Zarabiam za mało, żeby żyć w pojedynkę

Wielu młodych Polaków myśli o małżeństwie lub konkubinacie ze względów wyłącznie praktycznych. Do życia w związku przekonuje ich nie tyle miłość, co chęć wzięcia kredytu oraz życia na nieco wyższe stopie.

Zarabiam za mało, żeby żyć w pojedynkę

12.01.2010 | aktual.: 12.01.2010 13:58

Wielu młodych Polaków myśli o małżeństwie lub konkubinacie ze względów wyłącznie praktycznych. Do życia w związku przekonuje ich nie tyle miłość, co chęć wzięcia kredytu oraz życia na nieco wyższe stopie. Życie w pojedynkę się nie opłaca?

- Niewiele zarabiającym, młodym osobom nie opłaca się żyć w pojedynkę. Koszty życia są zbyt duże. Nie mówiąc już o tym, że banki prędzej udzielą kredytu małżonkom, a nawet parze żyjącej w konkubinacie, która ma wspólne konto, niż singlowi. No chyba, że ten singiel zarabia nieprzyzwoicie dużo. Na zachodzie samotnie żyjące osoby są dobrymi klientami, w Polsce jeszcze ciągle nie, mają zbyt małe dochody – mówi Joanna Pogórska, psycholog biznesu, doradca personalny.

Małżeństwo praktyczne

Nic więc dziwnego, że małżeństwa bardzo często mają charakter wyłącznie… praktyczny. Młodzi ludzie mówią, że gdyby nie kwestie materialne, w ogóle ślubu by nie wzięli. Przykładów jest mnóstwo. Joanna i Radek studiują na Politechnice Gdańskiej ten sam kierunek. Przez rok mieszkali oddzielnie, dorabiali, żeby móc wynajmować pokoje. Widzieli się tylko na uczelni i w weekendy. Szybko stwierdzili, że to się nie opłaca. Wynajęli wspólne mieszkanie za 1,6 tys. zł, (do tego opłaty). Radek znalazł pracę na cały etat, pracował w dziale call center w jednej z firm taksówkarskich. Pracował też po godzinach, ledwo dawał radę. Zarabiał ok. 1,4 tys. zł. Musiał jednak zapomnieć o obecności na wszystkich wykładach. A do tego ciągle musieli pomagać im rodzice. Na wszystkie zajęcia chodziła Joanna, która dzieliła się notatkami i wiadomościami z wykładów. Rok temu stwierdzili, że na dłuższą metę takie życie nie ma sensu. Pobrali się, a kilka dni później poszli do banku po kredyt mieszkaniowy.

- Każdy z nas miał zabezpieczenie. Rodzice przepisali na mnie działkę, a rodzice Joanny przepisali na nią mieszkanie, w którym teraz żyją. Do tego studiujemy na kierunkach uznanych za przyszłościowe. Mogliśmy liczyć na atrakcyjniejszy kredyt, niż gdybyśmy się starali o niego jako para. Jako samotnicy w ogóle nie byłoby mowy o kredycie. Kupiliśmy dwupokojowe mieszkanie, do tego dalej studiujemy, a ja pracuję na pół etatu. Jest nam łatwiej. Oczywiście bez ślubu i pomocy rodziców byłoby trudno – twierdzi Radosław Ochanek.

Dwa razy dwa, równa się…

Ania i Piotr poznali się w sieci. Nie ukrywają, że od samego początku mieli matrymonialne plany. Jak twierdzą, w pojedynkę żyło im się dużo gorzej. Ania jest bibliotekarką w uniwersyteckiej bibliotece, a Piotr pracuje jako nauczyciel.

- Rachunek jest prosty. Ania dostaje miesięcznie około 2 tys. zł netto, ja trochę ponad 2 tys. zł. Razem mamy ponad 4 tys. zł. Mam mieszkanie po babci, same opłaty miesięcznie wynoszą mnie 900 zł, a Ania wynajmowała pokój i płaciła 600 zł. Wzięliśmy ślub, zamieszkaliśmy razem u mnie i koszty mieszkaniowe to 900 zł, oszczędzamy 600 zł. Oszczędzamy też na jedzeniu, bardziej opłaca się kupować artykuły spożywcze na dwie osoby niż na jedną, np. chleb, mięso. Oszczędzamy też np. na Internecie. Mamy wspólny. Chcemy kupić samochód. Gdybym mieszkał i żył sam, nie mógłbym myśleć o aucie. Prawdę mówiąc, w sieci szukałem od samego początku żony. Jesteśmy partnerami, przyjaciółmi, nie chcieliśmy być sami. Chcieliśmy trochę podwyższyć poziom życia. Oczywiście to nie są luksusy, ale jest trochę łatwiej – przyznaje Piotr Grabowski z Koszalina.

Ta sama praca, inne zarobki

Teresa mówi, że odkąd jest sama jej koszty życia wzrosły. Rozwiodła się pół roku temu.
- Nie żałuję, oczywiście. Ale już wiem, że będę musiała sprzedać auto i kupić bardziej oszczędne. Od męża dostaję alimenty na dziecko, ale to kropla w morzu potrzeb. To prawda, mąż dość dobrze zarabia. Jest prawnikiem. Chociaż ja pracuję w tej samej kancelarii, mam nawet podobne sprawy, zarabiam o około 10% mniej – twierdzi Teresa Bielan-Kucharska, jest adwokatem.

Zarabiam za mało, muszę mieszkać z rodzicami

Nie brakuje też młodych, którzy ciągle mieszkają z rodzicami. Bo muszą. Nie chcą się żenić lub wychodzić za mąż, a na mieszkanie w pojedynkę ich nie stać.

- Zarabiam 1,2 tys. zł jako przedstawicielka handlowa, znalazłam pokój za 600 zł. Ale z niego zrezygnowałem. Studiuję jeszcze zaocznie. Właściwie wyszłabym na zero. Mam chłopaka od kilku miesięcy, to jeszcze za wcześnie, żeby mieszkać razem. Na wynajem mnie nie stać. Po prostu muszę mieszkać u rodziców, chociaż nie chcę. Mam za małe dochody i żaden bank by mi nie dał kredytu na kawalerkę – twierdzi Żaneta, pracuje w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych.
Krzysztof Winnicki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (70)