Banki mają skąd wziąć pieniądze, ale boją się ryzyka kredytowego
Większość giełdowych banków chwali się przewagą depozytów nad kredytami. Te, które częściowo finansują się pieniędzmi od spółek matek, zapewniają, że nadal mogą liczyć na pomoc. Dlaczego więc bankowcy twierdzą, że brakuje im środków na kredyty?
Właściciele polskich banków, między innymi dzięki pomocy otrzymanej od swoich rządów, mają gotówkę, którą mogliby przekazać swoim córkom. Polskie instytucje zapewniają, że nie mają problemów z pozyskiwaniem pieniędzy od spółek matek. Ponadto sześć z dziewięciu największych banków notowanych na warszawskiej giełdzie nadal może pochwalić się nadwyżką depozytów nad kredytami.
Dlaczego więc te instytucje domagają się pomocy od Narodowego Banku Polskiego, a nie zwracają się do spółek matek lub nie finansują akcji kredytowej z posiadanych depozytów?
Siedzą na gotówce
- _ Oczywiście, mamy mnóstwo gotówki, którą moglibyśmy przeznaczyć na kredyty _ - mówi przedstawiciel jednego z banków, w których wartość depozytów znacznie przewyższa sumę udzielonych kredytów. - _ Nie będziemy jednak sypać pieniędzmi dla przedsiębiorstw, kiedy wszyscy mówią o spowolnieniu gospodarczym. W takiej sytuacji trzeba siedzieć na gotówce, a nie udzielać ryzykownych pożyczek, które w dużej części nie będą później spłacane _ - dodaje bankowiec.
Takie wypowiedzi można jednak usłyszeć tylko przy zapewnieniu anonimowości. Oficjalnie przedstawiciele banków zapewniają, że chcą finansować przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe, ale nie mają na to pieniędzy. Dotychczas udało im się przekonać NBP do wcześniejszego wykupienia obligacji, co da bankom 8,2 mld zł dodatkowej płynności. Obecnie lobbują za obniżeniem stopy rezerwy obowiązkowej (czyli wartości środków, które banki muszą odkładać w NBP od każdej złożonej u nich lokaty) z 3,5 do 2 proc., co pozwoliłoby uwolnić dodatkowe 8 mld zł.
Matki nie odmawiają pomocy
Właściciele polskich banków mają gotówkę, którą mogą im pożyczyć. Tylko w ubiegły piątek banki komercyjne ze strefy euro złożyły w Europejskim Banku Centralnym na jednodniowych lokatach oprocentowanych na 2 proc. rekordowe 315 mld euro. Tego samego dnia pożyczyły od niego jedynie 1,5 mld euro. Okazuje się, że europejskie instytucje nie mają innego sposobu na spożytkowanie dużej części pieniędzy, które EBC wpompował w nie w ostatnich miesiącach.
-_ Europejskie instytucje finansowe najpierw pożyczyły pieniądze od banku centralnego... a teraz oddają część z nich z powrotem na nisko oprocentowane lokaty, ponieważ nie mają co z nimi zrobić _ - tłumaczy Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao.
Przedstawiciele polskich banków, które finansują część akcji kredytowej dzięki pożyczkom od spółek matek, zapewniają, że nie mają problemu z pozyskaniem pieniędzy. - _ W 2008 r. w ramach pięciu transakcji pożyczyliśmy od grupy KBC łącznie 800 mln euro i 200 mln franków szwajcarskich. Ostatnią dużą transakcję zawarliśmy w październiku, już po wybuchu kryzysu finansowego _ - mówi Monika Nowakowska, rzecznik Kredyt Banku. Przedstawicielka tej instytucji zapewnia, że spółka może w każdej chwili otrzymać kolejne pożyczki. - Na bieżąco zaciągamy niewielkie zobowiązania - przyznaje rzecznik.
Również BRE Bank zapewnia, że nie ma problemu z pozyskaniem finansowania od Commerzbanku. - _ Dokapitalizowanie naszej spółki matki nie wpływa na dotychczasowe bardzo dobre relacje z BRE _ - mówi Paulina Rutkowska, rzecznik tej instytucji.
W ostatnich tygodniach 2008 r. polska instytucja otrzymała od niemieckiego właściciela dwie pożyczki o łącznej wartości 2 mld franków szwajcarskich. Znaczna część tej kwoty została przeznaczona na refinansowanie istniejącego portfela kredytowego, jednak ponad 0,5 mld franków bank może wydać na udzielanie kolejnych pożyczek. Przedstawiciele BRE przyznają, że koszt finansowania pozyskiwanego z Commerzbanku od czasu wybuchu kryzysu finansowego znacznie się zwiększył, ale jednocześnie podwyższono marże na udzielanych kredytach.Również Józef Wancer, prezes BPH, zapewnia, że Bank BPH ma otwarte linie kredytowe w koncernie GE, ale nie musi z nich korzystać.
Jednak zdecydowana większość spośród największych banków może finansować akcję kredytową bez potrzeby ubiegania się o pomoc u swojego właściciela. Rekordzista - ING BSK, który od wielu lat prowadził bardzo konserwatywną politykę kredytową, na pożyczki wydał 43 proc. posiadanych depozytów. Również największy polski bank - Pekao, może pochwalić się znaczną nadpłynnością. Wskaźnik kredytów do depozytów w jego przypadku wynosi 82 proc.
