Wojna w Ukrainie. Rzuciła pracę, by zająć się dziećmi przyjaciół
38-letnia Natalia pracowała w PKS-ie, ale kiedy Rosja napadła na Ukrainę, rzuciła pracę, bo ma misję do spełnienia. Teraz opiekuje się córkami pary swoich ukraińskich przyjaciół, którzy - mąż i żona - walczą z wrogiem. Natalia razem z koleżanką Nadią pomaga też uchodźcom.
Natalia mieszka w Kaliszu od 2 lat, zrezygnowała z pracy w PKS-ie, bo teraz – jak powiedziała reporterce PAP - ma misję do wypełnienia.
"Jestem gotowa wziąć broń i iść walczyć"
- Opiekuję się dwiema dziewczynkami w wieku 10 i 14 lat. To są córki moich przyjaciół z Ukrainy - wyjaśniła.
Rosjanie nie przewidzieli heroicznej postawy Ukraińców. Gen. Różański: determinacja broniących wręcz niespotykana
Ich mama przywiozła dzieci do Kalisza i wróciła do ojczyzny.
- Takie jest ukraińskie serce, pojechała do męża, by walczyć u jego boku. Na wojnie każdy, kto może chwyta za broń - powiedziała. - Ja też w każdej chwili jestem gotowa wziąć broń i walczyć, jeżeli zajdzie taka potrzeba - dodała.
Wypełniając swoją misję Natalia codziennie przychodzi też do Fundacji Chrześcijańskiego Ośrodka Pomocy Społecznej CHOPS przy ul. Chopina 23 w Kaliszu. Tam razem ze swoją koleżanką pomagają uchodźcom wojennym przyjeżdżającym do miasta.
30-letnia Nadia z Kaliszem związana jest od 6 lat. - Mam już nawet polskie obywatelstwo - powiedziała z dumą.
Nadia zajmuje się sprowadzaniem do Kalisza uchodźców wojennych. Do siedziby fundacji przyszła z Krystyną, która w środę przyjechała do Kalisza z Tarnopola na Ukrainie z dwojgiem dzieci w wieku 5 i 8 lat. Jechali do Polski 48 godzin.
- To bardzo szybko. Mamy 9 przejść granicznych. Ale nie wszyscy znają małe przejście graniczne Uhryniv, gdzie bardzo szybko przedostaliśmy się do Polski – stwierdziła Krystyna.
Pierwsza noc w Kaliszu była nerwowa.
- Nie spałam od 7 dni, ciągle ukrywaliśmy się w piwnicach, ciągle wyły syreny, bałam się o dzieci. Tej nocy nie mogłam usnąć, zrywałam się. Ta cisza w nocy była przeraźliwa – powiedziała.
Krystyna martwi się o dzieci.
- Kiedy po drodze do Kalisza mijały nas duże samochody ciężarowe, to wydawany przez nie hałas powodował, że dzieci płakały. Myślały, że znowu nalot i trzeba uciekać – mówiła.
"Czuję złość i ból, bo jesteśmy braćmi, Słowianami"
Jest przerażona wojną. - Rosyjskie wojsko strzela też do cywilów. Niszczone są domy, ludzie nie mają dokąd wracać. W sklepach zaczyna brakować produktów, ale Ukraińcy potrafią być solidarni nawet przy robieniu zakupów. Jeżeli na półce w sklepie stoi pięć kilogramów mąki, to Ukrainiec weźmie tylko jeden kilogram. Wie, że za chwilę przyjdzie ktoś, kto będzie też potrzebował – podkreśliła.
Kobiety mówiły reporterce PAP, że nie mogą pojąć, jak to możliwe, że brat napadł na brata.
- Czuję złość i bardzo wielki ból, bo wszyscy - agresorzy Rosjanie i Białorusini oraz napadnięci Ukraińcy - jesteśmy braćmi, Słowianami – zasmuciła się Natalia.
Cel: największa w Europie elektrownia atomowa
Elektrownia w Zaporożu, największa elektrownia jądrowa na Ukrainie i w Europie, stała się w nocy z czwartku na piątek celem ataków Rosjan. W wyniku rosyjskiego ostrzału wybuchł pożar. Jak przekazały w piątek nad ranem ukraińskie służby ratownicze, ogień ogarnął budynek szkoleniowy i laboratorium, poza obrębem elektrowni atomowej.
- Ostrzegamy wszystkich, że żaden inny kraj poza Rosją nigdy nie strzelał do elektrowni jądrowych. To pierwszy raz w naszej historii, pierwszy raz w historii ludzkości. To państwo terrorystyczne ucieka się teraz do terroru nuklearnego – powiedział Zełenski w nagraniu przekazanym w piątek rano przez jego biuro.