Czy to koniec sektora finansowego na Cyprze?
Ekonomiści i politycy cypryjscy są zgodni, że ostatnie wypadki mocno nadwerężyły reputację Cypru jako międzynarodowego centrum finansowego. Wielu zadaje sobie pytanie, co to oznacza dla cypryjskiej gospodarki, i czy to już koniec raju podatkowego na wyspie.
30.03.2013 | aktual.: 21.10.2016 11:38
"To, co się stało, przypomina trochę sytuację, w której po obudzeniu się z głębokiego snu człowiek otwiera oczy i orientuje się, że w nocy zbombardowano mu dom. Patrzy więc wkoło i powoli określa rozmiary zniszczenia i co się jeszcze z tego da ocalić" - opisuje dla PAP odczucia sektora finansowego na wyspie Fiona Mullen, dyrektor firmy konsultingowej Sapienta Economics.
Dr Stelios Platis, ekonomista i właściciel firmy konsultingowej MAP S.Platis, jest oburzony sposobem, w jaki Cypr został potraktowany przez partnerów ze strefy euro. Uważa on, że decyzje podjęte w Brukseli będą miały dla wyspy katastrofalne skutki.
- Cypryjski sektor usług finansowych był największą i przynoszącą największy dochód ekonomiczną działalnością na wyspie. Żywił nas wszystkich. Teraz to się skończy. Cypr stracił najważniejsze źródło dochodu - mówi PAP Platis.
- Decyzja podjęta w Brukseli zaprzecza logice ekonomisty. Nie wierzę, aby stała za nią jakakolwiek strategia - dodaje.
Cypr otrzyma pomoc finansową od strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 10 mld euro na ratowanie swojego sektora bankowego, a w zamian ma przeprowadzić jego restrukturyzację, a także konsolidację finansów, reformy strukturalne i prywatyzację. Program zakłada natychmiastową likwidację banku Laiki, której pełne koszty poniosą udziałowcy, posiadacze akcji i właściciele nieubezpieczonych depozytów powyżej 100 tys. euro.
Porozumienie zawarte przez rząd cypryjski z przywódcami eurolandu i MFW w poniedziałek 25 marca uderzyło niezwykle mocno w cypryjski sektor finansowy, który w 2012 r. przyniósł wyspie ok. 8 miliardów dochodu czyli 40 proc. PKB.
Jego zwolennicy w eurolandzie argumentują jednak, że był on przestarzały i że Cypryjczycy będą musieli znaleźć inne, oparte na bardziej stabilnych fundamentach źródła dochodu dla swojej gospodarki. Od miesięcy oskarżają też wyspę o pranie brudnych pieniędzy rosyjskich oligarchów i zbyt niskie stawki podatkowe, co ma być nieuczciwą konkurencją wobec pozostałych gospodarek strefy euro.
Według Mullen, oskarżenia te przyczyniły się znacznie do zachwiania zaufania międzynarodowego świata finansjery do cypryjskich banków.
- Cypr musi zmienić swój model finansowy. Nawet prowadzenie biznesu z Rosją nie może być kontynuowane na tym samym poziomie - mówi Mullen.
Minister spraw zagranicznych Cypru Joannis Kasulidis także uważa, że w obecnej sytuacji pewne rzeczy muszą ulec zmianie.
- Do tej pory nasze centrum biznesowe miało bardzo dobrą bazę operacyjną. Niestety, jeden z jej składników, sektor bankowy, rozczarował wielu właścicieli kont, i to nie tylko z Rosji, ale także z wielu innych krajów. Myślę, że musimy go zmodernizować - musi być mniejszy i łatwiejszy do kontroli - twierdzi minister.
Dodaje, że z informacji, jakie otrzymał w ostatnich dniach od cypryjskich biznesmenów wynika, iż pomimo trudnej sytuacji wielu zagranicznych inwestorów wolałaby na Cyprze pozostać.
Według chcącego zachować anonimowość bankowca zatrudnionego w filii jednego z zagranicznych banków, nie ma w tym nic dziwnego.
- Firmy, których głównym celem jest obniżenie podatku, jaki muszą płacić, bez wątpienia przeniosą się gdzieś indziej, jakieś małe wyspy południowego Pacyfiku. Jednak poważni gracze, którzy wymagają solidnej korporacyjnej administracji oraz doświadczonych prawników i księgowych, których stawki są na dodatek o wiele niższe niż tych na Wall Street czy w londyńskim City, zostaną na Cyprze - powiedział on PAP.
Wyspa ma bardzo dobrze wykształcone, profesjonalne i sprawnie działające kadry finansowe, umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania z wieloma państwami na całym świecie i dobrą infrastrukturę.
- Cypryjski sektor finansowy został porządnie poturbowany, ale przeżyje. Wygląda na to, że większość firm zostanie na wyspie, ale przeniesie w inne miejsca swoje konta bankowe - powiedział PAP Alex Apostolides, wykładowca na wydziale ekonomii Europejskiego Uniwersytetu w Nikozji.
Myśl tę rozwija w rozmowie z PAP doradca podatkowy, którego klientami jest wielu cudzoziemców pochodzących zarówno z Rosji jak i krajów UE.
- Faktyczne istnieje możliwość, że wiele firm, nie tylko rosyjskich, ale także z innych krajów, w dalszym ciągu będzie tu zarejestrowanych, natomiast konta przeniesie gdzieś indziej. Oznaczałoby to, że nasz sektor finansowy w dalszym ciągu będzie ich obsługiwać, ale stracimy gros ich depozytów - tłumaczy doradca, który pragnie pozostać anonimowy.
Z Nikozji Agnieszka Rakoczy