Czeka nas rok podwyżek
Od 1 stycznia płaca minimalna w Polsce wrośnie z 936 zł do 1126 zł. Po Nowym Roku zyskają jednak nie tylko najgorzej zarabiający. Ekonomiści przewidują, że w ciągu następnych 12 miesięcy także średnia płaca wzrośnie o 10-13 proc. Dziś wynosi 3092 zł, możliwe więc, że za rok będziemy przeciętnie zarabiać ponad 3400 zł.
Ryszard Petru, główny ekonomista banku BPH, spodziewa się, że najwięcej, bo około 15 proc., zyskają przedstawiciele sektora nowoczesnych usług: pośrednicy finansowi, marketingowcy, specjaliści od internetu. Za to ma się skończyć płacowy boom w budownictwie. W dużych miastach zarobki rzemieślników z tej branży wzrosły w 2007 r. o 20-30 proc., teraz podwyżki nie powinny przekroczyć średniego poziomu.
Eskalacji żądań finansowych pracowników będzie sprzyjało malejące bezrobocie, które pod koniec 2008 r. może osiągnąć rekordowo niski poziom 9 proc. (dziś 11,2 proc.). Niestety wyższe koszty pracy i wzmożony popyt odbiją się na cenach - inflacja w 2008 r. ma osiągnąć poziom 3,4-3,6 proc.
Najbardziej zdrożeje żywność. Jak przewiduje Dariusz Winek, główny ekonomista Banku Gospodarki Żywnościowej, produkty spożywcze będą pod koniec przyszłego roku droższe niż dziś o 8 proc. Największe podwyżki mamy już jednak za sobą. Rok 2008 przyniesie wahania cen. Masło może zdrożeć już w pierwszym kwartale o 7 proc., a sery o 10 proc. Potem jednak ceny tych produktów ustabilizują się. Za to w II i III kwartale drożeć będą drób i wieprzowina. Jesienią mogą kosztować nawet 10 proc. więcej.
Na ceny żywności niekorzystnie będzie wpływać pobudzenie popytu na mleko w liczących 1,3 mld ludności Chinach, a także rosnące zapotrzebowanie na biopaliwa. Z drugiej strony zbiory zbóż w nadchodzącym sezonie powinny być o ok. 15 proc. wyższe niż ostatnio, dzięki czemu pieczywo nie powinno już drożeć.
Chyba że nastąpi znaczący wzrost cen nośników energii. Rząd co prawda odłożył zapowiadane na 1 stycznia uwolnienie cen prądu przynajmniej o rok, 20-procentowych podwyżek nie musimy się więc obawiać, jednak mniejsze i tak będą. Polska Grupa Energetyczna, która kontroluje 30 proc. detalicznego rynku energii, zapowiada, że należące do niej osiem zakładów (m.in. Łódź, Rzeszów, Białystok, Kielce) podniesie ceny od 8 do 12 proc. Z kolei klienci indywidualni koncernu Vattenfall, który obsługuje Górny Śląsk, będą płacić 5,2 proc. więcej. Przeciętny rachunek gospodarstwa domowego w tym regionie: 60-65 zł, wzrośnie o nieco ponad 3 zł miesięcznie (niecałe 40 zł rocznie). Prąd zdrożeje, bo energetyka bierze na barki główny ciężar ograniczenia Polsce limitów emisji CO2 o 27 proc. Przedsiębiorstwa będą inwestować i dokupować limity emisji. Zdrożeć ma też węgiel, z którego produkuje się u nas 90 proc. prądu.
Z podobnych powodów o 10 proc. mogą wzrosnąć ceny ciepła. Rachunki za gaz będą wyższe o 4-8 proc. (najprawdopodobniej od kwietnia lub lipca). Jeżeli zima w USA będzie surowa, zdrożeje także ropa i, zdaniem Urszuli Cieślak z łódzkiego biura maklerskiego Reflex, ceny benzyny w Polsce mogą w maju, czerwcu i lipcu podskoczyć nawet do 5 zł za litr. Z kolei olej napędowy stanieje latem do ok. 3,90 zł, by jesienią zacząć drożeć nawet do 4,30 zł.
Przed skutkami wzrostu cen ropy nadal będzie nas chronił silny złoty. W 2008 r. nasza waluta powinna zyskiwać na wartości. Według prognoz ekonomistów BGŻ, w grudniu przyszłego roku 1 euro kosztować będzie 3,56 zł (dziś - 3,61 zł). Wartość dolara amerykańskiego spadnie z 2,51 zł do 2,45 zł pod koniec przyszłego roku.
Zdrożeć ma za to funt brytyjski, dziś rekordowo tani (5,04 zł). Za rok jego wartość ma wzrosnąć do 5,20 zł. Powinno to ucieszyć milionową rzeszę emigrantów zarabiających na Wyspach w tej właśnie walucie. Rok temu, gdy funt kosztował 5,66 zł, ich zarobki były - w przeliczeniu na złotówki - warte 10 proc. więcej.
Za franka szwajcarskiego płacimy dziś ok. 2,20 zł i jego cena powinna się utrzymać na tym poziomie. To ucieszy spłacających kredyty hipoteczne w tej walucie. Spłacający pożyczki w złotych niestety zapłacą więcej.
W styczniu i marcu spodziewane są kolejne podwyżki stóp procentowych - aż do poziomu 5,5 proc. Niewykluczone, że pod koniec 2008 r. stopy wzrosną do 6 proc. Wtedy oprocentowanie kredytów hipotecznych grubo przekraczałoby 7 proc. Nasze portfele odczułyby to bardzo dotkliwie. Michał Macieżyński, ekspert portalu Bankier.pl, wylicza, że miesięczna rata 300-tys. kredytu hipotecznego zaciągniętego na 30 lat, która wynosiła rok temu nieco ponad 1600 zł, po wiosennych podwyżkach będzie wyższa o 400 zł., czyli o 25 proc.
Mimo podwyżek płac wiele osób będzie więc musiało zacisnąć pasa.
Piotr Brzózka
POLSKA Dziennik Łódzki
Polecamy:
» Codzienny przegląd prasy ekonomicznej