Wolontariat pracowniczy? Nigdy!
W pracy chcesz zarabiać na życie, a nie udawać Matkę Teresę z Kalkuty. Jak możesz wypisać się z wolontariatu, a jednocześnie uniknąć etykiety egoisty, zołzy albo złamasa?
19.07.2012 | aktual.: 17.06.2014 09:53
W pracy chcesz zarabiać na życie, a nie udawać Matkę Teresę z Kalkuty. Jak możesz wypisać się z wolontariatu, a jednocześnie uniknąć etykiety egoisty, zołzy albo złamasa?
Wiele firm buduje swoją dobrą reputację poprzez różnego rodzaju akcje wolontariackie. Dla przedsiębiorstwa jest to świetna sprawa, ponieważ za darmo zyskuje konkretny rozgłos. Jednak wielu ludziom nie uśmiecha się np. nalewanie zupy osobom bezdomnym czy sprzątanie psich kup pod przedszkolami. Niektórzy zaś po prostu szczelnie odgradzają życie prywatne od życia zawodowego i swój wolny czas chcą przeznaczyć na kontakt z rodziną, na rozwijanie hobby, na spotkania z przyjaciółmi.
Masz wolny wybór
Agnieszka Orłowska, prezes Globalnego Centrum Biznesowego HP we Wrocławiu, uważa, że wolontariat ma ogromną wartość i sens, ale pod warunkiem, że pracownik z nim się identyfikuje. W przeciwnym razie skutek takiego zaangażowania będzie odwrotny do zamierzonego.
- Z doświadczenia wiem, że pracownicy chętnie biorą udział w projektach jako wolontariusze, szczególnie jeżeli mogą swobodnie wybrać instytucję, której będą pomagać, oraz gdy mogą samodzielnie zorganizować takie przedsięwzięcie. Akcje społeczne realizowane bez zewnętrznej presji dają ludziom ogromną satysfakcję – twierdzi prezes Orłowska. Kluczem do sukcesu jest więc wolność. Z tą tezą zgadza się też Agnieszka Jackowska, dyrektor zarządzająca Infosys BPO Poland.
- Zanim firma zaangażuje się w określoną inicjatywę wymagającą od pracowników działania w charakterze wolontariuszy, warto przeprowadzić wewnętrzną ankietę, dającą zatrudnionym możliwość wyboru – radzi menedżerka. – Mamy wtedy pewność, że dana akcja jest zgodna z wartościami naszego zespołu.
Jeśli istnieje nacisk, szczytna idea pomocy innym staje się źródłem stresu i konfliktu w firmie. Na poziomie międzyludzkim problem może przybrać postać etykietki „egoistycznej zdziry, która nie chce pobrudzić sobie szpilek za 1500 zł” lub „zapatrzonego w siebie złamasa”. Na poziomie zawodowym problem może skutkować brakiem premii (za „niedostateczny wkład w atmosferę zespołu”), utrudnianiem sprawnego wykonywania obowiązków (opóźnianie pism i decyzji, przycinanie budżetu projektu), pomijaniem przy awansach, szkoleniach, prestiżowych projektach i klientach. Dbanie o swoje interesy i egzekwowanie przepisów prawa pracy (jeśli charakter wolontariatu nie mieści się w zakresie obowiązków służbowych lub gdy odbywa się poza typowymi godzinami pracy) może przynieść zatem efekt odwrotny od zamierzonego.
Czy można sprawić, żeby wilk był syty i owca cała? Wypisać się z wolontariatu, a jednocześnie nie narobić sobie kłopotów?
W idealnym świecie wystarczyłoby iść do szefa i powiedzieć prosto z mostu: „To wykracza poza moje obowiązki zawodowe/To odbywa się poza godzinami pracy, dlatego egzekwuję swoje prawo do niewykonania tego polecenia”. Rzecz jasna, w idealnym świecie szef w ogóle nie wystąpiłby z takim pomysłem. W prawdziwie profesjonalnym świecie szef albo by wystąpił z propozycją „Kto chce się przyłączyć do zespołu wolontariackiego, niech się do mnie zgłosi w terminie do dnia…”, albo na początek dałby zadanie krótkie i niewymagające wysiłku. Podczas tego zadania przeprowadziłby „rekrutację” kandydatów do zespołu wolontariackiego, który będzie realizować właściwe działania.
Nie daj się wrobić
Jednak świat firm jest jaki jest, dlatego tak proste rozwiązanie nie jest skuteczne. Trzeba podjąć nieco bardziej skomplikowane kroki.
