Trwa ładowanie...
d2a88d4
15-11-2007 08:01

Apartamenty będą drożeć jeszcze przez długie lata

Skończyło się cenowe szaleństwo na rynku nieruchomości. Stuprocentowych podwyżek już nie będzie, nie ma się jednak co łudzić, że będzie taniej. Wręcz przeciwnie. Po letnich "przecenach" nowe mieszkania od deweloperów znów zaczęły drożeć w Łodzi, Katowicach, Poznaniu i Wrocławiu. Przeliczą się ci, którzy chcieli przeczekać górkę i taniej kupić mieszkanie w przyszłym roku.

d2a88d4
d2a88d4

Według obliczeń redNet Consulting średnie ceny nowych lokali w Łodzi wzrosły w październiku o przeszło 4 proc., z 6,1 do 6,4 tys. zł za mkw. Jeszcze bardziej odczuwalna była podwyżka w uznawanych dziś za inwestycyjny raj Katowicach (9 proc., z 5,2 do 5,7 tys. zł) i Poznaniu (5,5 proc., z 7,3 do 7,7 tys. zł). Potwierdzają się więc prognozy analityków rynku mówiące, że intensywnie rozwijające się Łódź i Katowice będą powoli dobijać poziomem cen do liderów z tzw. wielkiej piątki, czyli Warszawy (8,6 tys.), Wrocławia, Krakowa, Trójmiasta i Poznania (około 7,5 tys. zł).

Drożeć będą ekskluzywne apartamenty i mieszkania w dobrych lokalizacjach - w Łodzi za takie uchodzą m.in. centrum miasta, okolice parków Zdrowie i Helenowskiego. Ceny mogą tam wzrosnąć o 10 proc. rocznie.

Wraz z rozwojem miasta pojawiać się będzie coraz więcej mieszkań o najwyższym standardzie, które siłą rzeczy zawyżać będą średnią. Do tej średniej równać będą deweloperzy oferujący lokale o niższym standardzie. Gdy rok temu firma Varitex ogłosiła, że za metr kwadratowy w apartamentowcu Marina na Julianowie trzeba będzie zapłacić 8 tys. zł, średni poziom cen w Łodzi wynosił 4 tys. zł. Później ta różnica zaczęła się szybko zmniejszać. Można się spodziewać, że ceny apartamentów przekroczą tu 10 tys. za metr.

Najważniejszym czynnikiem wpływającym na ceny będzie oczywiście gra popytu i podaży. Maciej Dymkowski z redNet Consulting mówi, że górny pułap, który mogą zaakceptować klienci w Łodzi w najbliższych miesiącach, to 6,5 tys. zł. Pamiętać jednak należy, że rok temu eksperci przewidywali: 3,5 tys. zł to granica, powyżej której nie da się już sprzedawać mieszkań w tym mieście.

d2a88d4

Poza tym deweloperzy przyznają też po cichu, że są w stanie manipulować cenami, regulując podaż. Wystarczy nieznacznie opóźnić kilka inwestycji, by rynek znów zaczął odczuwać głód, a mieszkania zaczęły drożeć.

To, że w Łodzi i innych miastach ceny wzrosły w latach 2005-2007 o przeszło 100 proc., zawdzięczamy całemu splotowi okoliczności. Jak mówi Dymkowski, na rynek wszedł w tym czasie wyż demograficzny z lat 1974-1984. W ciągu 5 lat staniały kredyty hipoteczne. W 2001 r. banki udzielały pożyczek na około 21 proc. W 2006 r. oprocentowanie spadło do zaledwie 5 proc. Banki zaczęły liberalizować zasady przyznawania kredytów. Teraz sytuacja zaczyna się odwracać.
Rada Polityki Pieniężnej wkrótce po raz czwarty w tym roku podniesie stopy procentowe (do 5 proc.), co sprawi, że kolejna grupa osób straci zdolność kredytową pozwalającą na kupno najtańszego lokum. Banki zorientowały się już, że pochopnie udzieliły zbyt wielu kredytów tzw. ryzykownym klientom, dlatego zaczynają bardziej rygorystycznie podchodzić do składanych wniosków. Eksperci oceniają, że sytuacja ta uderzy głównie w rynek wtórny. Jak mówi Mirosław Zięba, właściciel łódzkiego biura nieruchomości MezComp, realna cena za metr kwadratowy mieszkania o niskim standardzie w wielkiej płycie to 4 tys. zł, a klienci coraz dłużej i uważniej przebierają w ofertach. Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach woj. łódzkiego.

W Radomsku za metr mieszkania w przyzwoitej lokalizacji zapłacić trzeba 3 tys. zł, cena nie zmienia się jednak od roku. W Skierniewicach średnia cena spadła z ponad 4 do 3,5 tys. zł za metr kwadratowy. Przewiduje się jednak, że mieszkania zaczną drożeć po ukończeniu budowy szybkiej kolei między Łodzią i Warszawą. Wszystko za sprawą pracujących w stolicy.

Piotr Brzózka
POLSKA Dziennik Łódzki

d2a88d4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2a88d4