Cała prawda o "strukturach"

Produkty strukturyzowane to młody na polskim rynku instrument finansowy, ale już budzi ogromne emocje. Dla jednych to niemal perpetuum mobile, gwarancja pewnych zysków, dla innych – przysłowiowy kot w worku. Rozwiewamy wszelkie wątpliwości i podpowiadamy, jak wybrać najlepszą dla siebie „strukturę”.

Cała prawda o "strukturach"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.12.2009 | aktual.: 09.12.2009 11:19

Produkty strukturyzowane to młody na polskim rynku instrument finansowy, ale już budzi ogromne emocje. Dla jednych to niemal perpetuum mobile, gwarancja pewnych zysków, dla innych - przysłowiowy kot w worku. Rozwiewamy wszelkie wątpliwości i podpowiadamy, jak wybrać najlepszą dla siebie "strukturę".

Jest rok 2008. Światowe indeksy lecą na łeb, na szyję, inwestorzy liczą kolejne siwe włosy, ostatni optymiści tracą nadzieję na powrót wzrostów na giełdy. Ale jest grupa osób, która zaciera ręce. To szczęśliwi posiadacze produktów strukturyzowanych, w których zysk był uzależniony od spadków indeksów. Na inwestorów czekała np. "struktura", która dawała zarobić dwa razy tyle, o ile spadł indeks DAX. A że w 2008 r. niedźwiedzie na światowych giełdach dalej grasowały w najlepsze, DAX osunął się o 67,7%. Radości posiadaczom owych certyfikatów trudno się dziwić?

Darmowy obiad?

Tego typu spektakularnymi przykładami chętnie operuje wielu sprzedawców produktów strukturyzowanych. Chcą wzbudzić w klientach przekonanie, że "struktura" to cudowna maszynka do zarabiania pieniędzy, na której nie można stracić. Czyżby udało się wreszcie obalić teorię, według której w ekonomii nie ma darmowych obiadów? Wszak w przypadku wielu „struktur” obietnicy ponadprzeciętnych zysków towarzyszy częściowa ochrona, a nierzadko też gwarancja kapitału.

Prawda, tradycyjnie, leży po środku. „Struktura” nie jest antidotum na wszystkie potrzeby inwestorów – zawiodą się choćby ci, którzy poszukują naprawdę spektakularnych zysków, przy założeniu ekstremalnie wysokiego ryzyka. Konstrukcja „struktury”, która zapewnia całkowitą bądź częściową gwarancję kapitału działa bowiem jak obosieczny miecz – z jednej strony, nie pozwala stracić, z drugiej - nie pozwala zyskiwać w takim stopniu, w jakim pozwoliłyby np. agresywne fundusze inwestycyjne.

Ale w swojej specjalności - łączeniu bezpieczeństwa inwestycji z szansami na potencjalne zyski – bezkonkurencyjny. I dlatego na całym świecie roztropni inwestorzy lokują w „struktury” setki miliardów dolarów i euro, słusznie uważając je za jeden z niezbędnych składników zdywersyfikowanego portfela aktywów. Również i w Polsce „struktury” mają wierne grono fanów. W 2008 r. zainwestowaliśmy w tego typu produkty ok. 5 mld zł, wynik mijającego roku nie powinien być gorszy.

Dla każdego coś miłego

A najlepsze rynek struktur w Polsce ma dopiero przed sobą. - Spodziewamy się dynamicznych wzrostów w kolejnych latach – nie ma wątpliwości Monika Pawlak, manager ds. produktów strukturyzowanych Deutsche Bank PBC. Wzrost popularności „struktur” napędzać będzie, jej zdaniem, przede wszystkim rosnąca różnorodność oferowanych instrumentów. Poszerzać się będzie zarówno paleta rynków, o które oparte będą „struktury”, wzrastać też będzie liczba produktów o oryginalnych formułach wypłaty, pozwalających czerpać korzyści z różnych sytuacji rynkowych (wzrosty instrumentu bazowego, spadki lub stabilizacja). – Niezmiennie wabikiem pozostanie zaszyty zazwyczaj w produkt strukturyzowany mechanizm chroniący kapitał – podkreśla jednak Monika Pawlak.

Nie ma cudów

Jakich „struktur” szukają dziś Polacy? - Najbardziej popularne są produkty z wysoką ochroną kapitału, o krótkim okresie zapadalności i oferujące potencjał wysokiego zysku. Oczywiście, spełnienie wszystkich tych kryteriów w ramach jednej oferty jest niemal niemożliwe, dlatego klienci szukają takich struktur, które najbardziej odzwierciedlają opisany wzorzec – tłumaczy ekspertka Deutsche Bank PBC.

