Budżet Rostowskiego zaszkodzi klientom TFI

Fundusze dłużne dziś sprzedawać, a dopiero w I kwartale 2010 r. kupować – tak radzą eksperci. Wszystko dlatego, że przewidywane na przyszły rok duże emisje obligacji pogrążają teraz rynek.

Budżet Rostowskiego zaszkodzi klientom TFI
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

10.09.2009 10:35

Fundusze dłużne dziś sprzedawać, a dopiero w I kwartale 2010 r. kupować – tak radzą eksperci. Wszystko dlatego, że przewidywane na przyszły rok duże emisje obligacji pogrążają teraz rynek.

Wzrost planowanych przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych naszego rządu do przeszło 80 mld zł to zła informacja dla klientów TFI. Szczególnie tych, którzy zainwestowali w fundusze obligacji. W tym tygodniu trzymane przez nich jednostki prawie nic nie zyskują albo nawet tracą na wartości. To efekt spadku cen papierów skarbowych. Wygląda na to, że inwestorzy instytucjonalni przestali patrzeć na nie przychylnym okiem. Wyrzucają je z portfeli. Niewielu jest też chętnych na nowo emitowane obligacje. Na wczorajszej aukcji pięciolatek resort sprzedał obligacje o wartości 1,1 mld zł, czyli bliżej dolnych widełek podaży (1-2 mld zł). Średnia rentowność obligacji wzrosła do 5,74 proc. z 5,55 proc. na ostatnim przetargu sprzed miesiąca. Jak twierdzą eksperci, polski dług może być w niełasce nawet do wiosny 2010 r.

Rentowność 7,5 proc.

W związku z przewidywaną na 2010 r. dziurą budżetową na poziomie ponad 52 mld zł Skarb Państwa, jak przedstawił rząd, będzie musiał w przyszłym roku wyemitować prawie dwa razy więcej obligacji niż w 2009 r. Papiery o wartości 61 mld zł mają trafić na rynek krajowy. 13 mld zł to planowana wartość emisji dolarowej (finansowanie zagraniczne będzie się też odbywać za pomocą kredytów). W tym roku (do końca grudnia) ma to być odpowiednio 35 mld zł i 12 mld zł.

_ Widać, że rynek dość wcześnie dyskontuje wysoką przyszłoroczną podaż papierów skarbowych _ – komentuje obecne spadki cen Piotr Zagała, zarządzający obligacjami w Idea TFI.

_ Teraz spread między 10-letnimi stopami międzybankowymi w euro a tymi denominowanymi w złotych wynosi nieco ponad 2 pkt proc. na naszą korzyść. Do rekordu z 2004 r. brakuje niespełna 1 pkt proc. Myślę, że taki poziom, który będzie równoznaczny z dołkiem cenowym polskich papierów, powinien wypaść tej jesieni. Potem powinno już być coraz lepiej _ – wyjaśnia Piotr Zagała.

Dzisiaj rentowność naszych 10-latek kształtuje się na poziomie 6,2 proc.

_ Nie zdziwiłby mnie poziom 7–7,5 proc. _ – mówi Marek Kuczalski, zarządzający portfelem dłużnym w Allianz TFI. Inni mu wtórują.

Tego, że wrzesień i październik będą stały pod znakiem dalszych zniżek, spodziewają się wszyscy nasi rozmówcy. Większość z nich twierdzi, że dekoniunktura na rynku polskiego długu skarbowego przeciągnie się do końca I kwartału przyszłego roku.

_ Niepomyślnym doniesieniom o kształcie budżetu towarzyszą inne niesprzyjające warunki. Chociażby to, że w październiku będzie miała miejsce emisja obligacji drogowych atrakcyjniejszych od tradycyjnych skarbowych papierów. Dodatkowo wciąż jeszcze wiele spółek decyduje się na emisję długu korporacyjnego, który także, choć w innej klasie ryzyka, jest atrakcyjny dla inwestorów _– wylicza Arkadiusz Bogusz, zarządzający obligacjami w Credit Suisse AM.

Dodaje, że kolejną podaż stworzy Fundusz Rezerwy Demograficznej, który w wyniku planowanej przez rząd reformy być może będzie musiał pozbyć się obligacji o wartości ponad 7 mld zł.

Kupi głównie zagranica

Im więcej chętnych na te papiery, tym płytsza i krótsza korekta na rynku długu w 2010 r.
_ Trzeba liczyć głównie na zagranicę uciekającą ostatnio od dolara, bo polskie instytucje nie będą w stanie tyle skupić. I to głównie od tego, w jakiej kondycji będą rynki europejskie czy amerykański, zależy, czy będą się interesować naszym długiem _ – twierdzi Piotr Zagała.

