Drogocenny diament z twoim DNA

Firma One Diamonds działa na naszym rynku od zaledwie pół roku. Ostatnio głośno zrobiło się o niej za sprawą dwóch diamentów, które miała za zadanie stworzyć w warunkach laboratoryjnych z kosmyka włosów zmarłej niedawno piosenkarki Violetty Villas.

Drogocenny diament z twoim DNA
Źródło zdjęć: © One Diamonds

16.02.2012 | aktual.: 19.02.2012 09:19

Tajemniczy darczyńca z zagranicy, słysząc o problemach syna artystki z zebraniem odpowiednich środków finansowych na postawienie jej grobowca, postanowił ufundować taki rodzaj jej upamiętnienia. W ostatnich dniach do rodziny trafiły wykonane dwa kamienie. Pierwszy z nich to karatowy diament, którego wartość wyceniono na 45 tys. zł. Trafi on na aukcję, z której dochód zostanie przeznaczony na budowę grobowca. Natomiast drugi o wadze 0,25 karata stał się pamiątką rodzinną.

Produkt One Diamonds ma być sposobem upamiętnienia bliskich, którzy już odeszli, ale ich cząstka może być zawsze przy nas w postaci najprawdziwszego diamentu. Choć firma nie chce zdradzać żadnych szczegółów, wiadomo, że miesięcznie otrzymuje kilkanaście zamówień, a ich liczba stale rośnie.
- Na świecie są cztery firmy, które potrafią wytwarzać diamenty metodą laboratoryjną. Robimy je w laboratorium w Finlandii. Nasze diamenty trzeba odróżnić od diamentów syntetycznych, są one o wiele czystsze od tych, które są używane w przemyśle. Diamenty pamięci i Diamenty miłości są ozdobą i pamiątką - mówi Dariusz Markowski, prezes zarządu One Diamonds.

Jak spod ziemi

Proces wytwarzania kamieni z kosmyków włosów lub prochów krematoryjnych jest bardzo skomplikowany. Naukowcy w warunkach laboratoryjnych starają się odtworzyć naturalne środowisko powstawania diamentów. To właśnie 150 km pod powierzchnią Ziemi, gdzie temperatura sięga nawet 2500 stopni Celsjusza, a ciśnienie ma 7 tys. atmosfer powstają drogocenne kamienie.

Do wytworzenia Diamentu Pamięci wystarczy kilka włosów o wadze od 0,5 do 2 g zmarłej osoby lub cząstka popiołu powstałego po kremacji. Średnia ilość popiołu po kremacji to ok. 2 kg. Zaledwie 10 proc. takiego materiału wystarczy, by stworzyć diament.
To właśnie z takiego materiału w wyniku spalania w środowisku próżniowym, uzyskuje się odpowiednią do wytworzenia diamentu ilość węgla. Następnie przeprowadzany jest proces oddzielenia zawartych w popiele związków potasu i wapnia, które stanowią blisko 90 proc. składu. Następnie z węgla uzyskuje się grafit, w którym umieszcza się diamentowe ziarenko.

- Diamentowe ziarenko to mikroskopijnej wielkości odprysk diamentowy. Taki kawałek ma już odpowiednią strukturę , więc jest w stanie łączyć ze sobą atomy węgla w procesie wzrastania kamienia w bardzo określony sposób. Dzięki temu tworzy się prawdziwy diament, a nie jakiś materiał diamentopodobny - wyjaśnia Dariusz Markowski. - Całość zamykana jest w specjalnej prasie, która tworzy warunki możliwie zbliżone do panujących głęboko w płaszczu Ziemi - dodaje.

Firma zapewnia, że na wytworzenie kamienia potrzebuje ok. 6-7 tygodni, aczkolwiek im większy diament tym trudniej zapanować nad jego wzrostem, dlatego wymaga on większej uwagi i czas oczekiwania może ulec wydłużeniu. Ostatni etap to nadanie diamentowi odpowiedniego szlifu. Najpopularniejsze są oczywiście brylantowe. Dodatkowo na rancie korony diamentu można umieścić laserową mikroinskrypcję, która widoczna będzie dopiero przy dwudziestokrotnym powiększeniu. Każdy klient otrzymuje również certyfikat, który potwierdza autentyczność i pochodzenie diamentu. Zawiera on pełen raport o jego indywidualnych cechach.

Obraz
© (fot. One Diamonds)

Kosztowna pamiątka

Za wytwarzanie diamentów z kosmyków włosów lub prochów zmarłych trzeba zapłacić w Europie 3,5-4 tys. euro.
- Dla Polaków byłaby to bardzo wysoka cena. Dlatego za najtańszy diament o wadze 0,03 g trzeba u nas zapłacić niespełna trzy tysiące złotych. Najczęściej otrzymujemy zamówienia na diamenty o wadze 0,25 karata - zdradza przedstawiciel firmy.

Największe zamówienie, jakie udało się dotąd zrealizować polegało na wytworzeniu 7 diamentów półkaratowych o wartości ok. 350 tys. złotych. Takie zlecenie złożyła jedna osoba, ale nie z Polski. W tym przypadku przetworzeniu na diamenty uległy wszystkie prochy zmarłej osoby.

Wydobywaniem naturalnych diamentów zajmuje się zaledwie kilka firm. Do trzech z nich - Petra Diamonds, De Beers i Alrosy - należy niemal 90 proc. światowego rocznego wydobycia. Zdaniem One Diamonds wspomniane firmy tak steruje podażą, by utrzymać jak najwyższe ceny. Polski producent oprócz tzw. Diamentów miłości i Diamentów pamięci tworzy również kamienie szlachetne z pominięciem etapu pozyskiwania węgla z włosów czy prochów. Do tego celu wykorzystuje cząstki węgla.

