Belka chce walczyć z inflacją
Prezes NBP Marek Belka uważa, że aprecjacja złotego przyczyni się do ograniczenia inflacji, której źródła leżą głównie poza Polską. Belka uważa też, że choć złoty ma potencjał aprecjacyjny, stał się walutą spekulacyjną i podlega olbrzymim wahaniom, co znacznie ogranicza możliwość precyzyjnego wpływania na kurs. Drastyczne podwyżki stóp procentowych mogłyby skutkować deflacją.
27.04.2011 | aktual.: 27.04.2011 11:13
-Aprecjacja złotego sprawi, że eksporterzy i potencjalni kredytobiorcy będą mieli trochę gorzej, ale na tym polega niedopuszczenie do nadmiernego rozgrzania gospodarki i eliminacja inflacji pochodzącej z wewnątrz - powiedział Belka w rozmowie z tygodnikiem "Polityka".
Jego zdaniem jednak źródła inflacji leżą głównie poza polską gospodarką - rosną przede wszystkim ceny paliw i żywności.
- Przy obecnych wzrostach cen żywności i paliw utrzymanie celu inflacyjnego w niemalże każdym miesiącu jest niemożliwe - powiedział.
- Można byłoby to osiągnąć poprzez drastyczne podwyżki stóp - po pół roku mielibyśmy taki spadek aktywności gospodarczej, że spadłaby konsumpcja benzyny i moglibyśmy wywołać deflację w reszcie gospodarki - dodał.
Marek Belka powiedział, że złoty stał się walutą spekulacyjną.
- (...) poprzez wpływ na złotego możemy szybciej i skuteczniej, ale w sposób jeszcze mniej precyzyjny oddziaływać na poziom cen. Bo jeżeli złoty będzie silniejszy, to chociażby na stacji benzynowej ceny przestana rosnąć, a może nawet spadną. Problem w tym, że choć złoty ma potencjał aprecjacyjny (...) - to stał się jednocześnie walutą "spekulacyjną". Mamy jeden z najbardziej płynnych rynków walutowych świata (...). Stąd też złoty podlega olbrzymim wahaniom (...). Z tego powodu mamy stosunkowo niewielką możliwość precyzyjnego wpływania na kurs złotego - powiedział.
Belka uważa, że zacieśnienie polityki pieniężnej sprawi, że gospodarka nie będzie wydawała wewnętrznych impulsów inflacyjnych.
-(...) Innymi słowy staramy się zapobiec jej przegrzaniu. To ma swój wpływ na kurs złotego - gdyby stopy były dalej na najniższym poziomie, złoty byłby słabszy. Tutaj toczy się pewna +gra+ między bankiem centralnym a rynkami finansowymi o to, kto komu narzuci oczekiwania inflacyjne (...) - powiedział.
Zdaniem prezesa NBP oddziaływanie na inflację poprzez stopy procentowe jest w Polsce relatywnie słabe i odroczone.
- Podnoszenie stóp powoduje oczywiście osłabienie koniunktury gospodarczej. W Polsce ten wpływ jest relatywnie słaby, bo nasza gospodarka jest mało uzależniona od kredytów. (...) Polskie przedsiębiorstwa mają wyjątkowo wysoką rentowność i są w stanie finansować się z własnych zysków. (...) także zadłużenie gospodarstw domowych jest w Polsce niskie - powiedział. (PAP)
mak/ asa/