Chińskie banki wkraczają do Polski. Kto im pomaga?

Największe chińskie banki chcą otworzyć w Polsce swoje oddziały. Pomaga im w tym polski gigant PKO BP. W zamian liczy na sprzedaż Chińczykom swoich instrumentów finansowych oraz obligacji skarbu państwa - dowiedziała się Wirtualna Polska.

Chińskie banki wkraczają do Polski. Kto im pomaga?
Źródło zdjęć: © AFP | Mark Ralston

11.12.2011 | aktual.: 12.12.2011 10:13

Największe chińskie banki chcą otworzyć w Polsce swoje oddziały. Pomaga im w tym polski gigant PKO BP. W zamian liczy na sprzedaż Chińczykom swoich instrumentów finansowych oraz obligacji skarbu państwa - dowiedziała się Wirtualna Polska.

Swoje oddziały w Polsce założyć chcą największe chińskie instytucje finansowe: Bank of China (BoC) oraz Industrial and Commercial Bank of China (ICBC). Ten drugi jest jednocześnie największym bankiem świata pod względem zysków i kapitalizacji. Według danych za 2009 rok każdy z nich jest nawet kilkunastokrotnie większy niż cały polski system bankowy i to zarówno pod względem kredytów, depozytów i osiąganych zysku. Jaki więc widzą sens wchodzenia do Polski?

- Jesteśmy największym rynkiem w tej części Europy. Poza tym oni podążają za chińskimi firmami. Możemy się więc spodziewać, że zaraz po otwarciu polskiego przedstawicielstwa przyjdą za nimi chińskie inwestycje - mówi Wirtualnej Polsce Jarosław Myjak, wiceprezes ds. korporacyjnych PKO BP.

To on pilotuje i pomaga gigantom z Państwa Środka wejść na nasz rynek. Tylko po co PKO BP sprowadza sobie do Polski konkurencję?
- Liczymy na zainteresowanie Chińczyków naszymi instrumentami finansowymi. To będzie też świetna okazja, by ich banki mogły zainwestować w polskie obligacje skarbu państwa - tłumaczy Jarosław Myjak. - Współpracując z nimi będziemy w stanie sfinansować dużo większe inwestycje - dodaje wiceprezes PKO BP.

Najpierw korporacje, później detal

Do nawiązania współpracy doszło już w zeszłym roku, kiedy to przedstawiciele polskiego sektora bankowego gościli w Chinach. Wtedy właśnie padły pierwsze propozycje. Dziś coraz bliżej do ostatecznego rozstrzygnięcia, czyli wejścia banków do Polski. Póki co konkretna data jeszcze nie padła.
- Moim zdaniem będzie to koniec przyszłego roku, a jeśli się uda sprawy przyspieszyć, to być może już w połowie 2012 - mówi nam Jarosław Dąbrowski, który obecnie doradza chińskim bankom, a wcześniej sprowadził do Polski m.in. Raiffeisen czy DnB Nord.

Obraz

Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że chińskie banki będą chciały w Polsce działać na zasadzie tzw. paszportu europejskiego (do niedawna w ten sposób funkcjonował należący do Greków Polbank), bo ICBC ma już swój bank w Luksemburgu, a BoC na Węgrzech. Kluczową sprawą dla tego drugiego będzie też załatwienie sprawcy COVEC. Bank był bowiem gwarantem budowlanego koncernu, który uciekł z budowy autostrady A2. Po tej rejteradzie BoC nie wypłacił gwarancji GDDKiA. Komisja Nadzoru Finansowego będzie zapewne chciała tę sprawę wyjaśnić.

Choć sprawa COVEC-u miała negatywny wpływ na wejście Chińczyków do Polski, to zdaniem Jarosława Dąbrowskiego był to tylko wypadek przy pracy. I dobra nauczka dla firm z Państwa Środka, że w Unii Europejskiej prawa nie można ani łamać, ani naginać.
- Pierwszy etap wchodzenia banków do Polski będzie trwać kilka lat. Zaczną od budowania wiedzy o rynku, finansowania swoich firm i być może wspólnych przedsięwzięć polsko-chińskich - uważa Jarosław Dąbrowski. - Później, jeśli uspokoi się sytuacja w Europie, zaczną zapewne myśleć o zakupie w całości lub części już działającego w naszym kraju banku. Możliwe, że będzie to bank detaliczny lub skierowany dla małych i średnich przedsiębiorstw. Warto podkreślić, że polska bankowość jest na niezwykle wysokim poziomie technologicznym i produktowym. Chińczycy mogą się od nas wiele nauczyć - dodaje ekspert.

PKO BP nie chce do Chin

Co ciekawe pierwotnie istniały też plany, aby w odwrotnym kierunku podążył PKO BP. Polski gigant bankowy miałby w Państwie Środka otworzyć swoje przedstawicielstwo. Na razie jednak pomysł upadł.
- Nie widzimy w tym żadnego interesu. Gdyby wybierały się tam polskie firmy takie jak PGE czy PGNiG-e, to wtedy wrócimy do tematu - ucina te spekulacje wiceprezes PKO BP Jarosław Myjak.

Jarosław Dąbrowski żałuje, że PKO BP nie chce wejść na tak perspektywiczny rynek. Jego zdaniem polski gigant wciąż należący do państwa powinien uczyć się działania od Chińczyków: najpierw bank, później duże inwestycje.
- Na początku mogą przecież otworzyć tam biuro przedstawicielskie, aby w odpowiednim momencie biznes rozbudować: powołać oddział, rozbudować sieć klientów. To leży w strategicznym interesie samego PKO BP i oczywiście Polski. Czasami bank musi być "przed koniem", czyli wziąć na siebie aktywizację biznesu polskiego na ważnym strategicznie rynku. Tak było w przypadku Austriaków w latach dziewięćdziesiątych w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. I to się im znakomicie udało - tłumaczy ekspert.

Jego zdaniem nie powinniśmy się bać Chińczyków. W okresie pokryzysowym, gdy okaże się, że nie będzie pieniędzy z Unii Europejskiej, ich kredyty mogą być dla naszej gospodarki bardzo pomocne.
- Jeśli mamy już banki z Włoch, Portugalii czy Hiszpanii, czyli państw mocno odczuwających kryzys, to chyba lepiej mieć bank z Chin, gdzie kryzysu jeszcze nie ma, a gospodarka wciąż rośnie - uważa Jarosław Dąbrowski.

Wiceprezes PKO BP uważa, że przed Chińczykami nie ma co się wzbraniać, bo nikt już dzisiaj ich nie powstrzyma. Zdaniem Jarosława Myjaka lepiej z nimi współpracować niż walczyć.
- Gdy prowadzę oficjalne negocjacje z ich głównym dyrektorem zaangażowanym w wejście do Polski rozmawiamy przez tłumacza. Gdy rozmawiamy prywatnie zwraca się do mnie płynną angielszczyzną. A gdy zaczynam prywatne rozmowy z jego ludźmi, to oni mówią już do mnie płynną... polszczyzną - opowiada Jarosław Myjak, wskazując na to od jak dawna Chiny przyglądały się Polsce.

W końcu w "Sztuce wojny" Sun Zi radzi, by wojny wygrywać, jeszcze zanim się rozpoczną.

chinypko bpbank of china
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)