Eksperci zwracają też uwagę, że przydadzą się pozytywne bodźce z Polski.
_ Spodziewana stabilizacja wzrostu gospodarczego i umacnianie się złotego z pewnością zachęcałyby zagranicę do kupna naszych obligacji _– mówi Tomasz Korab, wiceprezes Opera TFI.

Paradoksalnie, in plus może zadziałać też kondycja polskich finansów publicznych.
_ Pozytywną niespodzianką byłaby informacja, że jednak wpływy budżetowe będą większe, niż zakłada to obecnie rząd, bo to by oznaczało, że zadłużenie nie będzie musiało być tak duże jak planowane. A taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny _ – mówi Tomasz Korab.

Wyjść z funduszy dłużnych

Korekta na rynku długu dotyka głównie długoterminowych papierów. Spadki cen przełożą się na zmianę wartości jednostek funduszy, w których portfelach znajdują się tego typu walory, czyli głównie funduszy dłużnych krajowych. Niekoniecznie muszą to być spadki, bowiem zarządzający mogą zdołać zarabiać, sprawnie obracając niektórymi obligacjami. Ponadto w wielu przypadkach bieżący zarobek z gwarantowanego oprocentowania trzymanego papieru może przewyższać stratę ze zniżki jego ceny.

_ Najbliższe miesiące nie dadzą uczestnikom funduszy dłużnych powodów do zadowolenia. Warto rozważyć przeniesienie środków np. do funduszy pieniężnych. Trzymane w nich papiery krótkoterminowe są raczej mniej wrażliwe na to, co się dzieje na rynku _ – mówi Marek Kuczalski.

_ Ci, którzy dzisiaj planowali inwestycję w fundusz dłużny, powinni się wstrzymać do czasu, gdy ceny obligacji zaczną powoli rosnąć _ – mówi Tomasz Korab.

Wówczas inwestycja w fundusz dłużny będzie dodatkowo atrakcyjna. Klienci zarobią bowiem nie tylko na wzroście cen papierów, ale i na korzystnym oprocentowaniu nowo emitowanych obligacji.

_ Wielce prawdopodobne jest, że stopy procentowe pójdą w górę. To oznacza, że gwarantowane oprocentowanie emitowanych w przyszłych roku obligacji skarbowych będzie wyższe niż np. tych papierów, które emitowane były w ostatnim czasie. To korzystnie wpłynie na wartość jednostek funduszy dłużnych _– mówi Arkadiusz Bogusz.

| Krzysztof Stępień - główny ekonomista Expandera Skala emisji obligacji na pokrycie deficytu budżetowego będzie miała znaczenie dla inwestorów giełdowych, o ile wyraźnie wpłynie na kondycję rynku długu. Jeśli dojdzie do znaczącego wzrostu rentowności, obligacje staną się bardziej konkurencyjne względem akcji. Ma to znaczenie szczególnie w takich czasach jak obecne, kiedy rynki giełdowe zyskują głównie dzięki oczekiwaniom na lepszą przyszłość. Jednocześnie z dużym deficytem i wynikającymi z niego emisjami wiąże się ryzyko, że globalni inwestorzy zmienią dobre zdanie o naszej gospodarce. Byłoby to groźnym zjawiskiem dla giełdy. Zagrożenie w tym względzie będzie tym większe, im większe trudności napotykać będzie globalne ożywienie gospodarcze i im gorsze nastroje będą się utrzymywać na rynkach finansowych. Piotr Lubczyński - zarządzający funduszami w DWS TFI Potrzeby pożyczkowe rządu rosną brutto o ok. 40 mld zł, do poziomu 203,8 mld zł (brutto, czyli wraz z rolowanym starym zadłużeniem – red.).
Miesięcznie rząd będzie musiał pozyskiwać więc ok. 17 mld zł z prywatyzacji i nowych emisji papierów skarbowych. Suma istotnie jest wysoka, ale raczej do udźwignięcia. Rozsądny wydaje się zamiar zwiększenia emisji skierowanych do inwestorów zagranicznych. Możliwości absorpcji tej grupy inwestorów mogą być duże ze względu na uspokajające wypowiedzi agencji ratingowych. Ponadto od początku roku inwestorzy zagraniczni kupują nasze papiery skarbowe. Jednocześnie zaczął rosnąć ich udział w finansowaniu deficytu. Kosztem będzie prawdopodobnie wyższa rentowność papierów rekompensująca zwiększone ryzyko. |
| --- |

Natalia Chudzyńska
PARKIET

budżettfirostowski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)