Wojna dyskontów, czyli niemiecka solidność naprzeciw portugalskiej elastyczności
Lidl rzuca rękawicę Biedronce. Od marca jego pracownicy będą zarabiać ponad 2 tys. zł brutto. To kilkadziesiąt złotych więcej niż w konkurencyjnym dyskoncie. Dotąd sklepy walczyły na cenami produktów, teraz szykuje się pojedynek na pensje pracowników.
Wojna pomiędzy dwoma największymi na polskim rynku sieciami dyskontów trwa od dawna. Gdy Biedronka wprowadziła swój ekspres Italico, kilka dni później w Lidlu pojawiły się w sprzedaży ekspresy przelewowe. Kiedy Lidl chciał wprowadzać kurczaki z wolnego wybiegu, chwilę wcześniej pojawiły się one u konkurencji.
Potem wojna przeniosła się na pole alkoholowe. Dziś już trudno stwierdzić, kto pierwszy zaczął wprowadzać ofertę win z poszczególnych krajów. Wiadomo, że gdy Biedronka zatrudniła sommeliera, Lidl znalazł dla niego konkurenta.
Ostatnio w Tłusty Czwartek dyskonty rywalizowały o miano najtańszego pączka w kraju. Gdy Biedronka zaczęła sprzedawać je po 49 groszy za sztukę, Lidl obniżył cenę do 44 groszy. Wszystko dlatego, że rok wcześniej ceny w niemieckiej sieci były o kilkanaście groszy wyższe niż w portugalskiej.
Przed nami kolejne starcie. Jak zdradził w wywiadzie dla WP.PL dyrektor personalny Lidla Jerzy Łoza, od marca pracownicy tego sklepu będą zarabiać ponad 2 tys. zł z brutto, czyli ok. 1600 zł na rękę (więcej na ten temat tutaj)
. To o kilkadziesiąt złotych więcej niż płaci Biedronka.
- Minimalna pensja dla nowo zatrudnionego pracownika wynosi ponad 2 tys. zł brutto. Chcę też zaznaczyć, że praktycznie 100 proc. osób zatrudniamy na umowę o pracę. Bardzo rzadko korzystamy też z agencji pracy tymczasowej - mówi Łoza.
Lidl wyprzedził w podwyżkach Biedronkę. Ta bowiem podwyżki daje zazwyczaj na początku kwietnia. Spytaliśmy więc sieć, czy także w tym roku planuje podwyższyć pensje. Biuro prasowe odpowiedziało, że najpierw o takich zmianach informuje pracowników. Można jednak domniemywać, że Biedronka przebije konkurenta.
- W ciągu ostatnich pięciu lat podstawowa płaca minimalna w sklepach Biedronka była podnoszona pięciokrotnie - napisała nam sieć.
Teoretycznie pracownik nadal więcej zarobić może jednak w tej portugalskiej sieci. I to jeszcze przed podwyżką. Wszystko dlatego, że Biedronka do pensji dorzuca także premie kwartalne. W Lidlu tego nie ma. Pozostały socjal jest analogiczny. Obie sieci dają wyprawki szkolne, opiekę medyczną czy bony na święta.
- Sieci handlowe muszą zwiększać płace, bo te w tym sektorze do niedawna były dramatycznie niskie. Mamy wprawdzie wysokie bezrobocie, ale Polacy mają alternatywę w postaci wyjazdu zarobkowego do pracy za granicę. Poza tym te podawane przez GUS 14 proc. nie odzwierciedla prawdziwego poziomu, który jest dużo niższy - uważa Marek Czachor, ekspert od handlu detalicznego w Erste.
Co ciekawe Lidl i Biedronka coraz bardziej zaczynają się różnić. Niemcy w Polsce stawiają tylko i wyłącznie sklepy na swoich gruntach. Nie mają też placówek, przy których nie byłoby parkingu. To sprawia, że ich sklepów praktycznie nie ma w centrach miast.
Biedronka jest dużo bardziej elastyczna. Wcisnąć stara się w każdą wolną nieruchomość, często nie stawia swoich sklepów od podstaw, a jedynie wynajmuje lokal. Ostatnio gdy okazało się, że trudno będzie jej znaleźć więcej dużych powierzchni w największych aglomeracjach, postanowiła stworzyć mini-Biedronki.
- Lidl do niedawna nie był dużym graczem, obserwował rynek. W ostatnich dwóch latach to się zmieniło i Portugalczycy mają się czego obawiać. Niemcy to dziś taki powolny, ale niezwykle skuteczny czołg - opisuje Marek Czachor.
Już dziś widać też dysproporcje w wynikach finansowych. Choć Niemcy postawili w zeszłym roku około 40 sklepów, to ich przychody wzrosły o 1,5 mld zł. Biedronka w tym czasie otworzyła 280 placówek, a wzrost sprzedaży wyniósł około 4,1 mld zł.