Bez wsparcia polityków to już nie ten biznes
Kiedyś biznesmeni mogli robić interesy z pomocą polityki. Dzisiaj politycy unikają powiązań z biznesem jak ognia. Na czym cierpi rozwój polskiej przedsiębiorczości. Nic dziwnego, że Kulczyk czy Krauze uciekają ze swoimi interesami poza granice naszego kraju - czytamy w tygodniku "Polityka".
14.08.2013 | aktual.: 19.08.2013 09:08
Kiedyś biznesmeni mogli robić interesy z pomocą polityki. Dzisiaj politycy unikają powiązań z biznesem jak ognia, na czym cierpi rozwój polskiej przedsiębiorczości. Nic dziwnego, że Kulczyk czy Krauze uciekają ze swoimi interesami poza granice naszego kraju - czytamy w tygodniku "Polityka".
Tygodnik przypomina bliskie relacje Jana Kulczyka i Ryszarda Krauze z politykami. Umożliwiły im one stworzenie potężnych biznesów. Obaj przed laty mieli identyczne, biznesowe know-how, a najlepsze interesy robili z państwem.
Kulczyk (zwany przez współpracowników Doktorem) przez lata kupował, sprzedawał, zarabiał, a dzisiaj poza kawałkiem autostrady nie zostawił w Polsce niczego, co by sam zbudował. Krauze natomiast dorobił się na kontraktach informatycznych, m.in. na umowie Prokomu z ZUS na budowę systemu informatycznego. Bioton miał się stać globalną firmą biotechnologiczną. Krauze stworzył też prężnie działającego dewelopera - Polnord. Część swoich gruntów przekazał pod budowę Świątyni Opatrzności w warszawskim Wilanowie.
Ryszard Krauze i Jan Kulczyk byli uznawani za modelowych polskich oligarchów. Nic jednak nie trwa wiecznie. Jak pisze "Polityka", imperium Kulczyka zaczęło drżeć w posadach w kwietniu 2004 roku po wybuchu tzw. afery Orlenu. Sensację i medialną gorączkę budziły opowieści podczas spotkań komisji śledczej o kolacjach wiedeńskich, podczas których biznesmen miał się spotykać z byłym rosyjskim szpiegiem Ałganowem.
Zasiadający w komisji usiłowali udowodnić tezę, że celem spotkań z Ałganowem była chęć sprzedaży Rosjanom całego polskiego sektora naftowego, pozbawiając naród energetycznego bezpieczeństwa. To się nie udało. Pokazano tylko, że największą polską firmą, PKN Orlen, zarządzał tak naprawdę Kulczyk, który miał ustalać skład rady nadzorczej podczas spotkań z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i premierem Leszkiem Millerem. Po zamieszaniu Kulczyk zdecydował się opuścić kraj i przenieść swoje inwestycje za granicę, obawiając się o ich bezpieczeństwo.
Krauze miał natomiast nadzieję, że po wyborach, w których zwyciężył PiS, zaprocentuje jego znajomość z Lechem Kaczyńskim. Ale nowa władza wypowiedziała wojnę układowi. W 2007 roku wybuchła tzw. afera gruntowa, która miała pogrążyć Andrzeja Leppera, zmiotła przy okazji Krauzego. Wprawdzie winy oligarsze nie udowodniono, ale ta nagonka polityczna spowodowała, że akcje jego spółek na GPW zaczęły błyskawicznie tanieć. Wówczas Krauze wyjechał z kraju.
Dzisiaj Kulczyk jest najbogatszym Polakiem. Ma 11 mld zł majątku, 3 proc. akcji SAB Miller, z sukcesem poszukuje ropy i gazu w różnych zakątkach świata. Żeby jednak spotkać się z prezydentem Nigerii Goodluckiem Johnatanem, potrzebował wsparcia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który należy do rady doradców Kulczyka.
Zdaniem "Polityki" Kulczyk radzi sobie w biznesie międzynarodowym, ale aby przejść do historii, potrzebowałby wsparcia polityków. Doktor chętnie podjąłby się roli przewodnika dla innych firm, chcących inwestować w Afryce. Wie jednak, że żaden prezes wielkiej, kontrolowanej przez państwo firmy nie odważy się na wspólne przedsięwzięcie bez błogosławieństwa premiera. A z tym może być trudno. Kulczyk chciał kupić poznańską Eneę, jednak odmowa sprzedaży pokazuje, że w polskiej energetyce nadal wciąż jest persona non grata.
Kulczykowi łatwiej rozmawia się z premierami obcych państw niż z własnym. Nie robi interesów ani z Orlenem, ani z PGNiG, ani z KGHM. Dogaduje się za to z Katarczykami, z którymi ma wydobywać surowce w Afryce i Ameryce Południowej.
Kiedy kilka miesięcy temu Donald Tusk jako pierwszy polski premier od 1989 roku odwiedził Afrykę subsaharyjską, prezentację możliwości biznesowych prowadził tam Sebastian Kulczyk, syn najbogatszego Polaka. Ale w spotkaniu premier Tusk nie uczestniczył, byli tylko przedstawiciele PKN Orlen, PGNiG i KGHM. Jeden ze współpracowników Kulczyka stwierdził, że gdyby premier pojawił się na takim spotkaniu, musiałby się pewnie z tego gęsto tłumaczyć.
Interesy Krauzego idą o wiele gorzej. Wartość Petrolinvestu drastycznie spadła (do 140 mln złotych). Firma ropy w Kazachstanie wciąż nie odkryła, a właśnie zabrakło jej kasy na wiercenia (wg analityków wydała już na to 1 mld zł). Krauze nie ma już Prokomu, który sprzedał, wiedząc, że nie może liczyć na intratne kontrakty z państwem.
Jak konkluduje tygodnik, Kulczyk i Krauze zamknęli rozdział pt. Polska Oligarchia. Pozostał po niej wielki strach, który paraliżuje polskich polityków i nie pozwala im przejść do kolejnej epoki, w której konstruktywnie wspieraliby polsku biznes. "Utknęliśmy w czarnej dziurze lęku i braku zaufania" - konkluduje "Polityka".