Co to jest krzywa Laffera i dlaczego rząd powinien brać ją pod uwagę
Krzywa Laffera, koncepcja ekonomiczna stosowana już w średniowieczu została zlekceważona przez ministra finansów. Efekt? W tym roku załamały się wpływy z podatku akcyzowego.
15.10.2013 | aktual.: 16.10.2013 13:42
Krzywa Laffera, koncepcja ekonomiczna stosowana już w średniowieczu, została zlekceważona przez ministra finansów. Efekt? W tym roku załamały się wpływy z podatku akcyzowego.
Ekonomia to nauka pełna skomplikowanych pojęć, teorii i modeli. Problem w tym, że od zrozumienia pewnych mechanizmów może zależeć finansowy byt z każdego z nas. Dlatego w nowym cyklu "Ekonomia bez tajemnic" postaramy się tłumaczyć ważne i aktualne zagadnienia z zakresu wiedzy ekonomicznej.
Krzywa Laffera to temat bardzo aktualny ze względu na zapowiedziane przez rząd podwyżki stawek podatkowych w przyszłym roku. O 5 proc. wzrośnie akcyza na papierosy, a na alkohol aż o 15 proc. Wydawałoby się, że wyższe podatki to większe wpływy do państwowej kasy. Nic bardziej mylnego.
- Krzywa Laffera oparta jest na prostej konstatacji, że kiedy stawka podatkowa wynosi 0 proc. to i wpływy podatkowe równają się 0 złotych, ale gdy stawka podatkowa jest na poziomie 100 proc., to wpływy też wynoszą 0 złotych - tłumaczy dr hab. Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. - Nie można nikogo opodatkować stawką 100 proc., bo nawet niewolnika trzeba nakarmić. Podatek musi być niższy, tak by starczyło na miskę ryżu - dodaje.
- Gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami - 0 proc. i 100 proc. - znajduje się punkt equilibrum, nazwany przez Laffera punktem E, w którym następuje moment przegięcia. Dalsze podwyższanie stawki podatkowej nie powoduje wzrostu wpływów i odwrotnie obniżenie stawki skutkuje zwiększeniem wpływów budżetowych - wyjaśnia ekspert.
Praktycznym zagadnieniem jest wyznaczenie punktu E, ponieważ w nim wpływy do budżetu są maksymalne. Trudność polega na tym, że optymalna stawka podatku zależy od wielu czynników i dla każdego opodatkowanego dobra może być inna. Nie zmienia to jednak faktu, że w historii świata i Polski teoria krzywej Laffera wiele razy się potwierdziła.
Na przykład zmniejszenie akcyzy na mocne alkohole o 29,9 proc. pod koniec 2002 r. sprawiło, że rok później wpływy do budżetu wzrosły o 5,6 proc. - Po obniżce przestały opłacać się szmugiel i bimbrownictwo - komentuje Gwiazdowski.
Wiele wskazuje na to, że dziesięć lat później znów znaleźliśmy się na początku spadkowej strony krzywej Laffera. W projekcie tegorocznego budżetu założono wzrost wpływów z akcyzy o niemal 2 mld zł. Tymczasem od stycznia do sierpnia do budżetu wpłynęło 38,7 mld zł. W takim samym okresie 2012 r. - mimo że podatek był niższy - wpływy były o ponad miliard zł wyższe i wyniosły 39,7 mld zł! Szczególnie zła sytuacja panuje na rynku papierosów, których obciążenie podatkowe w ostatnich latach systematycznie rosło.
- Minister Rostowski co roku podwyższał stawki akcyzy bardziej niż wymagały tego przepisy unijne, by podreperować budżet. W efekcie wpływy są niższe, bo zwiększył się przemyt i nieakcyzowa produkcja w kraju - mówi Gwiazdowski. - Spadek liczby palaczy nie uzasadnia mniejszych wpływów do budżetu. Tłumaczy to krzywa Laffera.
Również podwyżka akcyzy na alkohol w opinii eksperta może spowodować spadek wpływów budżetowych. - Nie umiem powiedzieć, czy już przy 15-procentowej podwyżce, czy dopiero w następnym roku - jak znów zwiększą stawkę - mówi Gwiazdowski.
Wielu ekspertów już od jakiegoś czasu przestrzegało przed kolejnymi podwyżkami akcyzy. Wątpliwości powróciły przy ogłoszeniu projektu ustawy budżetowej, wprowadzającego wyższy podatek na alkohol i papierosy. Rząd pozostał jednak głuchy na te argumenty.
- Minister finansów powiedział kiedyś, że rząd nie zajmuje się teoriami dawno zmarłych ekonomistów. Laffer co prawda jeszcze żyje, ale tak naprawdę narysował tylko graf do teorii, która jest stara jak świat. Pisali o niej Hume i Monteskiusz, a w praktyce stosowano ją już w średniowieczu - zauważa Gwiazdowski.