Byki bardzo mocne, ale opory też
Po poniedziałkowych, dużych wzrostach indeksów zadaniem amerykańskich byków we wtorek było co najmniej nie dopuszczenie do dużego spadku indeksów, a najlepiej przedłużenia zwyżki. To bardzo zwiększałoby chęć zakupu akcji w przyszłości, bo nastroje byłyby coraz lepsze. Byki wywiązały się ze swojego zadania.
20.05.2009 08:41
Po poniedziałkowych, dużych wzrostach indeksów zadaniem amerykańskich byków we wtorek było co najmniej nie dopuszczenie do dużego spadku indeksów, a najlepiej przedłużenia zwyżki. To bardzo zwiększałoby chęć zakupu akcji w przyszłości, bo nastroje byłyby coraz lepsze. Byki wywiązały się ze swojego zadania.
Na pozór dane makro pomóc im nie mogły, bo były zaskakująco słabe. Wydawało się prawie pewne, że po marcowym, dużym spadku ilość wydanych zezwoleń na budowę domów i rozpoczętych budów domów zobaczymy odbicie. W końcu przecież cena kredytu jest bardzo niska, a z giełd płynie optymizm. Z danych wynikało jednak, że Amerykanie bardziej przejmują się rynkiem pracy i nowych domów nie budują. Ilość rozpoczętych budów spadła w kwietniu aż o 12,8 procent (w stosunku do marca) i był najniższa a historii. Ilość wydanych zezwoleń spadła o 3,3 proc. (prognoza mówiła o wzroście na tym poziomie).
Dlaczego więc „na pozór” dane były słabe? Otóż wszystkie te gwałtowne zmiany (dwa miesiące temu zobaczyliśmy przecież duże wzrosty) wynikają z budów domów wielorodzinnych, a tym analitycy mniej się interesują. W segmencie domów jednorodzinnych sytuacja wygląda dużo lepiej. Ilość rozpoczętych budów domów wzrosła (o 2,8 proc.) drugi miesiąc z rzędu. Ilość zezwoleń wzrosła o 3,6 proc. Dzięki takiej analizie danych inwestorzy mogli w najgorszym razie je zlekceważyć, a w najlepszym uznać za „dobre”.
Rynek akcji zachowywał się dosyć dziwnie. Już przed sesją informacje (nieoficjalne) mówiące o tym, że Goldman Sachs, JP Morgan Chase i Morgan Stanley chcą zwrócić pomoc rządową (musi się na to zgodzić Fed i Departament Skarbu) pomagały sektorowi bankowemu. Fed potwierdził, że kilka z 19 największych banków wyraziło zainteresowanie zwrotem pomocy. Jednak w czasie sesji akcje tych firm (za wyjątkiem Morgan Stanley) spadały. Spadał też indeks całego sektora bankowego. Wydawało się, że raport kwartalny Home Depot i jego prognozy (zarząd podtrzymał to, co wcześniej mówił) powinien pomagać bykom, ale rynek jednak dobrze tych informacji nie ocenił – akcje taniały.
Dane makro można różnie oceniać, impulsy pozytywne nie działają – to co prowadziło rynek na północ? Generalnie spółki wysokich technologii pod wodzą Hewlett-Packard, który po sesji miał opublikować raport kwartalny. Pomagały też trochę spółki sektora surowcowego. Handel był bardzo nerwowy, a kierunek indeksy zmieniały wielokrotnie, ale za każdym razem przebijały poprzednia maksima. Dopiero na 30 minut przed końcem sesji pojawiła się chęć do realizacji zysków. Zakończenie sesji nie wygląda bardzo dobrze, ale jeśli spojrzy się na to, co dotarło na rynek i pamięta o dużych wzrostach w poniedziałek to trudno uznać tę sesję za niedźwiedzią.
GPW rozpoczęła wtorkowa sesję mocnym uderzeniem. Praktycznie już po otwarciu WIG20 znalazł się w niewielkiej odległości (około jeden procent) od oporu na poziomie 1.900 pkt. Najmocniejsze były spółki surowcowe (wzrosty ceny miedzi i ropy bardzo pomagały) i sektor bankowy (naśladownictwo tego, co widać było w Europie). Po kilkugodzinnym marazmie, w okolicy południa WIG20 zaatakował opór. Owszem, nawet na chwilę mu się udało go pokonać (widzieliśmy 1.905 pkt.), ale popyt miał za mało siły, a poza tym właśnie po południu zaczęły się osuwać indeksy na innych giełdach. WIG20 w ciągu niecałej godziny zbliżył się na odległość 15 pkt. do poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Wydawało się, że podaż dokona dzieła zniszczenia, bo kolejny nieudany atak na szczyt bardzo ją przecież powinien wzmocnić, ale nic z tego. Spokojne zachowanie rynków amerykańskich poprowadziło u nas indeksy znowu na północ, a WIG20 zakończył dzień 17 pkt. poniżej oporu.
Byki są bardzo silne – wszystko sygnalizuje, że pokonanie oporu jest tylko kwestią niedługiego czasu. Takie bawienie się z rynkiem może jednak sygnalizować, że prawdziwe przełamanie będzie traktowane z niedowierzaniem. Kiedy już nastąpi to tylko rozgrywający zabiorą się z tym ruchem – reszta będzie musiał gonić rynek. Dzisiaj jednak raczej nam to nie grozi.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi