Złoty najbardziej niedowartościowaną walutą świata. Analitycy nie mają wątpliwości

Analitycy Global FX Research Deutsche Banku podali najnowsze zestawienie najbardziej według nich niedowartościowanych walut świata. Okazało się, że na czele jest złoty.

Złoty najbardziej niedowartościowaną walutą świata. Analitycy nie mają wątpliwości
Jacek Bereźnicki
Jacek Frączyk

24.05.2016 12:45

Analitycy Global FX Research Deutsche Banku pod kierownictwem Alana Ruskina i George'a Saravelosa podali swoje najnowsze zestawienie najbardziej według nich niedowartościowanych walut świata. Okazało się, że na czele jest złoty. Według analityków złoty ma potencjał, żeby wzrosnąć wkrótce o 10 proc.

Jak podają analitycy w raporcie, cytowanym przez serwis businessinsider.com, polska gospodarka co prawda w pierwszym kwartale wzrosła o zaledwie 3 proc., co jest najsłabszym wynikiem o dwóch lat, to jednak prognozy dynamiki PKB są niezagrożone.

Deutsche Bank uważa, że podstawy naszej gospodarki pozostają „krzepkie”. Specjaliści wskazują na pozytywne dane koniunktury gospodarczej PMI, malejące bezrobocie na poziomie wieloletnich rekordów (prognoza na kwiecień to spadek bezrobocia do 9,6 proc. z 10 proc. w marcu wg metodyki GUS) oraz rosnące płace. To kluczowe dla analityków Deutsche Banku dane, które utrzymują nasz potencjał na bezpiecznych poziomach.

Eksperci DB uważają, że 3,5 proc. wzrostu w 2016 i 2017 roku zostanie osiągnięte, a w swoich wyliczeniach nie są sami. Komisja Europejska ostatnio podniosła oczekiwania względem naszego kraju do 3,7 proc. (z 3,5 proc.).

"Jastrzębi" bank centralny

Raport wskazuje, że siła złotego tkwi nie tylko w dobrej gospodarce, ale i w polityce Rady Polityki Pieniężnej. Ta utrzymuje „jastrzębie” podejście, a deflacja nie ma wg banku centralnego negatywnego wpływu na gospodarkę, więc realne (z uwzględnieniem deflacji) stopy procentowe pozostają na wysokim poziomie i na takim powinny zostać utrzymane. Tym bardziej że NBP uważa ceny surowców za główny powód utrzymywania się spadku cen, więc interwencje banku centralnego nie miałyby większego wpływu na ceny.

„NBP ma wysoko postawioną poprzeczkę do dalszego luzowania polityki pieniężnej, co jednak nie skłania prezesa Belki do forsowania cięć na ostatnim czerwcowym posiedzeniu w kadencji” - piszą analitycy DB. „Jego sukcesor, Glapiński, jest powszechnie znanym jastrzębiem” - dodają.

Adam "Jastrząb" Gapiński

W piątek 20 maja profesor Adam Glapiński dostał poparcie sejmowej Komisji Finansów Publicznych i jest już prawie pewnym przyszłym prezesem NBP. Dwa tygodnie wcześniej jego kandydaturę wysunął prezydent Duda.

Glapiński stwierdził podczas przesłuchania przez Komisją, że obecny poziom stóp jest właściwy, a ich obniżki mogłyby zagrozić stabilności sektora bankowego w Polsce. W konsekwencji będziemy więc obserwowali kontynuację dotychczasowej polityki monetarnej bez luzowania polityki pieniężnej lub innych "niestandardowych inicjatyw" ze strony NBP, jak np. zgłaszane w ubiegłym roku przez różne środowiska z Prawa i Sprawiedliwości plany tanich pożyczek dla firm.

Desygnowany na prezesa banku centralnego chce też powrotu nadzoru nad bankami z powrotem do struktur NBP (obecnie KNF).

- Ruch ten wydaje się być zasadny, tym bardziej iż występuje w wielu innych krajach (BoE), a ostatnie wydarzenia w polskim sektorze bankowym skłaniają do wprowadzenia mocniejszej kontroli nadzorczej banków - podaje Konrad Ryczko, analityk walutowy DM BOŚ.

Polityczna wycena złotego

Jak informuje w raporcie zespół walutowy Deutsche Banku, pierwsza piątka najbardziej niedowartościowanych walut świata to polski złoty, japoński jen, szwedzka korona, węgierski forint i południowoafrykański rand. Najbardziej przewartościowane są hongkongski dolar, australijski dolar i chiński juan.

