Były polski premier wciąż doradza bankowemu oszustowi
Piątkowa sesja giełdowa na amerykańskim rynku zapowiadała się spokojnie. Rzeczywistość okazała się inna. Notowania akcji leciały na łeb, na szyję... Wszystkiemu winien okazał się Goldman Sachs, przeciwko któremu Amerykański Nadzór Giełdowy (SEC) skierował pozew za oszukiwanie klientów. Stało się to pretekstem do wycofywania się inwestorów z rynku.
19.04.2010 | aktual.: 30.09.2010 12:43
Goldman Sachs został oskarżony o oszustwa związane z rynkiem obligacji CDO bazujących na ryzykownych kredytach hipotecznych.
- Chodziło o konflikt interesów, a konkretnie o to, że jeden z klientów banku fundusz hedżingowy Paulson & Co pomagał w stworzeniu tych obligacji, a potem, kiedy GS sprzedał je już swoim klientom, grał na ich spadek. SEC twierdzi, że inwestorzy mogli stracić miliard dolarów - wyjaśnia Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion.
W wyniku masowej sprzedaży akcji finansowych spółek, akcje Goldman Sachs tylko w piątek traciły kilkanaście procent. Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, takie pochopne działania inwestorów wpłynęły negatywnie na cały rynek.
Goldman Sachs to bank inwestycyjny, który zasłynął z tyleż śmiałych, co kontrowersyjnych poczynań na rynkach finansowych. Dokładnie rok temu przyznał się do gry na osłabienie złotego. Bank spekulował naszą walutą na tyle skutecznie, że w ciągu miesiąca złoty stracił do euro 80 groszy!
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kilka miesięcy wcześniej doradcą banku został były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Oczywiście po tym jak sprawa wyszła na jaw. I bank i były polityk stanowczo zaprzeczali, by był on zamieszany w całą operację. - Nie mam nic wspólnego z tą sprawą - ucinał wszelką dyskusję były premier.
Anna Krajewska z NBS Public Relations, firmy obsługującej Goldman Sachs w Polsce potwierdziła, że Marcinkiewicz nadal sprawuję swoją funkcję. Zaznaczyła jednak, że nie jest zatrudniony przez bank. - Pełni jedynie funkcję doradczą - podkreśliła. Nie wyjaśniła jednak, czy za swoje rady pobiera wynagrodzenie...
Oficjalnie Marcinkiewicz doradzał Goldman Sachs przy prywatyzacji Polskiej Grupy Energetycznej. Jak jednak się okazuje, funkcja ta może być zwykłą fikcją. Zdaniem "Dziennika" główną zaletą Marcinkiewicza są jego dobre relacje z ludźmi z kierownictwa resortu skarbu.
Nasz kraj poradził sobie z atakiem Amerykanów, ale Grecy wpadli przez nich w o wiele poważniejsze kłopoty. Wszystko wskazuje na to, że Goldman Sachs pomagał im ukrywać wartość rzeczywistego długu! Oczywiście nie za darmo. Rezerwa Federalna USA prowadzi w tej sprawie śledztwo.
Teraz Grekom grozi bankructwo, a pół Europy zastanawia się jak się uchronić przed zakusami finansowych gigantów.
Tymczasem największy bank inwestycyjny świata przymierza się tymczasem do wejścia na polski rynek. Już w marcu wystąpił do brytyjskiego Urzędu Regulacji Rynków Finansowych o wydanie zgody na otwarcie oddziału w Warszawie.
kj, ab