Byki ustępują pod naporem złych wieści

Zwiększeniu skali korekty rysującej się nieśmiało od dwóch dni sprzyjały dziś dane makroekonomiczne. Zaczęło się od gorszych odczytów wskaźników aktywności gospodarczej w przemyśle i usługach strefy euro. Już po ich publikacji kierunek ruchu indeksów na europejskich giełdach był przesądzony.

Byki ustępują pod naporem złych wieści
Źródło zdjęć: © Gold Finance

23.09.2010 | aktual.: 23.09.2010 19:58

Zwiększeniu skali korekty rysującej się nieśmiało od dwóch dni sprzyjały dziś dane makroekonomiczne. Zaczęło się od gorszych odczytów wskaźników aktywności gospodarczej w przemyśle i usługach strefy euro. Już po ich publikacji kierunek ruchu indeksów na europejskich giełdach był przesądzony.

Dołożył się do tego spadek notowań kontraktów na amerykańskie indeksy. Sytuację przypieczętowała informacja o większej niż oczekiwano liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem. Pierwsze minuty handlu na Wall Street przyniosły spadek indeksów o 0,7-0,8 proc. Lekka poprawa nastąpiła po publikacji indeksu wskaźników wyprzedzających, który wzrósł nieco bardziej niż się spodziewano. Wygląda jednak na to, że dobra passa cieszącego się złą sławą września dobiega końca.

Polska GPW

Neutralny początek czwartkowej sesji na warszawskiej giełdzie okazał się jej najjaśniejszym punktem. Wartość indeksów była zbliżona do środowego zamknięcia. Kontrastowało to nieco z wyraźnie rosnącymi wskaźnikami na głównych rynkach Europy, ale początkowo nie budziło wielkich obaw. Podaż jednak szybko przejęła inicjatywę. Już po kilkudziesięciu minutach byki znalazły się w odwrocie. Tu już nie było różnic między Warszawą a Frankfurtem czy Paryżem. Wszystkie rynki zgodnie podążały w dół, a nasz znajdował się w czołówce spadkowiczów. Jeszcze przed południem WIG20 tracił ponad 1 proc. Liderem spadków były papiery BRE, zniżkujące o 2 proc.

Po ponad 1,5 proc. traciły akcje KGHM, Pekao, PKN Orlen i PZU. Spośród największych spółek na plusie utrzymywały się jedynie papiery BZ WBK i Biotonu. Po publikacji kiepskich danych zza oceanu sytuacja jeszcze się pogorszyła. WIG20 z trudem obronił się przed spadkiem poniżej 2550 punktów. Uratowała go niezła końcówka. Ostatecznie stracił 0,77 proc., WIG zniżkował o 0,64 proc. Wskaźnik średnich firm spadł o 0,44 proc., a sWIG80 o 0,26 proc. Obroty wyniosły 1,8 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Wall Street najwyraźniej wchodzi w korektę wrześniowej fali wzrostowej. S&P500 w trzy tygodnie zyskał 100 punktów, więc jakiś odpoczynek bykom się należy. Wczoraj jego rozmiar sięgnął niemal 0,5 proc. Warunki w postaci nie najlepszych wciąż danych makroekonomicznych jak najbardziej temu sprzyjają. Fed uspakaja i zapewnia o gotowości do działania, ale nie działa. Można się więc spodziewać kontynuacji spadków, choć ich skala nie powinna być zbyt duża. Okolice 1120 punktów powinny ten ruch zatrzymać. Co będzie dalej, trudno przewidzieć. Wrzesień, wbrew wcześniejszym obawom, powinien zakończyć się pomyślnie dla posiadaczy akcji. Ale za pasem mamy październik, w którym często dochodzi do istotnych zmian na rynkach. Wielokrotnie w przeszłości mieliśmy do czynienia z kształtowaniem się wówczas szczytów lub dołków. Obecna sytuacja na dołek nie wygląda. A jeśli to szczyt, to w domyśle mamy „szansę” na spadek.

Główne azjatyckie parkiety dziś pauzowały. Na tych mniej głównych przeważały niewielkie spadki. Liderem była Korea, gdzie indeks stracił prawie 0,9 proc. Znajduje się on jednak bardzo blisko szczytu z 2007 r. i śmiało w tym kierunku podąża. Wskaźnik w Tajlandii, który zyskał dziś 1 proc., ma to już za sobą i znajduje się na poziomie najwyższym od kilkunastu lat.

