Zamknął stację przed sezonem. Ma dość. "Nie mam siły do urzędników"
Józef Pasek od kilkunastu lat prowadził popularną stację narciarską w Koninkach w powiecie limanowskim. - Zamykam stację, urzędnicy wygrali. Nie mam do nich siły. Tylko w tym roku nasłano na mnie dziesięć kontroli - mówi w rozmowie z WP Finanse. Gmina ripostuje: ten pan biznes robi na pobycie uchodźców.
Ostoja Górska Koninki to ośrodek narciarski założony przez Józefa Paska 15 lat temu. Obok niego znajdują się popularne szlaki turystyczne m.in. na Turbacz i Stare Wierchy. Kompleks zagospodarowany przez przedsiębiorcę z Krakowa składa się z m.in. kolei linowej, ośrodku wypoczynkowego i stacji narciarskiej.
11 grudnia na fanpage'u stacji pojawiła się informacja, że w najbliższym sezonie zimowym będzie ona nieczynna. - Od dekady walczę z gminą i dyrekcją Gorczańskiego Parku Narodowego o ustalenie jasnych zasad współpracy - wskazuje przedsiębiorca.
W sieci wybuchła burza. Lwia część spośród kilkuset komentarzy, jakie pojawiły się po postem, broni właściciela stacji. "To jest jakaś kpina i żart, wszyscy winni tej sytuacji powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności!" - pisze pan Michał.
"Ponad 40 lat pięknej historii. Urokliwe miejsce. I smutne, że lokalni urzędnicy mają tak beznadziejne podejście" - krytykuje kolejny internauta.
Jedyna stacja bez oświetlenia
Józef Pasek opowiada, że jest instruktorem Polskiego Związku Narciarstwa od 25 lat, a prowadzenie własnej stacji narciarskiej było jego marzeniem. Ziściło się ono w 2011 r. Przedsiębiorca nabył ziemię, która wcześniej należała do Krakowskiej Huty Arcelor Mittal Steel Poland.
Osobiście uważam, że zrobiłem dla stacji w Koninkach więcej niż moi poprzednicy. Wyprofilowałem stok i sprawiłem, że mogą po nim bezpiecznie jeździć nawet 3-letnie dzieci. A to trasa z homologacją FIS (International Ski and Snowboard Federation - przyp. red.). Do tego zainwestowałem w armatki śnieżne i kupiłem nowy ratrak - wylicza Pasek.
Nie wszyscy patrzyli jednak na nowego inwestora przychylnym okiem. Problemy zaczęły się w zasadzie od samego początku.
- Przyjechałem jako nowy człowiek, przywitałem z dyrektorem Gorczańskiego Parku Narodowego, bo część nartostrady wchodzi w jego teren. Podpisaliśmy umowę dzierżawy - wspomina Pasek.
Łącznie na terenie parku znajduje się niespełna kilometr z ok. 1,5-kilometrowej długości stoku narciarskiego. Przedsiębiorca postanowił zamontować w tym miejscu oświetlenie i uruchomić naśnieżanie. Jak przyznaje, nie otrzymał wtedy zgody na takie działanie ze strony dyrekcji.
Przedsiębiorca wspomina, że w celu wypracowania porozumienia udał się na spotkanie rady parku narodowego. - Zjawiło się tam 11 osób. 10 ze strony ochrony środowiska i jeden przedstawicieli gminy. Przegrałem głosowanie 1 do 10 - opowiada. Niepowodzeniem zakończyła się także druga próba. Tym razem do głosowania miało nawet nie dojść.
Zamiast spodziewanej legalizacji samowoli budowlanej, dyrekcja parku rozpoczęła starania o demontaż oświetlenia. - Rok temu doprowadzili do tego, że została rozebrana część oświetleniowa i naśnieżająca. Uniemożliwiają mi pracę - narzeka Pasek.
Gorczański Park Narodowy oponuje. - Nie jest celem Gorczańskiego Parku Narodowego likwidacja stacji narciarskiej Koninki. Podjęte przez nas działania związane były z przypadkami naruszenia prawa na terenie Parku przez właściciela stacji - czytamy w odpowiedzi przesłanej przez dyrektora GPN Janusza Tomasiewicza.
Tomasiewicz wskazuje, że nartostrada istnieje od początku lat 80. XX w, a w granicach parku znajduje się od roku 1997 r. Problem z jej użytkowaniem miał zacząć się wtedy, gdy Józef Pasek rozpoczął niwelację stoku oraz zamontował oświetlenie i naśnieżanie. W 2018 r. Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał rozbiórkę wyżej wymienionych instalacji.
Po dokonaniu wyboru wykonawcy robót, w lipcu 2023 roku przystąpiono do realizacji prac, dokonany został demontaż instalacji oświetlenia i sztucznego naśnieżania. Tym samym została zrealizowana prawomocna decyzja, wydana przez uprawnione instytucje - podkreśla GPN.
Józef Pasek oponuje. Podkreśla, że wszystkie okoliczne stacje - Kasina, Limanowa i Maciejowa, która jest po drugiej stronie parku, na jego granicy - takie oświetlenie mają. - Bez niego prowadzenie stacji się nie opłaca - zarzeka się.
Co stało się dalej? W sezonie zimowym 2023/2024 stacja chciała korzystać z tzw. oświetlenia technicznego. Zdaniem GPN było to niebezpieczne. - Prowizoryczny montaż instalacji oświetlenia trasy zjazdowej, stwarza niebezpieczeństwo dla jej użytkowników poprzez przypadkowe uszkodzenie i możliwość porażenia prądem czy też zaczepienia o wystające spod śniegu elementy - twierdzi Tomasiewicz.
Dyrekcja parku zaproponowała Józefowi Paskowi uruchamianie nartostrady wyłącznie w ciągu dnia. - Pismo skierowane do "Ostoi Górskiej" Koninki pozostało bez odpowiedzi - czytamy.
Gmina nie chce więcej uchodźców
Spór z dyrekcją parku to jednak zaledwie część problemów krakowskiego biznesmena. W tak zwanym międzyczasie doszło bowiem do konfliktu z lokalnym samorządem. Wszystko zaczęło się 3 marca 2022 r., gdy ośrodek przyjął uchodźców z Ukrainy. Po pewnym czasie skierowano do niego także grupę 30 Romów.
- Dzisiaj jesteśmy jedynym ośrodkiem w Małopolsce, który z otwartym sercem przyjmuje dzieci pochodzenia romskiego z matkami. A to nie podoba się wójtowi - twierdzi właściciel stacji.
Jak wspomina, województwo coraz bardziej obcina limit uchodźców finansowanych ze środków publicznych. Obecnie w ośrodku jest 100 cudzoziemców, na których właściciel dostaje dotację, kolejnych 30-40 utrzymuje - jak podkreśla - na własny koszt.
Redakcja WP Finanse otrzymała skan listu z 5 sierpnia 2022 r. do wojewody małopolskiego wysłany przez wójta Gminy Niedźwiedź, Rafała Rusnaka.
Wójt zwracał się w nim o wstrzymanie lokacji uchodźców na terenie gminy, a także relokację uchodźców przebywających w gminie do miejsc, które są "kulturowo bliższe tej społeczności". Samorządowiec wskazywał w piśmie, że na terenie gminy przebywało wówczas 500 osób z Ukrainy, co stanowiło ponad 7 proc. ogółu jej mieszkańców.
Wójt załączył również pismo, jakie miał otrzymać od mieszkańców. Czytamy w nim, że boją się oni o swoje bezpieczeństwo, a zachowanie społeczności romskiej powoduje, że spada liczba turystów.
