Trwa ładowanie...

Czy jest ktoś, komu pomógł urząd pracy? Prosimy o opinie!

Urzędy pracy częściej zajmują się wydawaniem zaświadczeń, niż pracą z bezrobotnymi i pracodawcami

Czy jest ktoś, komu pomógł urząd pracy? Prosimy o opinie!
d128w82
d128w82

Bezrobotny udaje, że szuka pracy. Urzędnik udaje, że chce mu ją znaleźć. Organizator szkoleń i kursów udaje, że do czegoś się one przydadzą. Jak często w urzędach pracy dochodzi do takich sytuacji?

Praca się nie kalkuluje

Promocja zatrudnienia, łagodzenie skutków bezrobocia, organizacja szkoleń, doradztwo, pośrednictwo i aktywizacja. Udział w tych wszystkich zadaniach mają zapisane w statutach urzędy pracy. Na papierze wszystko wygląda więc ładnie. A jednak w ich działalności coś szwankuje – trudno spotkać bezrobotnego, który znalazłby zajęcie dzięki nim.

Za ten stan rzeczy trudno winić wyłącznie urzędy. Na przykład do większości bezrobotnych w ogóle nie pasuje ta etykietka. Bezrobotny to ktoś, kto nie ma pracy i jej szuka. Tymczasem większość zapisuje się do urzędów bynajmniej nie w celu znalezienia zajęcia. Raczej po to, by otrzymywać zasiłki i innego rodzaju świadczenia.

Zarejestrowany bezrobotny, który ponadto ma małe dzieci, może z tytułu różnego rodzaju zapomóg otrzymywać co miesiąc nawet 3 tys. zł. Naturalne więc, że za mniej do pracy nie pójdzie. Pytanie tylko: jaki pośrednik, obojętne, prywatny czy państwowy, zdoła mu znaleźć pracę z taką pensją?

d128w82

– Mamy na rodzinę 2,5 tys. zł z tytułu zasiłków, pielęgnacyjnych i innych. Do tego 1 tys. zł z wynajmu kawalerki. Dorabiam na boku, bywa że i 2 tys. wpadnie. W jakiej pracy dostanę tyle? – wyjaśnia swoją „metodę na życie” bezrobotny, przedstawiający się jako Marek.

Polski bezrobotny to często osoba bez kwalifikacji. Nie najmłodsza, a przy tym nie pracująca od lat. Bywa, że „od zawsze”.

Jednym z najbardziej niepokojących czynników polskiego bezrobocia jest jego długotrwałość. Eksperci potwierdzają: w rodzinie, gdzie dorośli od lat nie mają stałego zajęcia, rośnie zagrożenie trwałym bezrobociem również dla ich dzieci.

Do tego dochodzi mała aktywność drugiej strony, czyli urzędników. Marnie opłacani, z pensją często niewiele przekraczającą 1 tys. zł na rękę, spotykają się z zarzutami obojętności wobec losu petenta. A zadania, zdarza się, wykonują na odczepnego. „Mógłby ktoś powiedzieć tym geniuszom w urzędzie, żeby na anonsach wpisywali telefon albo adres pracodawcy?” – tego typu kąśliwe uwagi można spotkać na forach oceniających działalność PUP.

d128w82

Dla kogo to wszystko?

Osobną sprawą są kursy mające pomóc w znalezieniu pracy osobom bezrobotnym. Nie zawsze dostosowane do potrzeb rynku pracy, w rezultacie – generują tylko tzw. działania pozorne.

Do klasyki gatunku przeszły szkolenia uczące obsługi komputera, skierowane do osób, którym umiejętność ta nigdy się nie przyda. W jednej z gmin z kolei przeszkolono kilkudziesięciu pracowników kantorów. W całym regionie kantorów było… kilka. Tego typu inicjatywy sprzyjają formułowaniu największego zarzutu wobec urzędów pracy: małej efektywności. Jak ją zwiększyć? Jednym z pomysłów jest rezygnacja z kursów organizowanych przez zewnętrzne instytucje.

Zamiast nich bezrobotni mogliby być zatrudniani tam, gdzie wymaga tego lokalna sytuacja. Kursy i szkolenia byłyby odpowiedzią na konkretne cele. Jeśli na terenie gminy miałoby powstać osiedle mieszkaniowe, kursy dla bezrobotnych dotyczyłyby budownictwa. Gdyby planowano otwarcie supermarketu, szkolenia mogłyby być przeznaczone dla operatorów wózków czy kasjerów.

d128w82

Urzędy do zmiany

Urzędy pracy czeka reforma, ponieważ nie są one w stanie przeciwdziałać bezrobociu. I to się nie zmieni, tym bardziej, że funduszy jest mniej. W 2011 roku na poprawę sytuacji na rynku pracy przeznaczono znacznie mniej środków, niż w latach poprzednich. Tymczasem prognozy nie są dobre. Od kilku lat liczba długotrwale bezrobotnych stale rośnie. 80 proc. bezrobotnych nie ma prawa do zasiłku.

Sytuację utrudniają pogmatwane, nieżyciowe przepisy. - Warunki prawne są nieodpowiednie. Urzędy pracy częściej zajmują się wydawaniem zaświadczeń, niż pracą z bezrobotnymi i pracodawcami – mówiła podczas tegorocznej konferencji „Aktywizacja zawodowa – nowe spojrzenie” Małgorzata Rusewicz, dyrektorka Departamentu Dialogu Społecznego i Stosunków Pracy PKPP Lewiatan.

Walka z bezrobociem to konieczność. Obecnie w grupie osób między 15 a 64 rokiem życia aktywnych zawodowo pozostaje niespełna 60 proc. To jeden z najniższych wskaźników europejskich. Według szacunków eksperckich, konieczne jest podniesienie tego wskaźnika o 10 proc. w ciągu najbliższej dekady i o 15 proc. w ciągu 20 lat. W przeciwnym wypadku system emerytur i rent może się zawalić.

Sytuacja dotyczy też i samych urzędników. Jeśli urzędy pracy nie wykażą się wzrostem efektywności, samorządy mogą uznać, że ich utrzymywanie mija się z celem. Wtedy ich zadania przejmą prywatne agencje pośrednictwa pracy. A urzędnicy, zamiast szukać pracy dla innych, będą musieli zająć się poszukiwaniem zajęcia dla siebie.

Tomasz Kowalczyk

d128w82
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d128w82