Wycięli im bezprawnie drzewa. Muszą zapłacić
W Polsce dochodzi do istnych kuriozów. W Białogardzie leśnicy wycięli prawie sto drzew z prywatnej ziemi. Przez pomyłkę. Nadleśnictwo zaoferowało śmiesznie niskie zadośćuczynienie, poszkodowani udali się więc do sądu. Ten jednak uznał, że tak naprawdę leśnicy wyświadczyli im przysługę, więc powinni jeszcze zapłacić - podał serwis "Głosu Koszalińskiego".
25.11.2013 | aktual.: 25.11.2013 15:29
Do sytuacji doszło w lipcu 2012 roku. Podczas wycinki prowadzonej w lasach Białogardu leśnicy weszli na teren państwa Janiszewskich i wycięli prawie sto drzew. Gdy właściciel się zorientował, prace przerwano, a Nadleśnictwo Białogard zaoferowało odszkodowanie w wysokości 1,7 tysiąca złotych.
- Gdyby zwykły człowiek bezprawnie ściął choć jedno drzewo w lesie czy nawet na własnym terenie, zapłaciłby kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy złotych kary. Tu drzew było o wiele więcej, dlatego skierowaliśmy sprawę do sądu - powiedział dla "Głosu Koszalińskiego" Dariusz Janiszewski. Janiszewscy wystąpili o 609 tys. zł. - Oszacowaliśmy to na podstawie obowiązujących w Polsce przepisów, według których są nakładane kary za wycinkę. Zgodzilibyśmy się jednak na kilkadziesiąt tysięcy złotych, bo chodziło nam przede wszystkim o to, żeby nadleśnictwo zapłaciło za wtargnięcie i zniszczenie cudzej własności - tłumaczy dla gazety Janiszewski.
Z opinią poszkodowanego nie zgodził się biegły powołany przez Sąd Rejonowy w Białogardzie. Wycięte drzewa potraktował bowiem jako surowiec i ich wartość oszacował na… 2 tysiące złotych. Janiszewscy zażądali powołania nowego biegłego, który oszacowałby wartość żywego drzewa.
Sąd jednak nie tylko się na to nie zgodził, ale i pomniejszył oszacowaną wartość o koszty nadleśnictwa poniesione w związku z wycinką. Co więcej, w uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że tak naprawdę leśnicy wyświadczyli Janiszewskim przysługę, bo drzewostan na ich działce i tak wymagał "przerzedzenia". Małżeństwo ostatecznie dostało 1,4 tys. złotych odszkodowania.
- To jakiś absurd. Nie dość, że wtargnęli na nasz teren i bez pozwolenia wycięli nasze drzewa, to jeszcze mamy im być wdzięczni i za to płacić?! To tak, jakby ktoś wszedł do naszego domu, narobił bałaganu, wyrzucił meble i jeszcze udowadniał, że to dla naszego dobra - skomentowali dla "Głosu Koszalińskiego" poszkodowani.
Janiszewscy odwołali się do Sądu Okręgowego w Koszalinie, który doliczył im ponad 5 tys. złotych kosztów sądowych. Małżeństwo skarży się, że sąd nie zwrócił nawet uwagi na to, że doszło do wtargnięcia na prywatny teren. Do tej pory na postępowanie sądowe Janiszewscy wydali około 40 tys. złotych, jednak zapowiadają, że się nie poddadzą. Zamierzają złożyć skargę do Sądu Najwyższego, a jeśli i on dokona orzeczenia nie po ich myśli, to nawet do Strasburga.