Bez LNG polska bezbronna w gazowej wojnie
Przez nasze kuchenki gazowe przepływa aż 3/4 gazu z Rosji. Choć od lat mówi się o uniezależnieniu energetycznym, to od Gazproum błękitnego paliwa kupujemy coraz więcej - donosi "Rzeczpospolita".
09.05.2014 | aktual.: 09.05.2014 10:25
Przez nasze kuchenki gazowe przepływa aż 3/4 gazu z Rosji. Choć od lat mówi się o uniezależnieniu energetycznym, to od Gazpromu błękitnego paliwa kupujemy coraz więcej - donosi "Rzeczpospolita".
Zdaniem gazety dywersyfikacja dostaw ropy naftowej i gazu jest obecnie na poziomie sprzed dziesięciu lat. Choć sporo się u nas mówi i planuje, to nadal większość surowców energetycznych sprowadzamy z Rosji.
Według statystyki celnej w 2003 roku sprowadziliśmy aż 95 proc. ropy naftowej od rosyjskich dostawców. Z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego w 2013 roku ponad 93 proc. baryłek z ropą przetworzonych przez nasze rafinerie pochodziło z pól naftowych na wschód od Moskwy. "Rz" dodaje, że faktyczne liczby przedstawiają się jeszcze gorzej, bo przecież zakłady Orlenu i Lotosu mają dziś dużo większe moce przerobowe niż przed dekadą. Surowca też kupujemy więc więcej.
Nieco lepiej wygląda statystyka gazowa. Na początku wieku sprowadzaliśmy z Rosji ok. 53 proc. błękitnego paliwa zużywanego w naszym kraju. Po kilku gazowych pistoletach przyłożonych np. Białorusi, co miało konsekwencje w postaci braku surowca dla polskich firm, odsetek ten zmniejszył się nieznacznie. Jednak obecnie wrócił do dawnych poziomów.
Trzeba jednak dodać, że z 16 mld m sześc. gazu zużytego przez Polaków, aż 9 mld (ok. 77 proc.) pochodzi z kontraktu jamalskiego. Po prostu część rosyjskiego gazu kupujemy z Czech oraz Niemiec.
"Rzeczpospolita" pisze jednocześnie, że choć ropę naftową sprowadzamy niemal wyłącznie z Rosji (nasze rafinerie są przystosowane do przerobu bardziej zasiarczonej ropy Ural, dzięki czemu mają przewagę konkurencyjną), to w każdej chwili gdański Naftoport może przyjąć też tankowce z innych krajów. Gazeta dodaje, że jego możliwości przeładunkowe zaspokoją spokojnie nasze potrzeby. Problemem jest tylko słabo rozbudowana sieć wewnętrznych ropociągów.
Dużo gorzej sytuacja wygląda z gazem. Przez nadal budowany terminal LNG w Świnoujściu przejść może rocznie jedynie 5 mld m sześc. gazu. Kolejne 4,5 mld m sześc. to krajowe wydobycie, które od lat stoi na tym samym poziomie. Co z pozostałymi brakami wynoszącymi ok. 6,5 mld m sześc.? Częściowo można to łatać importem z Niemiec.