Cena takiego diamentu zależy od koloru i czystości. Za najrzadziej występujące w naturze diamenty naturalne o czerwonej barwie trzeba zapłacić ponad milion dolarów za karat, podczas gdy wytworzenie identycznego kamienia w warunkach laboratoryjnych to już koszt rzędu zaledwie 22 tys. dolarów. Oprócz tego znajdziemy również błękitne, zielone, pomarańczowe i żółte, których w naturze występuje najwięcej. Karatowy diament w takim kolorze kosztuje od 10 do 50 tys. dolarów. Stworzenie go w warunkach laboratoryjnych to średni wydatek 17 tys. dolarów.

Obraz
© (fot. One Diamonds)

- Diamenty syntetyczne, przez innych nazywane laboratoryjnymi, mają wszystkie właściwości diamentu naturalnego. To są dokładnie takie same kryształy z tego samego surowca, tyle że inaczej powstały. To są czynniki, które znacznie utrudniają identyfikację, kiedy chcemy je odróżnić. Można tego dokonać dopiero za pomocą bardzo drogich i wyspecjalizowanych urządzeń. W Polsce mamy zaledwie jedno takie laboratorium, które jest w stanie odróżnić diament syntetyczny od naturalnego - mówi Tomasz Kłoczewiak, prezes zarządu Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich. - Diamenty syntetyczne są kilkanaście razy tańsze, ale nie oznacza to, że są bezwartościowe - dodaje.

Jeśli ktoś chciałby sprzedać diament z prochów swoich bliskich, to nie ma co liczyć, że na tym zarobi. Producenci diamentów wytworzonych z włosów lub prochów zmarłych sprzedają je bowiem w cenie rynkowej. Fakt pochodzenia węgla od jakiejś konkretnej osoby nie wpływa na jego wartość, nie zaniża jej ani nie zawyża.

- W przypadku diamentów pamięci byłoby daleko idącym nieporozumienie mówienie o wycenie czegoś, co poza wartością diamentu, ma dodatkowy ładunek emocjonalny, którego nie da się wycenić - wskazuje Markowski.

A co na to prawo?

Polskie prawo w swoich zapisach kwestii wykorzystania ludzkich prochów nie jest precyzyjne. Niejednoznaczne są również wyroki sądów powszechnych. Jedne sądy sprzyjają dzieleniu prochów, natomiast inne nie dopuszczając takiej możliwości, twierdząc, że dysponowanie prochami nie jest możliwe i zabronione. Firma One Diamonds odpiera zarzuty o łamanie prawa. Jakkolwiek bowiem nie interpretować ustawy, firma nie jest dysponentem prochów po kremacji, a jedynie je przetwarza. - Jestem zwolennikiem tego, by umożliwić ludziom takie pożegnanie bliskich osób, na jakie mają ochotę. Podobnie w przypadku dysponowania prochami. W każdym zakładzie pogrzebowym można kupić relikwiarze, a jak wiadomo umieszcza się w nich część prochów. W świetle obowiązujących przepisów jest to naruszenie prawa - ocenia Markowski.

Zdaniem prezesa firmy wytwarzającej diamenty z ludzkich prochów to zmiany prawne nie nadążają za rzeczywistością i potrzebami ludzi.

Nie koniec kontrowersji

Oprócz Diamentów miłości, które firma zacznie oferować już za miesiąc, klienci mogą spodziewać się kolejnych nietypowych usług. Jest szansa, że pojawi się także opcja zamówienia diamentu z prochów ukochanego zwierzaka, co jest bardzo popularne za granicą. Największym problemem w naszym kraju jest przełamanie oporów społecznych, jakie mają Polacy przed kremacją i późniejszym wykorzystaniem prochów zwierząt.

- W końcu najpewniej wprowadzimy tę usługę do naszej oferty. Zajmują się tym oddzielne laboratoria. Jednak w Polsce na razie nie ma rynku, żeby zająć się zwierzętami. Jeśli pojawią się jakieś perspektywy, to na pewno stworzymy taką możliwość - ujawnia prezes One Diamonds.

Tak dla ekspansji, ale ekskluzywnej

Firma produkująca diamenty swój największy rynek zbytu dla Diamentów pamięci dostrzega w domach pogrzebowych, co ściśle wiąże się z rynkiem funeralnym. Podobno już podpisano umowy z wybranymi punktami, które będą oferować diamenty, jako formę upamiętnienia bliskich. Jak zapewnia przedstawiciel firmy, nie chodzi o masowe oferowanie produktu.
- Diamenty wymagają reprezentatywności i trzeba ograniczyć ich obecność na rynku do maksymalnie 5 proc. wszystkich firm funeralnych w Polsce. To jest górny pułap, w którym chcemy zamknąć naszą ewentualną współpracę z innymi podmiotami.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku Diamentów miłości wytwarzanych z włosów na różnego rodzaju rocznice. Tutaj rynek zbytu jest dużo większy. Ten rodzaj pamiątki może znaleźć się w portfolio wszystkich firm zajmujących się organizacją wesel.

Jak zapewnia szef One Diamonds, firma jest w stanie sama tworzyć oprawy dla wytwarzanych przez siebie kamieni, ale też zaprasza do współpracy firmy jubilerskie poszukujące alternatywy dla diamentów naturalnych.
- To są na razie plany, ale po tendencjach światowych widać, że to jeszcze nie ten etap produkcji diamentów. Teraz przede wszystkim musimy zoptymalizować koszty ich produkcji, bo to nadal dość drogi proces - ocenia Markowski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)