Dług wisi nad Polską
27.09.2011 13:50, aktual.: 29.09.2011 09:19
Dług publiczny w Polsce na koniec roku może przekroczyć poziom 55 proc. PKB. Zagrożenie jest realne, a bardzo duży wpływ na to będzie miał kurs walut na koniec roku. Czy złoty pogrąży naszą gospodarkę?
Na koniec II kwartału polski dług publiczny wyniósł 788 mld zł (dane Ministerstwa Finansów)
. Jego relacja do PKB wyniosła 53,7 proc. Zadłużenie w walutach obcych wyniosło około 26 proc. całego zadłużenia.
Właśnie te 26 proc. (z których 70 proc. to dług w euro, 15 proc. w dolarze, a 15 proc. w innych dewizach) jest języczkiem u wagi. Gdyby polski złoty gwałtownie się osłabił na koniec roku (przy obliczaniu poziomu długu w relacji do PKB bierze się pod uwagę kursy walut na dzień 31 grudnia danego roku), bariera 55 proc. może zostać przekroczona.
- Taka sytuacja nie jest nierealna - mówi w rozmowie z WP dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Zdaniem Kwietnia poziom kursów walut, przy których polski rząd powinien się zacząć martwić, to 4,80 zł za euro oraz 3,65-3,70 zł.
Marek Rogalski, analityk DM BOŚ, jest zdania, że już nawet kurs EUR/PLN na poziomie wyższym od 4,60 zł może sprawiać problemy.
Prawdopodobieństwo wystąpienia takiego scenariusza jest jednak bardzo trudne do określenia.
- Musiałyby się zdarzyć jakieś naprawdę poważne turbulencje na rynkach finansowych, abyśmy doszli do takich poziomów - podkreśla Kwiecień.
Wtóruje mu Emil Szweda, analityk Noble Securities.
- Prawdopodobieństwo realizacji niebezpiecznego scenariusza uważam za niewielkie. Rząd, który ma świadomość zagrożenia, zrobi absolutnie wszystko, by nie dopuścić do jego realizacji - mówi WP Szweda.
Ostatnie słowo należy do Polski
W przypadku gdyby na koniec roku kursy walut zbliżałby się niebezpiecznie do takiego poziomu, przy którym przekroczylibyśmy granicę długu 55 proc. PKB, ostatnie słowo należeć będzie do Ministerstwa Finansów.
- Ministerstwo ma całkiem spore pole manewru do działań w takiej sytuacji - zaznacza główny ekonomista XTB. - Jest kilka możliwych rozwiązań.
Jak podkreśla, Polska może podjąć decyzję o nieemitowaniu długu do końca roku. Innym sposobem jest obniżenie kursu walut.
- Może dojść do sytuacji, kiedy ministerstwo wymieni na rynku waluty na złote. Taki intensywny ruch może spowodować obniżenie kursu na 31 grudnia i w rezultacie zmniejszenie relacji długu do PKB - zaznacza dr Przemysław Kwiecień.
Zdaniem Marka Rogalskiego taka interwencja raczej na pewno nastąpi. Jej skala zależeć będzie od sytuacji na rynkach.
- Lepiej jest mieć niższą bazę na przyszły rok niż wyższą. Spodziewam się, że na koniec roku kurs EURPLN będzie poniżej 4,30 zł, a może i złoty będzie mocniejszy - mówi analityk DM BOŚ.
Innym scenariuszem jest dokonanie zmian definicyjnych. Ministerstwo może podjąć decyzję o zmianach w definicji długu bądź jego elementów. Jednak - jak podkreśla główny ekonomista XTB - o tym się jeszcze nie mówi i trudno powiedzieć, jak takie zmiany by wyglądały.
Podatki pójdą w górę?
Przekroczenie 55 proc. relacji długu do PKB wprowadza obostrzenia w konstruowaniu kolejnego budżetu - w tym wypadku na rok 2013 - które mają spowodować, iż ta relacja zmaleje.
- Jeśli granica 55 proc. długu do PKB zostanie przekroczona, to rząd powinien na 2013 rok przygotować budżet zrównoważony, w którym wydatki będą równać się przychodom (przynajmniej w założeniach). Oznaczałoby to zmniejszenie wydatków bez zwiększania wpływów o około 15 proc., czyli o 35 mld zł (taki deficyt jest wstępnie planowany na przyszły rok) - wylicza Emil Szweda.
