Chiński smok nie uratuje polskich kopalni

Gwałtowny wzrost cen czarnego złota - to świąteczne życzenie szefów polskich spółek węglowych. ?Gdyby się spełniło, nasze kopalnie odbiłyby się ?od dna i zyskały czas na usystematyzowaną, ?spokojną restrukturyzację - piszą eksperci ?The Boston Consulting Group.

Chiński smok nie uratuje polskich kopalni
Źródło zdjęć: © Rzeczpospolita | Rzeczpospolita

11.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:03

Spadek globalnych cen węgla od przeszło roku bezwzględnie odsłania wszystkie słabości polskiego sektora wydobywczego. Firmy węglowe, które jeszcze trzy lata temu liczyły zyski idące w miliardy złotych, dzisiaj muszą walczyć o przetrwanie.

Sztywna struktura wynagrodzeń sprawia, że nawet w chudych latach kopalnie mają bardzo małą przestrzeń do obniżenia kosztów. Tym, co na pewno mogłoby dać oddech spółkom wydobywczym, byłby nagły skok globalnych cen węgla. Czy są na to szanse?

Szansa w Azji, ?ale nie w Chinach

Niestety, niewielkie. Wprawdzie w przyszłym roku nie spodziewamy się dalszej przeceny surowca, ale oczekujemy raczej stabilizacji cen na poziomie zbliżonym do obecnych 75 dol. za tonę. Co o tym zadecyduje? Głównie sytuacja Chin. Wprawdzie Państwo Środka pozostaje jedną z najszybciej rosnących gospodarek świata, ale w porównaniu z poprzednimi latami tempo jego wzrostu wyraźnie słabnie i w przyszłym roku raczej nie przekroczy 7,5 proc. PKB.

?Chiny zmieniają mix energetyczny, budują coraz więcej elektrowni wodnych, farm wiatrowych i słonecznych

Jednocześnie rząd Chin, który w ostatnich dekadach stawiał wzrost gospodarczy ponad wszystkie inne cele, dostrzega, że energetyka w kapitalnym stopniu przekłada się na jakość życia i poziom zanieczyszczenia środowiska. Każdy, kto był w Pekinie, nie mógł nie zwrócić uwagi na to, że miasto jest stale zaciągnięte chmurami smogu i czasami po prostu trudno jest oddychać. Zatrucie środowiska tak bardzo przeszkadza mieszkańcom wielkich miast, że ci najzamożniejsi coraz częściej wybierają zdrowe życie w Europie czy Stanach Zjednoczonych.

Rząd w Pekinie jest zmotywowany do działania - Chiny zmieniają mix energetyczny, budują coraz więcej elektrowni wodnych, farm wiatrowych i słonecznych. Priorytetem jest też podnoszenie efektywności elektrowni węglowych (Goldman Sachs przewiduje, że jeśli elektrownie węglowe w Chinach i Indiach miałyby efektywność japońskich elektrowni węglowych, zapotrzebowanie na węgiel energetyczny spadłby o 400 mln ton).

Do tej sytuacji przyczyniają się też same chińskie kopalnie, które walcząc o pozycję rynkową, coraz mocniej się konsolidują, łączą swoje aktywa, wdrażają technologię i mechanizację oraz poprawiają efektywność.

Nie ma więc perspektyw na to, że na horyzoncie pojawi się bajkowy chiński smok i nadejdzie z odsieczą polskiemu górnictwu. Ale na naszą korzyść będzie działać kilka innych azjatyckich motorów - przede wszystkim Indie, Japonia i Korea Południowa.

Hinduska energetyka w ogromnym stopniu bazuje na węglu (70 proc. zainstalowanych mocy opiera się na węglu). Jednocześnie ten potężny kraj cały czas ma ogromne, niezaspokojone potrzeby energetyczne - 300 mln mieszkańców wciąż nie ma dostępu do energii elektrycznej, a węgiel to wciąż najtańszy surowiec energetyczny. Korea zamierza rozbudowywać moce oparte na węglu, z 25 GW do 39 GW w 2018 r. Z kolei Japonia zwiększa konsumpcję węgla, starając się zapełnić lukę mocy powstałą, gdy rząd w Tokio zdecydował o wyłączeniu elektrowni jądrowych po katastrofie w Fukushimie.

Podstawą efektywność operacyjna

Chociaż dla Polski spadek cen węgla był szczególnie bolesny, nie nas jedynych zmotywowało to do działań restrukturyzacyjnych. Poprawa efektywności i obniżanie kosztów produkcji stały się priorytetem dla większości firm wydobywczych działających w Australii, RPA, USA, ale także w Chinach.

Australijskie firmy wydobywcze, które już teraz należą do ścisłego grona globalnych liderów efektywności, intensywnie pracują nad stabilizacją produkcji, eliminowaniem wąskich gardeł, które spowalniają procesy wydobywcze, oraz automatyzacją i wdrażaniem rozwiązań technologicznych, które pozwolą zwiększyć bezpieczeństwo w kopalniach i obniżyć koszty przestojów. Przy czym te działania efektywnościowe są podejmowane przez spółki, które mają znacznie więcej komfortu finansowego od polskich firm, bo ich koszty produkcji są wciąż poniżej obecnych cen węgla.

To, że globalna konkurencja nie śpi, powinno dodatkowo dopingować polską branżę wydobywczą do przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji. Sytuacja naszego sektora jest fatalna, większość kopalni wydobywa węgiel przy kosztach przekraczających cenę, po jakiej surowiec może zostać sprzedany i co miesiąc generuje dziesiątki milionów złotych strat. Ani zmuszanie spółek energetycznych do tego, by kupowały węgiel od polskich producentów, ani łączenie kopalń z firmami energetycznymi, nie rozwiąże problemu.

Sytuacja na globalnym rynku węgla zmieniła się diametralnie i polskie górnictwo musi się do tej nowej rzeczywistości dostosować. Musimy patrzeć na to, co robią najwięksi globalni gracze i brać z nich przykład, rozpoczynając od uelastycznienia bazy kosztowej i zwiększenia efektywności wydobycia, czyli lepszego wykorzystania czasu i pracy ludzi oraz drogich maszyn. W tych dwóch obszarach rezerwy są naprawdę ogromne, ponieważ obecnie kombajny ścianowe w polskich kopalniach pracują ponad połowę krócej niż w najbardziej efektywnych zakładach świata.

Spółki górnicze muszą też pogodzić się z tym, że oddzielenie aktywów perspektywicznych od tych, które są stale nierentowne, jest jedyną realną szansą uratowania polskiego górnictwa. Trzeba się oczywiście zastanowić nad rozwijaniem innych gałęzi przemysłu w regionach, w których kopalnie będą wygaszane.

Taki proces został przeprowadzony już w Zagłębiu Ruhry, gdzie rozwinęła się branża logistyczna, transportowa oraz sektor IT. Ten proces zajmie ok. dziesięciu lat, ale to jedyna realna szansa na to, by Polska pozostała liczącym się graczem w gronie globalnych producentów węgla.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)