Zarabiać, gdy parkiet drży

Okres bessy na rynkach finansowych to stresujący moment dla inwestorów. Gdy akcje lecą na łeb na szyję, łatwo poddać się emocjom i wycofać swoje pieniądze z rynku. Tymczasem jest to właśnie czas, w którym można nie tylko zabezpieczyć swój kapitał, lecz przede wszystkim zarobić.

Zarabiać, gdy parkiet drży
AFP/Mario Tama

23.08.2011 | aktual.: 25.08.2011 15:17

Analitycy zgodnie przyznają, że trendy spadkowe z ostatnich kilku tygodni to w większym stopniu psychologia niż techniczna reakcja na sytuację w gospodarce. Jak przekonuje Przemysław Kwiecień z DM XTB, mieliśmy do czynienia z paniką wywołaną zjawiskiem owczego pędu. Mimo kiepskich danych z gospodarek światowych nic tak dramatycznego się nie dzieje. Jak dodaje Maciej Witkowski z Xelion Doradcy Finansowi: - Najlepiej wychodzi ten, kto w takiej sytuacji zachowa zdrowy rozsądek i w swych decyzjach będzie kierował się trzeźwą oceną sytuacji.

- Kto sprzedaje siódmego dnia spadków, ten nie zarabia - przekonuje Paweł Cymcyk z A-Z Finanse. - Chcąc zarobić w kryzysowym momencie, nie powinniśmy liczyć na oszałamiające zyski, przede wszystkim dlatego, że w ogromnej mierze wielkość zysku jest skorelowana z wielkością ryzyka - dodaje.

W klasycznym modelu inwestycyjnym analitycy zalecają zakup walorów, gdy dochodzi do ich znacznej przeceny. W ciągu ostatnich tygodni mieliśmy do czynienia z przeceną walorów notowanych na WIG20 o 20 proc. W dłuższej perspektywie zakup przecenionych walorów to czysty zysk. Szczególnie, że w zasadzie ceny akcji wszystkich spółek oderwały się od ich wyceny fundamentalnej.

- Dla osób inwestujących długoterminowo jest to bezwzględnie okazja do kupowania, przenoszenia kapitału na przecenione walory. Nawet jeśli jesteśmy w przeddzień recesji, to w szerszej perspektywie przy obecnych poziomach można zwiększyć swój zarobek - mówi Paweł Mielcarek z Xeliona"
- 20-procentowa przecena to rzadkość. To jest jak promocja, jakby przyszedł Święty Mikołaj. Niektóre spółki są przecenione 20, 50 proc. - mówi Paweł Cymcyk z A-Z Finanse.

Rynek kapitałowy dostarcza jednak narzędzi, dzięki którym można liczyć na zysk także w krótkiej perspektywie. Są to jednak instrumenty mimo wszystko obarczone większym poziomem ryzyka niż obracanie samymi udziałami w spółkach.

Wręcz idealny moment do gry na spadki mieliśmy właśnie w ostatnim czasie na GPW. Już między pierwszym a piątym sierpnia zaznaczył się wyraźny trend spadkowy. Wprawdzie analitycy długo nie byli w stanie podać jednoznacznych prognoz, ale już pod koniec tygodnia mieliśmy jasny sygnał, że następny tydzień utrwali trend spadkowy. Z tak silnymi impulsami, jak pierwsze w historii obniżenie ratingu USA, mamy do czynienia niezwykle rzadko. W następnych dniach porównywano ten fakt, a także skalę spadków, jaka potem nastąpiła, do upadku banku Lehman Brothers w 2008 r. Także i tamto wydarzenie było jasnym sygnałem do gry na spadki.

Najprostszym sposobem na wykorzystanie takiej wyraźnej tendencji spadkowej jest krótka sprzedaż. Jest to odwrócenie klasycznej sekwencji operacji na giełdzie - kupna i sprzedaży z zyskiem. Tutaj najpierw sprzedajemy papier wartościowy, który pożyczamy od naszego brokera, a następnie odkupujemy go po niższej cenie. Oczywiście naszym założeniem jest spadek wartości tego waloru. W innym przypadku będziemy stratni.

Aby móc prowadzić krótką sprzedaż, należy najpierw zawrzeć ze swoim biurem maklerskim umowę ramową, zawierającą warunki na jakich będziemy pożyczać papiery. Będziemy potrzebować także depozytu zabezpieczającego w postaci środków pieniężnych lub innych papierów wartościowych.

Należy pamiętać, że krótka sprzedaż wiąże się ze znacznym ryzykiem. Wynika ono z faktu, że handlujemy najczęściej w krótkim terminie, a taki horyzont czasowy jest mało przewidywalny. Trochę inna sytuacja jest w momencie, gdy trend spadkowy jest jasno zaznaczony, a perspektywy dla rynku nienajlepsze. Dokonując operacji na papierach wartościowych musimy pamiętać, że jeśli rynek podda się trendowi spadkowemu, to nie zawsze na konkretnych walorach można zarobić, a nawet jeśli zarobimy to zysk może być niewielki. To, że wartość większości papierów spada, nie oznacza, że akurat te nasze zaliczą oczekiwany przez nas spadek. Najlepszym przykładem jest Telekomunikacja Polska, która straciła znacznie mniej niż cały rynek, a obecnie, mimo ciągle dużej przeceny WIG20, już notuje cenę na poziomie z połowy lipca.

Możemy też grać na całym indeksie, wykorzystując do tego kontrakty terminowe. Ze względu na dynamikę zmian na kontraktach przy dźwigni finansowej i braku ograniczenia strat, obrót nimi poleca się jedynie doświadczonym inwestorom.

Bezpieczniejsze są transakcje na opcjach, gdyż inwestor ryzykuje jedynie środkami włożonymi w zakup waloru oraz nie ma obowiązku, a tylko prawo do sprzedaży lub odkupu opcji (przy kontraktach odkup lub sprzedaż jest obowiązkowa wraz z terminem zapadalności).

- Przy dynamicznych wahaniach kursów, kupując opcje kupna oraz opcje sprzedaży zawsze zarobimy - komentuje Cymcyk. Wykorzystując spadki oraz mając świadomość nieuchronności korekty możemy efektywnie grać na różnicach poziomu indeksu w krótkim czasie.

Przewidując zniżki na całym rynku możemy kupić opcje sprzedaży na WIG20, zakładające w określonym czasie konkretną wartość warszawskiego indeksu, w naszym przypadku odpowiednio niższą od bieżącej. Im niżej indeks będzie pikował i zbliżał się do zakładanej przez nas wartości, tym wycena posiadanych przez nas opcji będzie rosła.

Handlując w ten sposób dyskontujemy ogólny trend na rynku i nie musimy analizować sytuacji każdej ze spółek.

Powtórzmy jednak, że dokonując wszelkich operacji na rynku kapitałowym należy zachować zdrowy rozsądek zarówno jeśli chodzi o ryzyko, jak i oczekiwane zyski.
- Popatrzmy na najlepsze fundusze inwestycyjne. Zarabiają średnio 12-15 proc. rocznie. Ale tam pracuje sztab doświadczonych analityków non stop śledzących indeksy. Inwestor indywidualny powinien mierzyć siły na zamiary - konkluduje Paweł Cymcyk.

opcjebessafutures
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)