"Getta nie chcemy"
W rozmowie z WP Finanse Rafał Rusnak dodaje, że stara się, by ośrodek wypoczynkowy przestał pełnić rolę obozu dla uchodźców. - Turyści chcieliby tam przenocować, nie musząc szukać noclegu daleko od stoku. Uchodźcom także to nie służy - w naszej gminie nie ma zakładów przemysłowych, nie ma możliwości aktywizacji tych ludzi. A getta u siebie nie chcemy - zastrzega.
Wójt podkreśla także, że właściciel ośrodka narciarskiego w Koninkach nie inwestuje w infrastrukturę.
Wyciąg ma około 40 lat, wygląda jak obiekt muzealny. Po sąsiedzku mamy Kasinę Wielką, do niedawna mieli tam orczyk, a teraz jest piękna kanapa. Pan Pasek wybrał inny kierunek, z tego co wiem, to na obiekcie w ogóle turystów nie przyjmuje. Biznes robi na pobycie w ośrodku uchodźców - zarzuca przedsiębiorcy.
- Gmina wybudowała sieć kanalizacyjną prowadzącą między innymi do Ośrodka Ostoja, jednak pan Pasek do dzisiaj nie przyłączył swojego obiektu .To co ja, jako wójt mogę zrobić, to budować dobrą infrastrukturę, przygotować dobre warunki dla sektora prywatnego. I to właśnie robię - broni się Rafał Rusnak.
"Wyjedź, żeby cię tu nie było"
Właściciel stacji Ostoja Górska Koninki jest jednak innego zdania. Narzeka, że jest nękany kontrolami. Od października inspektorzy nadzoru budowlanego, sanepidu i Państwowej Inspekcji Pracy mieli się u niego zjawić czterokrotnie. Od początku roku Józef Pasek naliczył już 10 takich wizyt.
W końcu, na posiedzeniu Rady Gminy Niedźwiedź 28 października 2024 r., doszło do otwartego starcia. W trakcie sesji przedstawiciele gminy przekonywali, że turyści boją się przebywać w okolicach kolei linowej należącej do Paska. Miał być to jeden z powodów, przez które została ona pominięta w filmie promocyjnym realizowanym na zlecenie samorządu.
Dyskusja szybko schodzi na temat uchodźców zamieszkujących w ośrodku wypoczynkowym. Przedsiębiorca oskarżany jest o robienie biznesu na pobycie Romów. - Na pewno rozwojowi turystyki w naszej gminie to nie służy - słyszy.
"Ten wyciąg był kiedyś atrakcją dla gminy. Przyjeżdżali tu turyści(...). Przecież nie było pana marzeniem, że to będzie ośrodek dla uchodźców. Miał być tu ośrodek z prawdziwego zdarzenia" - pada kolejny zarzut.
Przy okazji wójt gminy Niedźwiedź Rafał Rusnak prosi także Paska o usunięcie przeszkód ze zbudowanej przez niego trasy downhillowej na terenie wsi Podobin. Jego zdaniem, obecnie zaśmiecają one las. Sama trasa miała być natomiast zbudowana nielegalnie. Przedsiębiorca odpowiada, że trasa została zbudowana za kadencji poprzedniego wójta (w 2011 r) i za jego zgodą.
Tego samego dnia Pasek dostaje od wójta pismo. - Mając na uwadze to, że rowerzyści korzystający z pańskich tras poruszają się z dużą prędkością, stwarzając zagrożenie dla życia i zdrowia pieszych turystów w tym także dzieci, wzywam pana do natychmiastowej rozbiórki tychże tras - czytamy w liście.
Jeszcze w ubiegłym roku były na niej organizowane międzynarodowe zawody Hard Downhill League. - Teraz przestała im pasować. Tak wygląda ich rozwój - kwituje w rozmowie z WP Finanse biznesmen.
- Teren do dzisiaj nie jest uporządkowany ze zniszczonych rozpadających się elementów infrastruktury, służącej kiedyś do sportów rowerowych - narzeka, zapytany o ten temat przez nas wójt.
