Bezrobotny traci wszystko, jeśli zarobi choćby 100 zł

Przepisy dotyczące ubezpieczenia zdrowotnego i świadczeń dla bezrobotnych utrudniają poszukiwanie pracy i zmuszają do obchodzenia prawa

Bezrobotny traci wszystko, jeśli zarobi choćby 100 zł
Źródło zdjęć: © newspix.pl

01.07.2013 | aktual.: 01.07.2013 15:42

Paweł, lat 49, mieszkaniec woj. mazowieckiego, przez ostatnie dwa lata pracował w organizacji pozarządowej. Zajmował się koordynacją projektów edukacyjnych, komunikacją i promocją. Został zwolniony wraz z kolegą w kwietniu 2012 r. z powodu likwidacji stanowiska wymuszonej oszczędnościami. Przez sześć miesięcy szukał pracy i pobierał zasiłek dla bezrobotnych, na początku w wysokości 687 zł 72 groszy, a następnie − 549 zł 48 groszy. Mimo wielu żmudnych starań: rozpuszczania wieści wśród znajomych, chodzenia po firmach i wysyłania aplikacji na ogłoszenia, pracy nie znalazł. W utrzymaniu pomogły mu oszczędności na czarną godzinę, topniejące jednak z miesiąca na miesiąc. Żył w coraz większym stresie, zaczął cierpieć na bezsenność.

– Budziłem się o czwartej rano i nie mogłem już zasnąć. Przerażało mnie to, co będzie dalej, z czego żyć i utrzymać rodzinę – zwierza się Paweł. – Byłem też zaskoczony obowiązującymi przepisami dotyczącymi bezrobotnych, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Otóż będąc na zasiłku, nie wolno nic zarobić, nawet stu złotych! Podczas wizyty w Urzędzie Pracy za każdym razem musiałem podpisywać specjalne oświadczenie, że jako bezrobotny nie uzyskałem żadnego dochodu, pod groźbą odpowiedzialności karnej i zwrotu otrzymanego świadczenia wraz z zaliczką na podatek dochodowy i składką zdrowotną.

Problem polega na tym, podkreśla Paweł, iż obecnie pracy zwykle nie daje się znaleźć z marszu, od razu wskoczyć gdzieś na etat. W wielu firmach trzeba najpierw współpracować, pokazywać, co się umie i cierpliwie czekać, aż zwolni się miejsce. Na dodatek honoraria z tytułu umów o dzieło często płacone są z miesięcznym lub nawet dłuższym opóźnieniem.

– Przepis, że bezrobotni na zasiłku nie mogą nic zarobić, nawet paru groszy, de facto utrudnia więc szukanie pracy i zwiększa ich bierność! – uważa Paweł. − Oni za każdym razem muszą rozważać, co się bardziej opłaca: zarobić stówę raz i drugi, czy też stracić kilkusetzłotowy zasiłek i ubezpieczenie z powodu tego zarobku. Teoretycznie zasiłek można zawiesić, wyrejestrować się, a potem zarejestrować ponownie. Ale ile razy można tracić na to czas i czy dla stu złotych warto?

Cokolwiek zarobisz, musisz się wyrejestrować

Po utracie prawa do zasiłku Pawłowi udało się zatrudnić w małej firmie na dwa miesiące, na umowę zlecenie. Płacono mu za godziny. W jednym miesiącu zarobił 1700 zł netto, w drugim − 1200 zł. Chciał pracować legalnie, zgodnie z prawem, więc w ciągu siedmiu dni od podpisania zlecenia wyrejestrował się z urzędu pracy, tracąc tym samym status bezrobotnego. Firma przez dwa miesiące, w ramach umowy zlecenia, odprowadzała za niego składkę na ubezpieczenie zdrowotne. Teraz Paweł znowu szuka pracy. Na razie, aby przeżyć, gotowy jest także brać dorywcze, nieoskładkowane zlecenia na umowę o dzieło. A co z ubezpieczeniem zdrowotnym na wypadek choroby?

– Sądziłem, że przypadku, gdy straciłem już prawo do zasiłku, będę miał przynajmniej ubezpieczenie z urzędu pracy, dopóki nie znajdę stałego zatrudnienia. Ja chcę pracować i mieć z czego utrzymać rodzinę, nie jestem leniem! – zapewnia Paweł. I dodaje z gorzkim uśmiechem: − Jakież było moje zdumienie, kiedy w urzędzie pracy dowiedziałem się, że ubezpieczenie zdrowotne przysługuje tylko osobom, które nie zarabiają kompletnie nic. Nawet wtedy, gdy już nie pobierają zasiłku, zarobienie nawet niewielkiej sumy powoduje utratę ubezpieczenia zdrowotnego. Prawo stanowi bowiem, że w przypadku podjęcia jakiejkolwiek pracy należy się wyrejestrować, co oznacza utratę ubezpieczenia po 30 dniach.

Wersję Pawła potwierdza pracownica Centrum Zielona Linia − infolinii urzędu pracy www.Zielonalinia.pl (tel. 19524) : − W przypadku czasowego zatrudnienia, niezależnie od tego, ile wynosi wynagrodzenie, należy wyrejestrować się z Urzędu Pracy w przeciągu siedmiu dni od podjęcia pracy – podkreśla. – Od tego czasu ubezpieczenie jest jeszcze ważne przez 30 dni. Potem można się znów zarejestrować i mając status osoby bezrobotnej, ponownie uzyskać prawo do ubezpieczenia.

