Bezrobocie w latach 90. – to był prawdziwy szok

Stopa bezrobocia skoczyła od kilku procent w roku 1990 do 17 proc. w 1993. O tych trudnych czasach rozmawiamy z dr hab. Sylwiusz Retowski, profesorem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, kierownikiem Zakładu Psychologii Organizacji i Marketingu na sopockim wydziale SWPS

Bezrobocie w latach 90. – to był prawdziwy szok
Źródło zdjęć: © PAP/ Krzysztof Świderski

19.02.2014 | aktual.: 19.02.2014 13:37

.
Panie profesorze, bezrobocie istniało zawsze, również w PRL. Poważnym problemem społecznym stało się jednak dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Jak sobie z nim poradziliśmy, od strony psychologicznej, jako społeczeństwo? Być może niektórzy nie potrafią się odnaleźć „w bezrobociu” jeszcze i dziś?

Bezrobocie pierwszej połowy lat 90. było szokiem dla społeczeństwa. Właściwie nikt nie był przygotowany na wystąpienie zjawiska o takiej skali. Szczególnie trudne sytuacje wystąpiły w regionach, gdzie wystąpiło bezrobocie strukturalne (np. na terenach popegeerowskich lub na obszarze przemysłowym wokół Wałbrzycha). Psychologowie podejmowali wtedy pionierskie próby opisania zjawiska bezrobocia, nie było jednak środków ani odpowiedniej wiedzy, aby bezrobotnym udzielać pomocy psychologicznej.

Jak w tamtych latach pomagano bezrobotnym uporać się psychicznie z problemem braku pracy? Czy np. zwalnianym w ramach zwolnień grupowych oferowano jakieś psychologiczne wsparcie? Bo dziś mówi się o tym, że całe grupy – choćby pracownicy PGR-ów – zostały właściwie pozostawione same sobie.

Wydaje się, że niestety w latach 90. państwo i jego instytucje nie były w stanie udzielać odpowiedniego wsparcia psychologicznego osobom bezrobotnym, szczególnie tym z obszarów zdegradowanych gospodarczo. Myślę, że w kraju można znaleźć wiele obszarów, gdzie doszło wówczas do całkowitej „zapaści” gospodarczej i społecznej. Nie były to jedynie obszary byłych PGR-ów. Z drugiej strony, trudno tu o jednoznaczną ocenę, gdyż w tamtych czasach system pomocy społecznej właściwie dopiero kształtował się.

A jak to wyglądało później, czy wraz z wejściem do UE pojawiły się jakieś nowe metody wspierania bezrobotnych od strony psychologicznej?

Wraz z wejściem do Unii osoby pracujące z bezrobotnymi zyskały merytoryczne wsparcie instytucji unijnych. Wydaje się, że, pomijając kwestie biurokracji z tym związanej, nastąpił spory postęp. W tej chwili można szerzej korzystać z doświadczeń krajów „starej Unii”, w których przecież od dziesiątków lat wspiera się osoby bezrobotne. Oczywiście trzeba mieć także świadomość, że nie ma prostych przepisów na skuteczne wspieranie bezrobotnych. Często liczy się specyfika kraju bądź regionu. Z zebranych doświadczeń wynika, że niestety skuteczne pomaganie jest drogie, bo zwykle zajmuje sporo czasu i angażuje wiele osób.

Zajmuje się Pan problemem odpowiedzialności za bezrobocie. W jaki sposób problem ten zmieniał się na przestrzeni lat? Od jakich czynników zależy ta odpowiedzialność?

W sposób bezpośredni poczucie odpowiedzialności za wyjście z bezrobocia ma związek ze stanem psychicznym osoby bezrobotnej oraz z jej ogólnymi przekonaniami na temat roli człowieka w życiu. Upraszczając, osoba, która jest głęboko nieszczęśliwa (lub w depresji) oraz wierzy, że wszystko w życiu zależy od czynników zewnętrznych (szczęścia, pecha, innych osób), nie będzie się czuła osobiście odpowiedzialna za to, aby samodzielnie poradzić sobie w poszukiwaniu pracy. Myślę, że w poprzednim systemie kształtowano u ludzi poczucie tzw. kontroli zewnętrznej; przekonanie, że wszystko zależy od systemu, nic od nas. W rezultacie sporo osób wyuczyło się pasywnego podejścia do rozwiązywania problemów życiowych. W trudnych życiowych sytuacjach ciągle zbyt często ludzie są bierni albo uciekają od ich rozwiązywania poprzez regularne picie. Niestety, dotyczy to szczególnie mężczyzn. Zmiany zachodzą bardzo powoli. Ze społecznego punktu widzenia nie jest łatwo zmienić wieloletnie złe nawyki, często przekazywane w rodzinie na
zasadzie zwykłego naśladownictwa.

Według badań, osoby bezrobotne po znalezieniu pracy często są wynagradzane gorzej od tych, których bezrobocie nie dotknęło. Na ile przyczyny leżą w psychice – może np. mniejsza pewność siebie? – a na ile w czynnikach obiektywnych, jak mniejsze kompetencje? Jak z tym walczyć?

Bardzo często osoby, które mają powtarzający się problem z utrzymaniem pracy, charakteryzują się relatywnie niskimi kompetencjami. Może to wynikać stąd, że kiedyś, na początku kariery zawodowej, osoby te podjęły złe lub nieprzemyślane decyzje dotyczące wyboru zawodu. Często brakuje im wykształcenia albo po prostu są niedopasowane do wykonywanej pracy. Nie ma innej rady niż ciągłe kształcenie się i doskonalenie posiadanych kompetencji. W krajach bardziej rozwiniętych jest oczywiste, że trzeba się szkolić przez całe życie. Co ciekawe, chęć do udziału w szkoleniach jest bardzo mocno pozytywnie związana z poziomem wykształcenia, co de facto oznacza, że potrzebę ciągłego doskonalenia odczuwają ci najlepiej wykształceni.

TK,JK,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (303)