Zbiórka na nowe Seicento. Pieniądze zniknęły? W sieci pojawiły się plotki
"Zbiórka dawno zakończona, kierowca Seicento nie dostał ani złotówki. Autor zbiórki zniknął z pieniędzmi" - taki wpis z Twittera robi coraz większą karierę w sieci. O co chodzi? O zbiórkę pieniędzy na nowe auto dla Sebastiana K. To właśnie jego prokuratura oskarża o spowodowanie wypadku samochodowego z udziałem premier Beaty Szydło. Internauci zebrali 150 tys. zł, a teraz pojawiają się internetowe oskarżenia o przywłaszczenie. Problem w tym, że autor zbiórki nie zniknął, a kontakt z nim zajmuje kilka minut. Temat już podchwycili politycy Prawa i Sprawiedliwości. I nie ma znaczenia fakt, że autorka wpisu już dawno go wykasowała.
"Zbiórka dawno zakończona, kierowca Seicento nie dostał ani złotówki. Autor zbiórki zniknął z pieniędzmi" - taki wpis z Twittera robi coraz większą karierę w sieci. O co chodzi? O zbiórkę pieniędzy na nowe auto dla Sebastiana K. To właśnie jego prokuratura oskarża o spowodowanie wypadku samochodowego z udziałem premier Beaty Szydło. Internauci zebrali 150 tys. zł, a teraz pojawiają się internetowe oskarżenia o przywłaszczenie. Problem w tym, że autor zbiórki nie zniknął, a kontakt z nim zajmuje kilka minut. Temat już podchwycili politycy Prawa i Sprawiedliwości. I nie ma znaczenia, że nawet autorka wpisu już dawno go wykasowała.
W połowie miesiąca w internetowym serwisie Pomagam.pl ruszyła zbiórka pieniędzy na nowy samochód dla Sebastiana K., oskarżonego o wypadek z udziałem premier Beaty Szydło. Za kolizję, w której poszkodowani spędzili ponad tydzień w szpitalu, grożą mu nawet 2 lata więzienia. Rafał Biegun postanowił pomóc Sebastianowi kupić nowe auto. Takie samo jak poprzednie - kilkunastoletniego Fiata Seicento. I dlatego wystartował z internetową zbiórką.
Nie spodziewał się, że internauci tak żywiołowo zareagują. Zamiast 5 tys. licznik zbiórki dobił do 150 tys. zł. Zbiórka skończyła się kilka dni temu. W nocy internautka o nicku Margott wrzuciła do sieci informację, że Biegun zniknął z pieniędzmi, a kierowca nie dostał do teraz nawet złotówki.
Do całej sprawy postanowił się odnieść Rafał Biegun, organizator zbiórki. Kontakt z nim zajął nam dosłownie kilka minut. Odesłał nas do oświadczenia opublikowanego na stronie wydarzenia zbiórki. Nie chce szerzej komentować sprawy. Już podczas trwania zbiórki zwierzał nam się, że dostaje setki agresywnych wiadomości. Wpis o zniknięciu z pieniędzmi to kolejna odsłona tego ataku.
- 3 dni temu, 22 luty 2017 w moje urodziny, dokładnie o 23:59 zakończyłem zbiórkę. Pieniądze są na koncie serwisu Pomagam.pl, a ja czekam tylko na informacje dotyczące poprawnego rozliczenia podatków i szczegółów niezbędnych do wykonania przelewu - wyjaśnia Rafał Biegun, organizator zbiórki na nowe Seicento.
- 23 lutego można było mnie zobaczyć w telewizji, co jakiś czas dodaję informacje na stronie wydarzenia. Jestem, żyję, nigdzie się nie zapadłem - dodaje. - Wbrew temu, co może się wydawać ludziom, którzy starają się podważyć wiarygodność moją i tej zbiórki, rodzina ta (bliscy kierowcy auta - przyp. red.) ma większe zmartwienia niż organizowanie publicznego i przy mediach przekazania pieniędzy. Nie popadajcie w paranoję - wyjaśnia.
Całe oświadczenie można znaleźć tutaj.
Sama autorka wpisu już go skasowała na Twitterze. Zamiast tego pojawił się taki komentarz: "Zdecydowałam się skasować wiadomy post, aby nie był powielany. Przepraszam wszystkich zaangażowanych i wprowadzonych w błąd". Niewiele to zmienia, bo temat żyje już swoim własnym życiem. Ochoczo o sprawie wypowiada się chociażby Dominik Tarczyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Co ja paczę?
Gość który zbierał na seicento, zawinął 130.000 zł i ślad po nim zaginął ?
Dzień dobry opozycjo ?#KadryOpozycji -- Dominik Tarczynski (@D_Tarczynski) 25 lutego 2017
- Nagle najbardziej prawicowe środowiska i media z tej strony pytają, "Co z kasą?","Kiedy zostanie przelana?", "Już powinna być przelana!" - kpi z afery Biegun.