Urzędniczka powołuje się na „Ustawę o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy” z dnia 20 kwietnia 2004 roku, gdzie określony jest status bezrobotnego. Nie ma tam jednak nic o ubezpieczeniu zdrowotnym. To precyzuje inna ustawa, z dnia 27 sierpnia 2004 r. „o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych”. Artykuł 66.1 głosi, iż obowiązkowi ubezpieczenia zdrowotnego podlegają m.in. „bezrobotni niepodlegający obowiązkowi ubezpieczenia zdrowotnego z innego tytułu”, zaś artykuł 67.1 określa, iż „prawo do świadczeń opieki zdrowotnej osób ustaje po upływie 30 dni od dnia wygaśnięcia obowiązku ubezpieczenia zdrowotnego”

Daj Boże nie zachorować!

Jak sobie radzą z takimi przepisami bezrobotni? Nie dość, że nie mają pracy, a więc środków na bieżące życie: jedzenie, ubranie, opłacenie czynszu, prądu, telefonu czy biletu miesięcznego na dojazdy w celu poszukiwania pracy, to jeszcze, w przypadku zarobienia choć paru groszy, muszą się wyrejestrować, a po 30 dniach nie mogą już pójść do lekarza w razie choroby. Nie mogą też wykupić recepty na leki ze zniżką.

Paweł postanowił, że na razie nie będzie ponownie rejestrował się w Urzędzie Pracy. – Zamiast po raz kolejny tracić cały dzień na wizytę w pośredniaku i ponowne wypełnianie formularza, w którym muszą być opisane wszystkie dotychczasowe okresy pracy zawodowej, lepiej poświęcić ten czas na szukanie pracy – mówi. – Liczę na to, że w końcu znajdę zatrudnienie, choć w okresie wakacyjnym jest to jeszcze trudniejsze, ponieważ na rynku pracy panuje zastój, a zwłaszcza latem nic się nie dzieje. Mam nadzieję, że na razie nie zachoruję.

40-letnia Małgorzata, z zawodu redaktorka, która straciła pracę w bankrutującym wydawnictwie książkowym, zatrudniła się po znajomości, na cząstkę etatu, u kolegi-przedsiębiorcy, który płaci za nią składkę. – Zarabiam jednak na własną rękę, dorywczo, po 300-500 złotych na tłumaczeniach i redakcjach książek. Jest mi ciężko, żyję z tygodnia na tydzień, ale przestrzegam tego, by w moich papierach wszystko było w porządku – mówi. – Jestem osobą samotną, nie mam rodziny, nie mogę więc pozwolić sobie na to, żeby ktoś oskarżył mnie o złamanie prawa.

33-letnia Ewa, absolwentka kulturoznawstwa, bezrobotna od dwóch lat, przekwalifikowała się ostatnio na instruktorkę aerobicu. Z urzędem pracy nie ma kontaktu, wyrejestrowała się i już nie wróciła. – Mam dość! – mówi zrezygnowana. −Moim zdaniem przepisy o ubezpieczeniu bezrobotnych są nieżyciowe i absurdalne. Żyję więc bez ubezpieczenia zdrowotnego, zarabiam od kilkuset do tysiąca paruset złotych na umowę o dzieło lub na czarno. Ewa mogłaby co prawda ubezpieczyć się sama w Narodowym Funduszu Ochrony Zdrowia, ale nie stać jej na samodzielne płacenie składki, która obecnie wynosi 336,67 zł miesięcznie. – Własnej działalności gospodarczej też nie założę –rozkłada ręce. − Zarabiam za mało, żeby starczyło na zapłacenie ok. 400 zł składki do ZUS, która po dwóch latach wzrasta do ponad tysiąca złotych. Ewa nie dziwi się tym bezrobotnym, którzy nie mając z czego żyć, biorą od pracodawców zlecenia na umowę o dzieło lub na czarno i nie zgłaszają tego w urzędzie pracy, choć są w nim ubezpieczeni. – To wszystko jest
chore, ale często oni nie mają innego wyjścia, bo walczą o przeżycie – komentuje.

Będą zmiany w ubezpieczeniu bezrobotnych

Z informacji napływających z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, iż w przyszłym roku zmienią się przepisy dotyczące ubezpieczenia bezrobotnych.

Dotychczas urzędy pracy opłacały ubezpieczenie zdrowotne za wszystkich zarejestrowanych. Według nowych rozwiązań składki będą płacone jedynie za tych, którzy mają prawo do zasiłku, a więc tylko za ok. 20 procent bezrobotnych. Pozostałymi miałyby się zająć powiaty. Pomysł ten wynika z przekonania urzędników rządowych, iż nawet blisko jedna trzecia bezrobotnych nie jest zainteresowania podjęciem zatrudnienia i chodzi do urzędu tylko po ubezpieczenie, natomiast pracuje na czarno. Ministerstwo nie wspomina jednak przy tym o rażąco niskich wynagrodzeniach wypłacanych pracownikom na umowach o dzieło lub na czarno.

Cezary Kubaszewski,JK,WP.PL

W związku z prośbą naszych rozmówców o niepodawanie ich nazwisk, wypowiedzi zawarte w artykule są anonimowe.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (226)