Kryzysowy lobbing
Dlaczego więc instytucje finansowe zwracają się z kolejnymi prośbami o pomoc do NBP?
Eksperci wyjaśniają, że banki myślą głównie o własnym interesie. - _ Jeśli NBP posłucha bankowców i obniży stopę rezerwy obowiązkowej, to uwolnione w ten sposób pieniądze zwiększą rentowność ich własnych portfeli _ - tłumaczy Michał Sobolewski, analityk Domu Maklerskiego IDMSA. Jego zdaniem, banki mogą wykorzystać obecną sytuację gospodarczą, aby wywalczyć korzystne rozwiązania.
- _ Przy okazji kryzysu finansowego możemy uzyskać poręczenia Skarbu Państwa dla udzielanych kredytów. Dzięki temu rząd weźmie na siebie część ponoszonego przez nas ryzyka _ - przyznaje wspomniany wcześniej bankowiec. - _ Instytucje finansowe obawiają się, że wkrótce będą musiały zmierzyć się z problemem niespłacanych kredytów, co zmniejszy ich zyski. Dlatego oczekują między innymi, że państwo weźmie na siebie część ryzyka _ - ocenia Michał Sobolewski.
Banki pochwalą się płynnością
W ostatnich tygodniach 2008 r. banki powoli wygaszały wojnę o depozyty klientów indywidualnych i rozpoczęły bój o pieniądze korporacji. Dlaczego?
Wszystkim instytucjom zależało, aby w raportach podsumowujących ubiegły rok wykazać jak największą przewagę depozytów nad kredytami. Największe instytucje oferowały nawet 9 proc. za oszczędności firm. Były to jednak depozyty krótkoterminowe. Dane, które wkrótce zaprezentują banki, mogą być więc mylące, w pierwszych dniach nowego roku bowiem znaczna część tych pieniędzy powróciła do banków, w których były zdeponowane wcześniej na mniej korzystnych warunkach.
Dlaczego podskoczyła wartość kredytów?
W ostatnich miesiącach banki ograniczały dostępność kredytów zarówno dla gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorców. Mimo to oficjalne dane Narodowego Banku Polskiego nie wykazują zmniejszenia dynamiki wzrostu wartości portfela kredytowego. Dlaczego?
- _ To przede wszystkim efekt znacznego osłabienia złotego w ostatnich miesiącach. 20 proc. wszystkich zobowiązań przedsiębiorców wobec banków jest denominowana w walutach obcych. Wzrost ich kursów powoduje zwiększenie wartości portfela kredytowego _ - wyjaśnia Maja Goettig, główna ekonomistka Banku BPH. Jeszcze wyraźniej widać tę zależność w przypadku zobowiązań gospodarstw domowych. Kredyty walutowe odpowiadają za 37 proc. wartości wszystkich zobowiązań gospodarstw domowych. Dotyczy to przede wszystkim kredytów hipotecznych.
- _ Dodatkowym wyjaśnieniem wzrostu wartości zobowiązań przedsiębiorstw jest wykorzystywanie przez nie już istniejących linii kredytowych _- tłumaczy Maja Goettig. Dzisiaj poznamy dane o podaży pieniądza. Dowiemy się m.in., jaka była zmiana wartości portfeli kredytowych w grudniu.
Jacek Wiśniewski główny ekonomista Raiffeisen Banku Polska
W ostatnich kwartałach poduszka płynnościowa polskiego sektora bankowego mocno się skurczyła. Jednak nadal instytucje finansowe charakteryzuje nadpłynność. Potwierdzają to transakcje zawierane każdego tygodnia z Narodowym Bankiem Polskim. Okazuje się bowiem, że banki komercyjne składają w banku centralnym o miliard złotych więcej, niż z niego pożyczają. Również sytuacja na rynku międzybankowym od grudnia 2008 r. systematycznie się poprawia. Coraz częściej zawierane są transakcje o terminach zapadalności dłuższych niż tydzień. Zdarzają się nawet pożyczki na miesiąc, co jeszcze kilka tygodni temu było nie do pomyślenia.
Piotr Rutkowski Parkiet
Bankowcy wciąż narzekają, że brakuje im pieniędzy na udzielanie nowych kredytów. Rzeczywiście wartość kredytów od niemal roku przewyższa sumę zebranych depozytów. Banki zapełniały dotychczas tę lukę głównie pożyczkami od spółek matek. Te instytucje, którym brakuje oszczędności klientów na nowe kredyty, zapewniają jednak, że nadal mogą liczyć na pieniądze matek. Również te, które mają nadmiar zgromadzonych lokat, nie powinny szukać wymówek dla ograniczenia akcji kredytowej. Dlaczego więc bankowcy domagali się wykupu obligacji przez NBP, a teraz lobbują za obniżką stopy rezerwy obowiązkowej? Żeby zarobić. Pieniądze, które "marnują się" w banku centralnym, z pewnością lepiej zapracują w ich bilansach.
Piotr Rutkowski
Tekst z kolumny nr 4 Gazety Giełdy Parkiet