Będzie mniej stołków, będą pieniądze
Donald Tusk i jego partia chce spełnić jedną ze swoich wyborczych obietnic. Zmniejszyć Sejm i Senat. Nie wchodząc w to, czy jest to zagrywka polityczna, czy szczera chęć odchudzenia wydatków, sprawdziliśmy, ile budżet zyskałby na mniejszej liczbie parlamentarzystów.
14.09.2010 | aktual.: 24.09.2010 11:31
PO proponuje ograniczenie liczby posłów do 300 (z 460), Senat miałby się skurczyć do ok. 49 osób (liczba ta, w zależności od ludności, mogłaby się minimalnie zmieniać). W sumie w parlamencie zwolniłoby się 211 stołków. A to dałoby już nieliche oszczędności.
Parlamentarzystom przysługuje uprawnienie do otrzymywania uposażenia poselskiego. Otrzymują je posłowie zawodowi, czyli tacy, którzy zrezygnowali z dotychczasowej pracy zawodowej lub prowadzenia firm. Ci, którzy chcą dalej być aktywni w swoim zawodzie, otrzymują tylko i wyłącznie - nieopodatkowaną - dietę poselską (oczywiście przysługuje ona także posłom zawodowym), która wynosi 25 proc. uposażenia.
Dziś wysokość uposażenia jest obliczana na podstawie wynagrodzenia podsekretarza stanu i wynosi 9892,30 zł miesięcznie. Dieta poselska to kolejne 2569,53 zł na miesiąc. W ciągu roku uposażenie każdego posła wynosi ok. 118 707,60 zł, do tego mogą dojść różnego rodzaju dodatki (20 proc. uposażenia dla posłów pełniących funkcję przewodniczącego komisji, 15 proc. zastępcy przewodniczącego, 10 proc. przewodniczących stałych podkomisji).
W ciągu roku poseł uzbiera także 30 834,36 zł z diet poselskich, te mogą być zmniejszane, np. za nieusprawiedliwiane nieobecności. Dla potrzeb wyliczeń przyjmijmy jednak, że wszyscy posłowie i senatorowie, których ubędzie, są zawodowymi parlamentarzystami (trudno powiedzieć, czy ubyłoby więcej zawodowych czy niezawodowych posłów) i nie mają żadnych dodatków ani kar.
Suma jest zatrważająca: 31 553 353,56 zł, a to jeszcze nie koniec! Każdy poseł prowadzi swoje biura. Z tego tytułu, co miesiąc, przysługuje mu 10 150 zł.
Gdyby 211 parlamentarzystów nie musiało ich prowadzić, w kasie państwa zostałoby 25 699 800 zł.
W sumie na samych tylko wypłatach dla posłów (a przecież nie są to jedyne wydatki, do tego dochodzą zwroty różnych kosztów, itd.) dałoby 57 253 153,56 zł oszczędności.
Poświęcenie 211 stołków dałoby przynajmniej 60 mln zł oszczędności rocznie. Wydawałoby się, że nikt nie będzie przeciw. Okazuje się, że gdy tylko na posiedzenie rządu trafił taki pomysł, opozycja i koalicyjne PSL podniosły larum, że to zamach na demokrację, ograniczenia, które mają zwiększyć hegemonię PO, utrudnić innym wejście do parlamentu, itd. A wcześniej wszyscy mówili, że oszczędności trzeba szukać w nadmiernie rozdmuchanej administracji…
Dobrze, że premier nie proponuje na razie zmian w Konstytucji, dzięki którym prezydent wybierany byłby przez Zgromadzenie Narodowe… To dopiero by opozycja narzekała… Tylko że ten spokój i cisza opozycji też ma swoją cenę... ok. 121 mln zł, ponieważ tyle właśnie kosztowały PKW ostatnie wybory prezydenckie.
Jan Kaliński, Wirtualna Polska