Główne giełdy europejskie zaczęły dzisiejszą sesję od mocnego akcentu. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie zyskiwały na otwarciu po 0,8 proc., a londyński FTSE rósł o 0,5 proc. Można to było jednak traktować jako odreagowanie zbyt nerwowej końcówki środowych notowań, gdy indeksy zniżkowały po ponad 1 proc. Sytuacja jednak szybko zaczęła się pogarszać. CAC40 już po kilkudziesięciu minutach handlu znalazł się 0,5 proc. pod kreską, a skala wzrostów w przypadku DAX-a i FTSE została niemal w całości zredukowana. Bykom nie sprzyjał zarówno spadek kontraktów na amerykańskie indeksy, jak i gorsze niż się spodziewano wartości wskaźników aktywności w europejskim przemyśle i usługach. Inwestorzy mieli prawo potraktować tę informację jako potwierdzenie wcześniejszych zapowiedzi spadku tempa wzrostu gospodarczego w strefie euro.

Parkiety naszego regionu podążały tropem wyznaczanym przez potentatów. Po początkowej niewielkiej zwyżce indeksy w Budapeszcie, Moskwie i Pradze spadły pod kreskę. Wskaźniki w Bukareszcie i Sofii „ugruntowały” poranną zniżkę. Jeszcze przed południem tablice notowań świeciły na czerwono na wszystkich europejskich parkietach. Najbardziej intensywnie tam, gdzie ryzyko największe. Dziś padło na Istambuł, Sofię, Warszawę, Ateny, Madryt i …Paryż. Tam spadki przekraczały znacznie 1 proc. Sytuację pogorszyły jeszcze dane o większej liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 tracił 1,3 proc., DAX zniżkował o 0,8 proc., a FTSE o 0,6 proc.

Waluty

Po dwudniowym rajdzie w górę dziś wspólna waluta weszła w fazę korekty. Kurs euro, który wzrósł od poniedziałku do środowego wieczora z 1,3 do 1,34 dolara, jeszcze dziś rano zachowywał się dość stabilnie, jednak około godziny 10.00 gwałtownie zanurkował do 1,333 dolara. Można ten ruch wiązać zarówno z gorszymi danymi o aktywności gospodarczej w strefie euro, jak i pogorszeniem się nastrojów na giełdach. Nie bez znaczenia były z pewnością czynniki techniczne. Kurs euro dotarł do kwietniowego szczytu, który mógł sprowokować korekcyjny spadek. Od czerwca wspólna waluta umocniła się o 13 proc., a od połowy sierpnia o niemal 7 proc.

Gwałtownie słabła dziś nasza waluta. Dolar zdrożał z osiągniętego w środę poziomu 2,93 zł do 2,988 zł dziś przed południem. Za euro trzeba było dziś płacić o ponad 5 groszy drożej niż w środę. Kurs franka znów przekroczył poziom 3 zł i trzeba było za niego płacić 3,02 zł. Najwyraźniej złoty cierpiał wskutek pogorszenia się nastrojów na świecie. Potwierdzeniem tej tezy jest to, że towarzyszyło mu niemal identyczne co do skali osłabienie forinta. Traciły też pozostałe waluty naszego regionu, choć z znacznie mniejszym stopniu.

Podsumowanie

Moc naszego rynku, widoczna w pierwszych dniach tygodnia, dziś prysła wraz z chęcią podejmowania ryzyka przez globalnych inwestorów. Sytuacja, w której rekordy biją indeksy w Turcji, Tajlandii czy na Filipinach, o warszawskim wskaźniku szerokiego rynku nie wspominając, a równocześnie dużą popularnością i siłą cieszą się złoto, frank, jen i amerykańskie obligacje, jest na dłuższą metę nie do utrzymania. I dziś przestała się utrzymywać. Bezpieczeństwo wygrało z ryzykiem. Odpowiedź na pytanie, jak długo to potrwa, nie jest łatwa.

Roman Przasnyski
Gold Finance

walutynotowaniagiełda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)