Die Zeit: Nord Stream 2 - dla Niemiec polityczna katastrofa

Nord Stream 2 dramatycznie pogorszył i tak już napięte relacje z Polską, zmarginalizował Niemcy w UE, rozgniewał USA i wpędził Merkel w tarapaty. Jak mogło dojść do takiej katastrofy? – zastanawia się "Die Zeit".

Die Zeit: Nord Stream 2 - dla Niemiec polityczna katastrofa
Źródło zdjęć: © East News

04.10.2018 13:36

"Polska narzeka, UE czuje się nieswojo: jak gazociąg Nord Stream 2 stał się dla Niemiec katastrofą" – piszą w opublikowanym w czwartek materiale "Fiasko" Matthias Krupa i Michael Thumann.

Autorzy zaznaczają, że miejsce, w którym rozpoczęła się historia tego projektu, leży "wiele tysięcy kilometrów na wschód od Berlina" – we Władywostoku. Trzy lata temu, 4 września 2015 roku doszło tam do spotkania wysokich rangą menedżerów energetycznych z Rosji, Niemiec, Holandii i Francji.

Deal we Władywostoku

W mieście nad Pacyfikiem w tym dniu dobito "targu stulecia". Szef Gazpromu Aleksiej Miller uzgodnił z przedsiębiorcami niemieckimi, holenderskimi i francuskimi budowę pod Bałtykiem kolejnego gazociągu o przepustowości do 55 mld metrów sześciennych rocznie – czytamy w wydawanym w Hamburgu tygodniku.

"Ostatecznie przyklepany trzy lata temu na Dalekim Wschodzie deal stał się dla niemieckiego rządu koszmarem. Nord Stream 2 dramatycznie pogorszył i tak już napięte relacje między Niemcami a Polską, zepchnął Berlin na margines UE, doprowadził Stany Zjednoczone do furii i wpędził Merkel w tarapaty" – piszą Krupa i Thumann.

Jak mogło dojść do tego, że przedstawiany przez rząd Niemiec jako czysto ekonomiczny projekt wywołał tak niszczące konsekwencje polityczne?

Rola Gabriela

"Die Zeit" zwraca uwagę, że sześć tygodni po spotkaniu we Władywostoku do Moskwy udał się ówczesny wicekanclerz i minister gospodarki Sigmar Gabriel. Zdaniem autorów jest on centralną postacią w tym projekcie. "Gabriel obiecał (Putinowi), że zrobi wszystko, by decyzje w sprawie Nord Stream2 podejmowały władze niemieckie, a nie europejskie."

"To bardzo ważne, ponieważ niemiecki rząd chce tego gazociągu, a Komisja Europejska jest mu przeciwna" – wtrącają autorzy.

Ich zdaniem konflikt o Nord Stream 2jest bardzo podobny do sporu o wcześniejszy, realizowany od 2005 roku projekt Nord Stream, przeforsowany przez Putina i Gerharda Schroedera. Od tego czasu radykalnie zmieniła się jednak, wskutek aneksji Krymu, sytuacja polityczna – podkreślają niemieccy dziennikarze.

"Die Zeit" zwraca uwagę na istnienie dwóch frakcji w urzędzie kanclerskim. Urzędnicy zajmujący się polityką zagraniczną są przeciwni gazociągowi, eksperci od spraw gospodarczych są za projektem. Na szczycie UE w grudniu 2015 roku Merkel, nie chcąc prowokować konfliktu z Gabrielem, oświadcza, że gazociąg jest "projektem gospodarczym".

Autorzy opisują szczegółowo podejmowane w minionych latach nieudane próby powstrzymania inwestycji. 31 stycznia 2018 r. Urząd Górniczy w Stralsundzie wydaje pozwolenie na budowę i eksploatację gazociągu. Brak zgody Danii nie zastopuje budowy, gdyż inwestorzy wyznaczyli już nową trasę.

Merkel w tarapatach, zbyt późna reakcja

Zdaniem "Die Zeit" niemiecki rząd znalazł się w „nieprzyjemnej sytuacji”. Nawet prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył, że podziela zastrzeżenia wobec projektu.

Dopiero 10 kwietnia, po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko, Merkel przyznała, że "należy także uwzględnić aspekty polityczne". Niemiecka kanclerz postawiła też warunek: bez zapewnienia dalszego tranzytu gazu przez Ukrainę budowa Nord Stream 2 nie będzie możliwa.

"Dlaczego dopiero teraz? Być może historia potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby Merkel wcześniej potraktowała poważnie zastrzeżenia partnerów z UE. Gdyby przyznała, że chodzi o politykę?" – zastanawiają się autorzy.

„Die Zeit” zwraca uwagę na mnożące się ostatnio naciski ze strony prezydenta USA Donalda Trumpa na Niemcy oraz stanowisko polskiego rządu przeciwne inwestycji.

Zdaniem autorów amerykańskie naciski doprowadziły do usztywnienia stanowiska Berlina. "Niemcy mają dosyć. Nie chcą pozwolić na to, by Trump dyktował im, co mają robić" – czytamy w "Die Zeit".

W Berlinie pada słowo "suwerenność". Niemcy muszą decydować "swobodnie i niezależnie" o swoich dostawach energii – pisze w swojej najnowszej książce Gabriel. Plany wspólnej polityki energetycznej UE przestały mieć najwidoczniej dla Niemiec jakiekolwiek znaczenie.

Podczas spotkania z Putinem w Mesebergu pod Berlinem 18 sierpnia Merkel ponownie zabiega o poparcie dla jej kompromisowego planu utrzymania tranzytu przez Ukrainę. Prezydent Rosji zastrzega jednak, że taki tranzyt „musi być z ekonomicznego punktu widzenia” opłacalny.

Szef MSZ Heiko Maas podczas wizyty w Polsce 20 sierpnia zapewnia swojego polskiego odpowiednika, że Berlin „twardo” zabiega o zachowanie przez Ukrainę wpływów z tranzytu. "Jednak Jacek Czaputowicz otwarcie podaje w wątpliwość obietnice Putina i wychwala pod niebiosa Amerykanów" – podkreślają autorzy.

Czekając na sankcje

"Berlin czeka teraz z niepokojem na amerykańskie sankcje" – piszą Krupa i Thumann. Putin dał natomiast do zrozumienia, że zbuduje gazociąg także wtedy, gdy zachodni inwestorzy wycofają się.

Berlin uważa, że należałoby zmodernizować trzy ukraińskie gazociągi, ponieważ Nord Stream 2 jest za mały, by całkowicie zastąpić tranzyt przez Ukrainę. „Z ekonomicznego punktu widzenia oba projekty byłyby rozsądne. Rozsądek nie gra jednak żadnej roli” – oceniają dziennikarze „Die Zeit”.

Ich zdaniem trudno sobie wyobrazić wspólną odpowiedź UE na amerykańskie sankcje. "Zbyt sprzeczne są interesy, zbyt duża jest nieufność powstała u sąsiadów wskutek polityki Merkel, Gabriela i Schroedera".

"W niemal bezprecedensowy sposób Niemcy ułatwiły Władimirowi Putinowi i Donaldowi Trumpowi dokonanie podziału w UE" – piszą w konkluzji Krupa i Thumann.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (97)