Bezrobocie rośnie, a absolwenci chcą na rękę 3 tys. zł

Młodzi ludzie mają duże wymagania, np. inżynier tuż po dyplomie chce zarabiać minimum 3 tys. zł na rękę, oczywiście w grę wchodzi tylko praca etatowa wraz z licznymi świadczeniami.

Bezrobocie rośnie, a absolwenci chcą na rękę 3 tys. zł
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

14.05.2013 | aktual.: 14.05.2013 12:15

Inżynier tuż po dyplomie chce zarabiać minimum 3 tys. zł na rękę. Interesuje go umowa o pracę wraz z licznymi świadczeniami. Jak to się ma do rosnącego bezrobocia wśród absolwentów, które w tym roku ma sięgnąć 30 proc. (np. w 2011 r. bez pracy było 26 proc.)? Może nie jest aż tak źle?

2 tys. zł na rękę? Szefie, nie obrażaj mnie

Dziś absolwenci (głównie kierunków technicznych) marzą o pracy etatowej w pełnym wymiarze - interesuje ich umowa na czas nieokreślony, . Chcą pracować w firmie, w której będą się mogli rozwijać – za 10 lat chcą zarabiać przynajmniej dwa razy tyle, co na początku. Powtarzają, że są specjalistami, bez których szefowie sobie nie poradzą.

Potwierdzają to najnowsze wyniki badań firmy doradczej Deloitte – jeszcze dwa lata temu absolwenci oczekiwali, że w pierwszej pracy dostaną średnio 2,1 tys. zł netto, a na początku 2013 r. chcieli zarabiać ponad 2,8 tys. zł netto.

"Wzrost oczekiwań może być wynikiem większych inwestycji w siebie, jakie poczynili młodzi lub ich gotowości do poniesienia większych wyrzeczeń dla pracy" – mówiła PAP Halina Frańczak, autorka badań z Deloitte.

Z kolei dr Halina Sobocka-Szczapa z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych twierdzi, że młodzi Polacy często porównują się ze swoimi rówieśnikami mieszkającymi np. w Wielkiej Brytanii czy Niemczech.

"Absolwenci przez portale społecznościowe mają dziś większy kontakt z rówieśnikami z zagranicy i gdy dowiadują się, ile ich kolega z podobnymi kwalifikacjami dostaje na rękę, chcą tak samo, nie biorąc pod uwagę polskich realiów" – mówiła PAP dr Halina Sobocka-Szczapa.

Co na to absolwenci?

- Jestem po ekonomii, studiowałem w języku angielskim, do tego znam jeszcze francuski, niemiecki. Wysłałem kilka CV i byłem na rozmowach, ale nie podobają mi się warunki oferowane przez szefów. W jednej firmie proponowano mi 1,8 tys. zł na rękę! Pracodawca tłumaczył mi, że nie mam doświadczenia, a ekonomia to bardzo szerokie zagadnienie, po tych studiach wie się wszystko i nic. Zdębiałem! Inni pracodawcy również proponowali umowę na czas określony lub staż za grosze. Nie chcę takiej pracy, to upokarzające – mówi Tomasz, absolwent, kończył studia w Warszawie, na jednej z prywatnych uczelni.

Podobnych wypowiedzi jest wiele. Na naszym forum niedawno wypowiedział się absolwent, który czuje się dotknięty tym, że zaproponowano mu na rozmowie kwalifikacyjnej 2,2 tys. zł na rękę. Jest informatykiem bez doświadczenia zawodowego, w czasie studiów odbył kilkumiesięczny staż, twierdzi jednak, że jest wysokiej klasy specjalistą, cenionym na studiach przez wykładowców.

„Nie będę pracował za 2 tysiące, to skandal! Nie rozumiem dlaczego pracodawcy traktują wybitne jednostki jak śmieci!” – pisze nasz forumowicz.

Absolwent absolwentowi nie jest równy

A może niektórzy absolwenci mają zbyt wygórowane oczekiwania, wyśrubowane ambicje i ich główną cechą jest pycha? A może jednak powinni się cenić, mówić, że płaca jest nieadekwatna do ich umiejętności? Jak to się ma do rosnącego bezrobocia wśród młodych. Według specjalistów panuje przepaść między oczekiwaniami młodych: informatycy mogą żądać wygórowanych pensji, jest ich mało na rynku; z kolei osoby po studiach humanistycznych łapią się jakiegokolwiek zajęcia, pracują za grosze i muszą być zadowoleni z umów czasowych.

- Mamy na rynku rozwarstwienie - część młodych może dyktować warunki, reszta musi się godzić na wszystko co, proponuje szef. Dziś bezrobocie najbardziej dotyka absolwentów oraz matki, które chciałby wrócić do pracy po urodzeniu dziecka - twierdzi Joachim Grochulski, doradca personalny z Green Jobs.

Eksperci radzą młodym dokształcać się lub wręcz zmieniać kwalifikacje. Uważają, że dwudziestolatkowi, który od kilku lat pracuje poniżej swoich możliwości, trudno będzie się wyrwać i pracować na lepszym stanowisku. To nie jest nowy problem.

Na przykład jeszcze kilka lat temu młodzi ludzie musieli wyjeżdżać za granicę i pracować poniżej swoich kwalifikacji, by w ogóle mieć z czego żyć. Ci, którzy zostali w Polsce, po wielomiesięcznym poszukiwaniu pracy, decydowali się na cokolwiek – np. pracę w sklepie lub supermarkecie na czarno. Wsiąkali w taką pracę i już nigdy nie udało im się znaleźć zatrudnienia zgodnego z kwalifikacjami. Dla szefów było podejrzane, że ktoś np. po studiach ekonomicznych przez 3 lata pracował jako kasjer.

Socjolog, który sprzedaje pralki

- Ze mną tak było – mówi Piotr Dołęga, przedstawiciel handlowy z Gdańska, sprzedaje urządzenia AGD od 4 lat, wcześniej sprzątał sklep ze sprzętem, potem w nim sprzedawał, 10 lat temu ukończył socjologię. – Po studiach odbyłem tylko staż zgodny z zawodem, potem nigdzie nie mogłem znaleźć zatrudnienia, matka załatwiła mi pracę w sklepie, żebym robił cokolwiek. Przez lata byłem na jej utrzymaniu, potem dostałem etat. Takie były czasy wtedy, pamiętam że z mojego roku tylko 2 osoby nie wyjechały za granicę do pracy. Wtedy wszyscy emigranci pracowali jak w obozie pracy, spali na pryczach w tragicznych warunkach, nie narzekali, bo chcieli cokolwiek zarobić. Gdy zacząłem szukać pracy w zawodzie, pracodawcom nie podobało się, że pracowałem w sklepie, że nie mam doświadczenia. W taki oto sposób do dziś pracuję poniżej kwalifikacji, w branży urządzeń AGD i nie mam żadnych widoków na zmianę tego stanu rzeczy. Byłbym świetnym socjologiem pracującym chociażby na uczelni, a muszę sprzedawać pralki.

KW/ AK.WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)