Zysk jest największą niewiadomą tej układanki. I najczęstszym, jak się okazuje, powodem rozczarowań. Obietnica wysokich zarobków często, niestety, prezentuje się ładniej w reklamowych folderach niż w rzeczywistości. Marcin Krasoń, analityk Open Finance, badający rentowność „struktur” od początku ich obecności na polskim rynku, przyjrzał się wynikom produktów zakończonych w drugim i trzecim kwartale 2009 r. Bez fajerwerków – to najdelikatniejsze z określeń. Mediana rocznych wyników wyniosła 0,55%, a średnia arytmetyczna 1,86%. Czyli ciągle mniej niż inflacja.

Wzrosty milej widziane

Gwoli sprawiedliwości należy oddać, że tak słabe wyniki to zasługa tego, że okres trwania badanych struktur przypadł na czas dotkliwych spadków na światowych giełdach. Uderzyło to szczególnie w portfele inwestorów w krajach, w których – jak w Polsce – niemal wszystkie sprzedawane produkty strukturyzowane obliczone są na wzrosty indeksów bazowych. To pokłosie relatywnie niewielkiej dojrzałości polskiego rynku, co determinuje też komunikację marketingową – łatwiej reklamować optymistyczne scenariusze („zarabiaj na wzrostach”) niż te minorowe („zyskuj, gdy inni tracą”).

Nic dziwnego więc, że produkty, które z debiutem wstrzeliły się w okolice kryzysowego apogeum, prezentują się zdecydowanie lepiej. Z zakończonych niedawno struktur świetnie wypadły: Sprint III firmy Wealth Solutions (19% w skali roku), Express db WIG 20 Deutsche Banku PBC (13% w skali roku; właśnie ruszyły zapisy na kolejną, trzynastą już, edycję tej lubianej przez inwestorów „struktury”) oraz dwa produkty strukturyzowane Fortis Banku.

Co może więc zrobić klient, który szuka odpowiedniej dla siebie „struktury”, ale nie chce kupić kota w worku? Po pierwsze, nie zapominać o zdrowym rozsądku i realnie oceniać potencjał zysku danego produktu finansowego. Nie ma cudów: jeśli wiadomo, że duża część „struktury” (zazwyczaj ok. 80%) pracuje w bezpiecznych instrumentach na gwarancję kapitału, to trudno liczyć na to, że „struktura” nagle pozwoli w rok potroić nasze oszczędności. A tacy marzyciele się zdarzają. Marcin Krasoń widział już klientów, którzy nazywali „złodziejską” strukturę, która dała zarobić „tylko” 20%, gdy WIG-20 wzrósł o 100%. Co ciekawe, o analogicznej „niesprawiedliwości” jakoś nie mówią ci, którzy dzięki „strukturom” ochronili kapitał w latach 2007-2008, w których światowe i polskie indeksy traciły po kilkadziesiąt procent… - Warto inwestować w struktury, warto jednak poświęcić trochę czasu na zapoznanie się ze specyfiką konkretnego rozwiązania i porównanie różnych dostępnych na rynku rozwiązań – radzi Monika Pawlak z Deutsche Bank
PBC.

Co to oznacza w praktyce? Jeśli chcemy dołączyć do grona inwestorów zadowolonych z rezultatów posiadanych przez nich „struktur”, warto przestrzegać kilku żelaznych reguł:

  1. Nie mylmy „strukturą” z lokatą. Każdy z produktów odpowiada na inną potrzebę inwestorów. Głównym celem lokat jest ochrona oszczędności przed podstępną inflacją; „struktury” to furtka do świata globalnych inwestycji i oryginalnych, nierzadko egzotycznych obszarów globalnego rynku. Posiadacze struktur mogą zarabiać na takich zjawiskach, jak ruchy cen kawy, zachowania kursów wybranych europejskich spółek czy poziomu wydobycia uranu. Świadomie nie piszemy zarabiać na wzrostach, gdyż przedmiotem „zakładu” (do którego struktury często są porównywane – może być każda kombinacja zachowań bazowego indeksu – spadek, wzrost, utrzymanie się kursu w określonych widełkach, etc.)
  2. Pamiętajmy, że „struktury” to finansowa wyższa szkoła jazdy. - Produkty strukturyzowane to jedne z najbardziej skomplikowanych instrumentów finansowych dostępnych dla przeciętnego inwestora – uczula Marcin Krasoń, analityk Open Finance. Dlatego warto przed zakupem zadać sobie trud i poznać mechanizmy ich funkcjonowania. Unikniemy wtedy wielu niepotrzebnych rozczarowań. - Zawsze zaglądajmy do ogólnych warunków ubezpieczenia, prospektu emisyjnego czy zasad lokaty (w zależności od formy prawnej, w jakiej oferowana jest dana struktura). Tam można zapoznać się z dokładną formułą wypłaty zysku, zasadami rezygnacji z inwestycji przed czasem, czy szczegółami gwarancji kapitału i płaconych prowizji – tłumaczy Krasoń. Przypomina, że kluczowy do oceny tego, ile zarobimy na danej strukturze, jest wzór na wyliczanie zysku: - Gdy struktura odwzorowuje zachowanie danego aktywa (indeksu, ceny surowca, kursu waluty) , nie ma problemu – wiadomo, że np. WIG20 rośnie, to i my zarabiamy. Gorzej, gdy formuła zawiera kilka niewiadomych i skomplikowane działania, które przeciętnego Kowalskiego przyprawiają o ból głowy.
  3. Nie ulegajmy owczym pędom. Produkty strukturyzowane to hit inwestycyjny ostatnich kilkunastu miesięcy. To zasługa i intensywnej akcji promocyjnej instytucji finansowych, ale i rosnącej świadomości inwestorów, którzy po dotkliwej bessie szukają nowych instrumentów. Struktury z jednej strony gwarantują większe bezpieczeństwo, z drugiej pozwalają istotnie zdywersyfikować ryzyko inwestycji. To wszystko prawda, ale warto uniknąć błędu owczego pędu. Wszak wszyscy pamiętamy gorączkę, z jaką inwestorzy rzucili się na jednostki funduszy wtedy, gdy giełdy, niestety, kończyły pięcioletni okres wzrostów. Pamiętajmy, że struktura to pomysł na zagospodarowanie części, a nie całego portfela inwestycji, a zanim zdecydujemy się na zakup wybór konkretnego produktu, przemyślmy, w jaki sposób wpisuje się on w nasze potrzeby inwestycyjne.
  4. Twardo stąpajmy po ziemi. Struktury wyrastają na nowego Graala świata finansów – to jeden z priorytetów sprzedaży w każdej instytucji finansowej, można się więc spodziewać, że będą nam je proponować co i rusz opiekuni klientów w oddziałach i konsultanci na infoliniach. Co może zrobić klient, który szuka odpowiedniej dla siebie „struktury”, ale nie chce kupić kota w worku? Po pierwsze, nie wyłączać zdrowego rozsądku i realnie oceniać potencjał zysku danego produktu finansowego, nie spodziewać się cudów. Jeśli wiadomo, że duża część „struktury” (zazwyczaj ok. 80%) pracuje w bezpiecznych instrumentach na gwarancję kapitału, to trudno liczyć na to, że „struktura” nagle pozwoli w rok potroić nasze oszczędności. A tacy „marzyciele” się zdarzają, jak wspomina Marcin Krasoń. Widział już klientów, którzy nazywali „złodziejską” strukturę, która dała zarobić „tylko” 20%, gdy WIG-20 wzrósł o 100%. Co ciekawe, o analogicznej „niesprawiedliwości” jakoś nie mówią klienci, którzy dzięki „strukturom” ochronili kapitał w latach 2007-2008, w których światowe i polskie indeksy traciły po kilkadziesiąt procent.
  5. Nie kupujmy gruszek na wierzbie. Drugie imię roztropnego inwestora to podejrzliwość. Mądry inwestor rzadko kiedy poprzestaje na lekturze materiałów reklamowych. Od pierwszej styczności z nowym produktem zachowuje rewolucyjną czujność - uważnie czyta wszystkie dokumenty i materiały informacyjne (zwłaszcza fragmenty drobnym druczkiem), a potem pyta, pyta i jeszcze raz pyta.

Informacją pomocną przy analizie prawdopodobieństwa sukcesu (czyli satysfakcjonującego zysku) są dotychczasowe wyniki produktów strukturyzowanych oferowanych przez daną firmę. Z upływem czasu inwestorom będzie coraz łatwiej, bo rosło będzie zestawienie archiwalnych, już zamkniętych produktów. Będziemy mogli ocenić, jak w praktyce wypadła dana struktura, czy przy spodziewanym rozwoju wydarzeń na rynku (np. dalszej zwyżce cen akcji na GPW)
mogę liczyć na satysfakcjonujący mnie zysk.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)