Budżet na ciężkie czasy
Wyższe bezrobocie, niższe pensje i emerytury (bo inflacja), zero ulg i wyższe podatki - to wszystko czeka nas w przyszłym roku. Rząd spodziewa się, że kryzys uderzy w Polskę z nową mocą. Dlatego proponuje budżet, który ma pomóc przetrwać ciężkie czasy. Szkoda tylko, że kosztem obywateli.
Z roku na rok statystyczny Polak musi oddawać państwu coraz więcej. W 2011 roku było to 6,4 tys., w 2012 - 6,6 tys., a w 2013 roku ma to być 7 tys. zł. Na podatników zostaną nałożone nowe restrykcje. Jak pisze "Rzeczpospolita", w budżecie na 2013 rok zapisano zamrożenie progów podatkowych oraz tzw. kwoty wolnej od podatku. Dla nas oznacza to wzrost obciążeń z tytułu podatku dochodowego. Nie mogą cieszyć się również twórcy - całkowicie zostanie zlikwidowana możliwość korzystania w pełni z 50-proc. kosztów uzyskania przychodu. Nie będzie też popularnej ulgi internetowej.
Rząd zamierza sporo zarobić na karach, grzywnach i mandatach - aż 20,2 mld zł, o 4 mld więcej niż w tym roku. Statystyczny Polak będzie musiał wysupłać na ten cel 520 zł.
Na mniejsze pieniądze mogą liczyć także rodzice. Z wcześniej obiecanych 500 mln dla najmłodszych udało się wygospodarować 320 mln zł.
Zamrożone zostają pensje urzędników. Dla większości z nich to piąty rok z rzędu bez wzrostu płac. Nauczyciele również nie otrzymają w przyszłym roku żadnych podwyżek.
Po kieszeni dostaną także emeryci. Wprawdzie rząd ocenia, że świadczenia wzrosną w przyszłym roku o 4,4 proc., ale tak naprawdę zależy to od inflacji (ceny hamują) oraz realnego wzrostu płac. W budżecie zapisano, że wzrosną one o 1,9 proc., ale zdaniem specjalistów bardziej prawdopodobne jest, że wartość tego wskaźnika wyniesie 0.
Zdaniem Wiktora Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Invest-Banku, zapisany w budżecie wzrost emerytur jest zawyżony. Wtóruje mu Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, który uważa, że w 2013 roku Polacy będą walczyć o utrzymanie pracy, a nie o podwyżki. Podobnego zdania jest Stanisław Kluza, były szef KNF. - Trudno liczyć na ich realny wzrost wynagrodzeń, a już na pewno nie na tak wysokim poziomie - podkreśla.
Rząd przewiduje, że na koniec przyszłego roku bezrobocie wyniesie 13 proc. I w tym wypadku ekonomiści są sceptyczni. Jak twierdzi profesor Gomułka, bezrobocie już w tym roku może wzrosnąć do 14 proc., a w przyszłym - do 15 proc.
Budżet przewiduje również wzrost akcyzy na wyroby tytoniowe o 5 proc. Paczka papierosów może zdrożeć przez to średnio o 60-80 groszy.
Zgodnie z planami rządu dochody państwa wyniosą 299 mld 385 mln 300 tys. zł, wydatki nie będą wyższe niż 334 mld 950 mln 800 tys. zł, a deficyt nie przekroczy 35 mld 565 mln 500 tys. zł. Polska gospodarka będzie rozwijać się w tempie 2,2 proc., a średnioroczna inflacja wyniesie 2,7 proc. (Przy minimalnym albo zerowym wzroście płac Polacy tak naprawdę będą zarabiać mniej). Konsumpcja wzrośnie o 5 proc. (w ujęciu nominalnym), a zatrudnienie o 0,2 proc.
Projekt uwzględnia również budżet środków europejskich z dochodami w wysokości 81 mld 403 mln 652 tys. zł i wydatkami w wysokości 75 mld 249 mln 104 tys. zł, co oznacza nadwyżkę - 6 mld 154 mln 548 tys. zł.