Niemcy spalają coraz więcej węgla, głównie z USA
Niemcy, choć oficjalnie stawiają na zieloną energię, z miesiąca na miesiąc spalają coraz więcej węgla i planują budowę elektrowni węglowych. Powód - węgiel jest tani, a po wyłączeniu elektrowni jądrowych brakuje energii. Coraz więcej węgla dociera do nich z USA.
30.07.2014 | aktual.: 30.07.2014 08:26
Jedna z najnowszych niemieckich elektrowni opalanych węglem wznosi się w Luenen na nabrzeżu ponad 100-letniego kanału, którym kiedyś wysyłano węgiel z Zagłębia Ruhry w świat. Dziś węgiel płynie kanałem w odwrotnym kierunku. 750-megawatowa elektrownia Trianel Kohlekraftwerk Luenen jest całkowicie uzależniona od importu tego surowca, którego połowa dociera do niej z USA. Wkrótce wszystkie niemieckie elektrownie opalane węglem będą uzależnione od importu, gdy w 2018 r. skończą się subsydia niemieckiego rządu dla górnictwa. Będzie to najprawdopodobniej oznaczało koniec tej branży w Niemczech - ten sugestywny opis zamieściła niedawno agencja AP.
Upadek górnictwa węgla kamiennego w Niemczech postępuje przy jednoczesnym odradzaniu się energetyki węglowej w tym kraju. Import tego surowca z USA od 2008 r. podwoił się. W 2013 r. na liście największych importerów węgla energetycznego z USA, Niemcy były na piątym miejscu, zaraz za Wielką Brytanią, Holandią, Koreą Południową i Włochami. Dzieje się tak pomimo tego, że Niemcy są najszybciej rozwijającym się rynkiem w Europie, jeśli chodzi o odnawialne źródła energii, a ich strategia zakłada, że w przyszłości będzie to dominująca technologia wytwarzania energii.
O sanacji węgla zadecydowała m.in. katastrofa w japońskiej elektrowni jądrowej w Fukushimie w 2011 roku. Chadecko-liberalny rząd kanclerz Angeli Merkel ogłosił wtedy plan całkowitego odejścia od energetyki jądrowej. Oznacza to deficyt mocy w energochłonnej gospodarce Niemiec. Tę lukę zapełnia węgiel.
- Niemiecka transformacja energetyczna w stronę odnawialnych źródeł energii nie okazała się złotym środkiem dla ograniczenia zużycia węgla. Jeśli zrezygnowano z jednego z najmniej emisyjnych źródeł energii, czyli energetyki jądrowej, to można ją było zastąpić tylko źródłami bardziej emisyjnymi - gazem ziemnym lub węglem. Gaz okazał się jednak drogi. Do tego dochodzi czynnik niepewności politycznej w przypadku dostaw błękitnego paliwa z uwagi na ograniczoną liczbę dostawców. W rezultacie okazało się, że jedyną możliwością zastąpienia elektrowni jądrowych są stare, często bardzo emisyjne elektrownie węglowe - mówi ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Konrad Popławski.
Niemieccy działacze na rzecz środowiska wskazują, że boom na rynku energetyki węglowej utrudnia Niemcom osiąganie celów klimatycznych, nawet jeśli rośnie liczba odnawialnych źródeł energii. Częścią winy obarczają USA i prezydenta Baracka Obamę. - To klasyczny przypadek politycznej ekościemy. Obama poprawia swój bilans klimatycznych, ale w ogóle nie pomaga to globalnemu klimatowi, jeśli należący do niego dwutlenek węgla wydostaje się z niemieckich kominów - mówi Dirk Jansen, rzecznik BUND, niemieckiej grupy aktywistów środowiskowych, cytowany przez Associated Press.
W 2013 r. energia elektryczna w Niemczech była w 45 proc. produkowana z węgla. To najwyższy poziom od 2007 r. Wielu ekspertów uważa, że w kolejnych latach ten procent będzie nadal rósł. Zużycie węgla rośnie też na całym świecie - w ubiegłym roku globalnie o 3 proc., szybciej, niż jakiekolwiek inne paliwo. Takie dane zawarte są w "BP Statistical Review of World Energy".
Powód wydaje się prosty - węgiel jest stosunkowo tani, tańszy niż inne paliwa kopalne, w szczególności gaz ziemny. Rewolucja łupkowa rozpoczęta w USA w 2008 r. doprowadziła do znacznego spadku cen błękitnego paliwa, nadpodaży węgla w USA i spadku cen również tego surowca. Amerykanie zaczęli eksportować węgiel do Europy, a pogrążony w kryzysie stary kontynent chętnie go kupował. Jak podkreśla AP, przekłada się to tylko na pozorny postęp USA w walce z globalnym ociepleniem. Można powiedzieć, że Ameryka eksportuje zanieczyszczenia - i obciążenia wynikające z ciężaru pozbycia się ich - do innych krajów. W ubiegłym roku emisja CO2 w Niemczech wzrosła o 1,2 proc.
Od rewolucji łupkowej w USA w 2008 r. Niemcy zbudowały pięć nowych elektrowni opalanych węglem o łącznej mocy ok. 4,3 tys. MW. Do 2018 r. kraj zamierza wybudować kolejnych 6,6 tys. MW mocy, jednocześnie wyłączając stare elektrownie o łącznej mocy 3,8 tys. MW. Nowe elektrownie są czystsze i bardziej wydajne, ale także większe.
- Uważam, że ceny węgla mogą być jeszcze niższe wraz z rosnącym importem tego surowca ze Stanów Zjednoczonych, który jest tam po prostu niepotrzebny. Dlatego można spodziewać się, że zużycie węgla w Europie i w samych Niemczech będzie rosło, bo trudno będzie to zablokować ze względu na spodziewane podpisanie umowy o wolnym handlu z USA - podsumowuje Popławski. Jak dodaje, Niemcy prawdopodobnie wkrótce wdrożą system dopłat dla tzw. elektrowni rezerwowych, co będzie dofinansowywało utrzymanie nierentownych elektrowni, które są niezbędne dla stabilności dostaw prądu do sieci. Mogą być też skłonni do walki o przedłużenie dotacji dla górnictwa.