Zasięgi nową walutą. "Zamelduj się i zrób zdjęcie. Dostaniesz obiad za pół ceny"

Restauracja z Bielska-Białej przygotowała nietypową ofertę dla swoich klientów. Za dania z grilla, które zjedzą na tarasie, będą mogli zapłacić tylko pół ceny. Drugie pół uiszczą w formie "drobnej przysługi". Na szczęście nie chodzi o zmywanie naczyń.

Zasięgi nową walutą. "Zamelduj się i zrób zdjęcie. Dostaniesz obiad za pół ceny"
Źródło zdjęć: © Pixabay/WP
Marcin Łukasik

30.07.2019 | aktual.: 30.07.2019 13:35

Wydawało się, że pierwsze zachwyty nad influencer marketingiem powoli mijają, a zniecierpliwieni restauratorzy i hotelarze na hasło "obiad lub pokój za zdjęcie na Insta" dostają drgawek i pokazują gościom drzwi. Z żebrzących o posiłki influencerów śmiało się półki Polski. Ale nie w restauracji w Bielsku-Białej. Jej goście, którzy użyją swoich kanałów w mediach społecznościowych, mogą liczyć na specjalny bonus – posiłek za 50 proc. ceny.

"Będzie nam miło jeśli: zameldujesz się na Facebooku. Zrobisz zdjęcie naszego tarasu lub dania z grilla i opublikujesz je na swoim Instagramie z oznaczeniem lokalizacji. Zalajkujesz nasz profil – jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś. Wystawisz nam opinię na Google" – czytamy w specjalnym menu.

Na samym dole dopisano, że ceny promocyjne obowiązują tylko z tej karty i tylko na tarasie.

Cóż, każdy z nas jest "trochę" social media nindżą. W końcu konto na Facebooku posiada ok. 16 mln Polaków. Natomiast 8 mln korzysta z aplikacji Instagram. Najwyraźniej osoby zarządzające lokalem uznały, że zbiją na tym kapitał, albo przynajmniej pomogą sobie w autopromocji.

Poprosiliśmy o komentarz przedstawicieli restauracji. Pech chciał, że akurat wszyscy menadżerowie byli na urlopach, a pan, który odebrał telefon przyznał, że nic nie wie i poprosił o kontakt w następnym tygodniu.

Wydawało się, że świat zmierza w inną stronę – przypomnienie "influencerom", że za noclegi, posiłki i drinki płaci się pieniędzmi, a nie lajkami. Stąd sposób prowadzenia marketingu przez restauracje może być zaskoczeniem.

W Wirtualnej Polsce pisaliśmy o wielu patologiach w influencer marketingu. Restauratorzy i właściciele hoteli skarżyli się na różnych "głodnych promocji" młodych ludzi, którzy oferowali wpisy w mediach społecznościowych w zamian za bezpłatne posiłki czy napoje.

"WSTYD, ludzie! W restauracjach też nikt nie pracuje za darmo! Składniki kosztują, utrzymanie lokalu kosztuje, pracownicy kosztują!" – tłumaczyła oburzona komentatorka na Pudelku. Ktoś inny dodawał: "Wstyd żebrać o jedzenie za reklamę".

Tak wygląda jedna, marginalna strona medalu. W rzeczywistości to same marki często oferują współpracę influencerom. Nikogo też nie bulwersuje to, gdy influencer sam wychodzi z propozycją współpracy. W końcu influencerzy są ważni zarówno dla marek, jak i agencji, z uwagi na swój nieoszacowany wpływ społeczny. W tej dziedzinie nie ma jednak kodeksu. Granicę dopuszczalnych zachowań wyznacza poczucie przyzwoitości.

- Jeśli ktoś prowadzi dużą restaurację w Jastarni, przy ulicy, gdzie już funkcjonuje 10 innych identycznych lokali, to nie zbuduje przewagi konkurencyjnej jednym ani 10 wpisami na Instagramach przypadkowych mikroinfluencerek – komentowała portalowi redakcji WP Tech Hanna Waśko z agencji Big Picture.

Jak dodała: - Jeśli ktoś otworzył ośrodek agroturystyczny ze specyficznymi atrakcjami, to kilka sensownych wpisów influencerów - znanych z opiniowania takich miejsc, wyczucia i smaku, mogą mu tak naprawdę ustawić biznes.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)