Zdaniem analityka drogi dojścia do tego celu można wyobrazić sobie różne. Rząd wybrałby zapewne najmniej bolesną, jak czasowa rezygnacja z wydatków na modernizację armii czy na niektóre inwestycje. Prawie na pewno oznaczałoby to zamrożenie płac w budżetówce na kolejny rok. Emerytury i renty wzrosłyby, ale tylko o wskaźnik inflacji. Zapewne nie odbyłoby się bez podwyżki VAT, a być może także innych podatków.
- Mogą być niezbędne ograniczenia wydatków, cięcia, ale może się również okazać, że nie będzie takiej potrzeby - mówi dr Przemysław Kwiecień.
Podkreśla, że przecież relację długu do PKB można poprawić poprzez wyższy wzrost PKB. Również umocnienie złotego przełoży się na to pozytywnie.
27 września minister finansów Jacek Rostowski w radiu RMF FM w dniu podkreślił, iż nie ma zagrożenia, że dług przekroczy 55 proc. PKB. Zapewnił, że budżet jest bezpieczny nawet, jeżeli wzrost PKB w 2012 roku wyniesie 3 proc. Jak będzie w rzeczywistości, czas pokaże.
Dług przekroczy 60 proc. PKB?
- Dużo gorzej by było, gdyby dług przekroczył 60 proc. PKB - twierdzi Marek Rogalski - Budżet musiałby być całkowicie zbilansowany, zero deficytu.
Poziom 60 proc. wprowadza niemal te same obostrzenia co próg 55 proc. - waloryzacja emerytur i rent tylko o wskaźnik inflacji, budżet na kolejny rok właściwie nie może mieć deficytu. Rząd nie będzie mógł pożyczać nowych pieniędzy. Wzrośnie VAT, drastycznie zostaną obcięte dopłaty z PFRON. Największe cięcia dotyczyłyby inwestycji publicznych, w tym programów wieloletnich. O podwyżkach mogą zapomnieć pracownicy tzw. budżetówki.
Dodatkowo Rada Ministrów, najpóźniej w terminie miesiąca od dnia ogłoszenia poziomu relacji długu do PKB - co nastąpi do dnia 31 maja roku następnego - przedstawia Sejmowi program mający na celu ograniczenie tej relacji do poziomu poniżej 60 proc. W programie tym mają być również wskazane przyczyny kształtowania się relacji państwowego długu publicznego. Ma również zawierać trzyletnią prognozę dotyczącą relacji państwowego długu publicznego do produktu krajowego brutto, wraz z przewidywanym rozwojem sytuacji makroekonomicznej kraju.
Wydatki budżetu określone w uchwale budżetowej na kolejny rok - w tym wypadku 2013 - nie mogą być wyższe niż dochody tego budżetu. Mowa więc o zerowym deficycie.
Zdaniem analityka DM BOŚ bardzo dużo zależy od Grecji. Kraj ten jest wielką niewiadomą, ale rynki spodziewają się, iż przygotowywany jest plan jego kontrolowanego bankructwa. Mowa o umorzeniu połowy długów tego kraju. Niewiadoma polega na tym, iż możliwe jest, że będzie on potrzebował większej pomocy i umorzenia większej części swoich zobowiązań.
- Grecja mogłaby zbankrutować już teraz, ale nie mamy obecnie mechanizmów w strefie euro, które by zadziałały. Są one obecnie przygotowywane na wysokich szczeblach - zaznacza Marek Rogalski.
Analityk DM BOŚ twierdzi, iż możliwy jest scenariusz, w którym Grecja upada, a spekulanci atakują inne kraje PIIGS. Trzeba się zastanowić, czy strefa euro będzie miała siłę wesprzeć taką Portugalię, Irlandię, czy też Włochy, które są zbyt dużym gospodarczo krajem, żeby upaść.
Wówczas - jak twierdzi Rogalski - może dojść do drugiego kryzysu, na którym złoty dobrze nie wyjdzie. Recesja w strefie euro spowoduje, że w ciągu paru kolejnych lat nasz dług będzie narastał szybciej i nie jest niemożliwe, że nasze zadłużenie przekroczy 60 proc. PKB.
- Niezbędne są reformy, ale przeprowadzone w odpowiedni sposób i w odpowiednim momencie, aby nie obciążyć gospodarki - mówi analityk DM BOŚ. - Konieczna jest reforma finansów publicznych, skasowanie niepotrzebnych wydatków, większa elastyczność. Za parę lat będziemy mieli problem demograficzny, więc trzeba będzie do tego czasu dokonać reformy.
Jeśli jednak sytuacja w strefie euro się uspokoi, to Polska wyjdzie na prostą.