Obecność wśród najbardziej niedowartościowanych węgierskiej waluty razem z polskim złotym wskazuje na to, że konflikt z członków Unii Europejskiej z jej władzami nie jest dobrze widziany na rynkach walutowych.

Forint jest na relatywnie niskim poziomie mimo dobrego bilansu handlu zagranicznego i dobrych wyników gospodarki. W Polsce obecnie zarzewiem problemu jest awantura o Trybunał Konstytucyjny, a problem nie wynika z sytuacji ekonomicznej.

W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska upoważniła swojego wiceszefa Fransa Timmermansa do przyjęcia w poniedziałek (czyli dziś) opinii na temat praworządności w Polsce, chyba że do tego czasu doszłoby do znaczącego postępu, zmierzającego do rozwiązania kryzysu wokół TK.

Krok ten to kolejna odsłona rozpoczętej w styczniu procedury ochrony państwa prawa wobec Polski. Od tego czasu Timmermans prowadzi dialog z polskimi władzami, którego celem jest zebranie informacji o tym, czy praworządność w Polsce jest zagrożona.

Nie jest jednak przesądzone, kiedy Komisja Europejska opublikuje opinię na temat sytuacji w Polsce. Z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia wynika, że trwają ustalenia w Komisji w tej sprawie.

Szef MSZ Witold Waszczykowski ocenił w poniedziałek, że prowadzona wobec Polski procedura ochrony praworządności wykracza poza traktat unijny.

- Nie na taką obecność w Unii się umawialiśmy - powiedział polski minister spraw zagranicznych dziennikarzom w Brukseli. - Uważamy, że procedura, którą uruchomił pan Timmermans, jest procedurą pozatraktatową i Polska nie powinna być nią objęta. Ta procedura daleko wykracza poza traktat europejski, nie na taką Unię, nie na taką obecność się umawialiśmy z Unią, nie w takim referendum Polacy uczestniczyli - dodał Waszczykowski.

W poniedziałek bierze on udział w spotkaniu szefów dyplomacji państw UE. Pytany, czy Polska prześle dziś do KE propozycje rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego, minister odparł, że nic o tym nie wie.

- Propozycje zostały wysłane w ubiegłym tygodniu we wtorek. Sam byłem świadkiem tej rozmowy pani premier (Beaty Szydło)
z Timmermansem. I to były daleko idące propozycje kompromisowe. Wtedy w rozmowie telefonicznej zostały przyjęte bardzo pozytywnie przez pana Timmermansa, natomiast potem zostały odrzucone z powodów, jakich nie rozumiemy - powiedział Waszczykowski.

Złoty niedowartościowany... a traci

Wszystkie niedowartościowane walory na światowym rynku prędzej czy później idą w górę. Rynek zawsze wykorzystuje szanse, choć czasem długo się zastanawia.

Zamieszanie wokół TK powoduje, że złoty obecnie traci przez ryzyko polityczne. Tylko w ostatnim tygodniu osłabił się o 2,9 proc. do dolara - właśnie po komunikatach ze strony Komisji Europejskiej - choć od początku tego roku spadł tylko o 1,2 proc. Tylko w poniedziałek i wtorek stracił już 0,9 proc., dochodząc dziś do poziomu 3,9871 zł za dolara.

Do euro złoty zgubił w ciągu tygodnia 1,6 proc., z czego tylko w poniedziałek i wtorek 0,5 proc. (maksymalny kurs w tym tygodniu 4,4575 zł za euro).

To oczywiście dobre wiadomości dla polskich eksporterów, którzy będą mogli się wykazać większymi zyskami, ale złe dla instytucji i osób zadłużonych w obcych walutach. W tym polskiego rządu, który na aukcjach sprzedaje obligacje z oprocentowaniem powyżej 3 proc., choć mógłby osiągać lepsze wyniki, gdyby sytuacja polityczna była bardziej unormowana. Ryzyko polityczne powoduje, że popyt na nasze papiery dłużne jest mniejszy, więc i ceny gorsze.

To oczywiście też zła wiadomość dla dziesiątków tysięcy frankowiczów. W ciągu tygodnia ich zadłużenie w związku z ruchem kursu złotego do franka zwiększyło się o 1,3 proc., podczas gdy od początku roku o 2,2 proc.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (57)