Atmosfera na sesji Rady Gminy gęstnieje z minuty na minutę. Józef Pasek w pewnym momencie traci kontrole nad nerwami. Formułuje zarzut, że prowadzona jest na niego nagonka. Pyta, kto nasyła na niego kontrole sanepidu.
Co ja państwu zrobiłem? Wpłacam do gminy rocznie około 90 tys. zł. Przez 15 lat, gdy tu funkcjonuję, wpłaciłem prawie 1,4 mln zł podatku. Niestety, dostaje pstryczki w nos - atakuje przedsiębiorca.
Zapowiada także, że zawiesi działalność stacji w nadchodzącym sezonie zimowym.
Cierpliwość tracą także jego rozmówcy. - Turyści dzwonią i pytają, czy są Romowie. Tylko takie telefony są(...). Mam takie życzenie - jak będą wyjeżdżać ci Romowie, sięgnij na ten tabor z nimi i wyjedź, żeby cię tu nie było - odpowiada w pewnym momencie przedsiębiorcy sołtys Poręby Wielkiej, Tadeusz Cichański.
"To koniec. Wynoszę się stąd"
Józef Pasek zauważył, że od 28 października, czyli od jego pierwszej zapowiedzi o zakończeniu działalności stacji zakomunikowanej na posiedzeniu Rady Gminy, do ostatecznej decyzji i wrzuceniu posta na Facebooku minęło półtora miesiąca.
Nikt do mnie w tym czasie nie przyszedł, nie było prób negocjacji. Gdy 11 grudnia pojawiła się u mnie kolejna kontrola - tym razem z Państwowej Inspekcji Pracy - powiedziałem dość. To koniec. Wynoszę się stąd - tłumaczy biznesmen.
W Krakowie Józef Pasek prowadzi trzy centra wspinaczkowe, posiada także kilka nieruchomości. Jak mówi, do Koninek w najbliższym czasie się nie wybiera. - Mam z czego żyć - puentuje.
***
Przed publikacją tekstu, 20 grudnia, jeszcze raz kontaktujemy się z Józefem Paskiem. Przedsiębiorca przeprasza, że nie może rozmawiać. Ma właśnie kontrolę z Państwowej Inspekcji Pracy. Wrócił w tym celu z Krakowa specjalnie do Koninek. Oddzwania dopiero po pewnym czasie.
- Inspektor uznał, że zgłoszenie było bezpodstawne. Wolałbym ten czas spędzić z dziećmi, ale co zrobić? - słyszymy.
Pytamy o inwestycje w wiekową kolej linową. - Zrobiłem mapę do celów projektowych budowy drugiej kolei sześcioosobowej w innej lokalizacji. Mogę ją oddać za darmo. Niech ktoś wyłoży 30 mln zł i ją postawi. Ja dzisiaj już nie chcę. To środowisko zabiło moje zaangażowanie - mówi biznesmen.
Precyzuje, że na pobycie uchodźców w swoim ośrodku nigdy nie miał zamiaru zarabiać. Opowiada, że to województwo małopolskie zwróciło się do niego z prośbą o przyjęcie Romów. - Podobnych obiektów jak nasz są w Małopolsce setki. Każdy z nich zdaniem wójta nastawiony jest na zysk? - pyta retorycznie.
Przedsiębiorca dorzuca: - Chodzi o pochodzenie tych ludzi. Nie chciał ich żaden inny ośrodek. Powiedzmy to wprost: Przedstawicielom gminy Niedźwiedź nie pasuje pobyt Romów. Od zwykłych mieszkańców nigdy nie usłyszałem na ten temat słowa skargi - podkreśla.
W Ostoi Górskiej Koninki w wykazie MSWiA z lipca tego roku oficjalnie wyznaczono miejsca do zakwaterowania 100 uchodźców. W powiecie limanowskim takich obiektów jest kilkanaście. W całym województwie - ponad 300. Wszystkie razem w wakacje 2024 r. gościły ponad 8,5 tys. cudzoziemców.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl