Co zamiast służby zastępczej?
Jeśli rząd od 2009 r. wprowadzi w pełni zawodową armię, służba zastępcza zniknie. Od przyszłego roku możemy spodziewać się 8 tys. wakatów w szpitalach, hospicjach, domach pomocy.
11.08.2008 | aktual.: 11.08.2008 13:02
Uzawodowienie armii od przyszłego roku wiąże się z likwidacją służby zastępczej. To oznacza, że zabraknie najtańszej siły roboczej np. w szpitalach, hospicjach, domach pomocy. "Rzeczpospolita" podaje, że możemy spodziewać się aż 8 tys. miejsc pracy, których nie będzie kim obsadzić.
Gazeta pisze, że co roku dzięki służbie zastępczej tysiące młodych ludzi pomaga w szpitalach, hospicjach, domach pomocy oraz patroluje ulice w ramach tzw. służby kandydackiej w policji. To w sumie niemal 8 tysięcy osób.
W samej policji poborowi obsadzali 4 tys. etatów. Podczas służby zastępczej pomagali m.in. w patrolowaniu ulic i zabezpieczaniu imprez masowych. Służba kandydacka w policji trwała, tak jak w wojsku, dziewięć miesięcy - po niej poborowy miał szansę na stałą pracę w policji.
Okazuje się, że poborowy jest idealnym pracownikiem, bo właściwie nic nie kosztował - pieniądze wypłacane przez pracodawcę jako żołd zwracało państwo. Jedyny koszt, który się ponosiło, to 130 zł, które trzeba było dopłacać do ZUS. Nic dziwnego, że po poborowych zgłaszli się szefowie szpitali i placówek opiekuńczych, w których poborowi pracują w ramach służby zastępczej na etatach pracownika gospodarczego, czy sanitariusza. Jeśli rząd od 2009 r. wprowadzi w pełni zawodową armię, służba zastępcza zniknie, a w miejsce poborowych trzeba będzie zatrudnić inne osoby - co będzie niezwykle kosztowne.
Zobacz też:
SYMULANCI W PRACY
NAUCZYCIELE BOJĄ SIĘ ZWOLNIEŃ