Jeśli masz wiele cierpliwości, możesz skorzystać z manipulacyjnej zagrywki o nazwie „zdarta płyta”. Przez cały czas potwierdzasz swój udział i okazujesz zainteresowanie, a kilka dni przed datą akcji (lub w samym dniu akcji – zależy od twoich nerwów) oznajmiasz, że wypadło ci coś rodzinnie ważnego i nie możesz wziąć udziału w akcji. Solennie zapewniasz, że następnym razem weźmiesz udział. Po czym następnym razem robisz dokładnie to samo. Po kilku razach wiadomość „Nie bierzcie mnie pod uwagę” powinna stać się oczywista dla wszystkich zainteresowanych. Kłopot z tą zagrywką jest taki, że nie wiadomo, jak zareagują inne osoby zaangażowane w tę akcję, no i sam szef. Reakcja może być spokojna, ale też mogą posypać się iskry. Dlatego „zdarta płyta” nadaje się jedynie dla osób, które albo dysponują jakąś ochroną przed ostrymi słowami (formalna władza w firmie lub zawodowy autorytet), albo są ponadprzeciętnie sprawne w tego typu sytuacjach.
Jeśli nie chcesz ryzykować awantury, możesz skorzystać z rozwiązania „odwrócona stopa w drzwi”. Polega ona na tym, że zamiast zgodzić się na narzucony ci zakres udziału w akcji wolontariackiej, proponujesz, że zrobisz coś innego – coś mniejszego i co bardziej ci odpowiada. Załóżmy, że akcja polega na przygotowaniu i wydaniu posiłków w noclegowni. Możesz zaproponować, że zajmiesz się transportem składników na posiłki, ewentualnie przywieziesz gotowe zestawy obiadowe zamówione w jakiejś restauracji, barze lub stołówce. Kłopot z tym rozwiązaniem polega na tym, że (1) mimo wszystko coś robisz (a więc tracisz czas) oraz (2) gdy więcej osób postąpi tak samo, tylko jedna z nich osiągnie sukces.
Najbardziej proaktywnym – lub jak kto woli, asertywnym – wyjściem z sytuacji jest „atak wyprzedzający” – wychodzisz z propozycją zorganizowania akcji wolontariackiej, zanim ktoś inny ją zaproponuje. W ten sposób staniesz się kandydatem na kierownika projektu tej akcji. Jeśli uzyskasz formalną nominację, sam zarządzisz, kto i co będzie robić, a sobie możesz nie przypisać żadnego zadania „w terenie”. Co więcej, przygotowaniami do akcji będziesz mógł zajmować się w trakcie dnia pracy – trzeba podzwonić, spotkać się z różnymi osobami, zwołać spotkania i ustalić szczegóły z pracownikami. Jest to rozwiązanie skuteczne, gdy lubisz zarządzać projektami lub chcesz się tego nauczyć.
A może jednak warto
Nie każdy ma chęci i czas, by poświęcić się służbie innym. Jednak warto czasem przełamać swój opór, bo z wolontariatu także dla pracownika wypływają określone korzyści. - Angażowanie się pracowników w tego typu inicjatywy społeczne czy ekologiczne integruje ich jako zespół, a także podnosi ogólną motywację i zadowolenie z miejsca pracy i firmy – wskazuje prezes Agnieszka Orłowska.
Czasem właśnie dzięki wolontariatowi możemy pokazać pełnię swoich umiejętności czy talentów. A to sprawia, że szefowie zaczynają widzieć nas w nowym świetle. Doświadczył tego Kamil Głowacki, informatyk w dużej spółce farmaceutycznej. Był szeregowym specjalistą, jakich jest wielu w jego firmie. Nikt raczej nie widział w nim potencjału przywódczego. Aż do początku tego roku, gdy w ramach przedsiębiorstwa zorganizował wielką akcję wspierającą polskie rodziny na Litwie i Ukrainie. Trafiły do nich paczki z ubraniami, żywnością i lekarstwami. - Koordynowałem zbiórkę i transport. Trzy tiry pojechały na wschód, a pierwszym kierowałem ja – wspomina Głowacki. – Prezes, który jest raczej oszczędny w pochwałach, był pod wrażeniem moich umiejętności logistycznych. Publicznie stwierdził, że mimo mojego młodego wieku widzi we mnie materiał na lidera. W rezultacie zaproponował mi stanowisko dyrektora działu IT. Cóż miałem zrobić? Takiemu szefowi się nie odmawia.
Miro Konkel, Mario Ludwiński
/AS