Trwa ładowanie...
krrit
04-11-2013 08:12

Długie reklamy w kinie są wbrew dobrym obyczajom

Kina nieustannie wydłużają emitowane przed filmem bloki reklamowe. Ostatnio jedno z warszawskich opóźniło czas seansu aż o 45 minut! Zdaniem prawników takie postępowanie może zostać potraktowane, jako wprowadzanie konsumentów w błąd - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".

Długie reklamy w kinie są wbrew dobrym obyczajomŹródło: Thinkstockphotos
dsh0hx8
dsh0hx8

Czasu emisji to nie jedyny problem związany z reklamami serwowanymi nam przed filmem. Chodzi także o zawarte w nich treści. Zdarza się, że przed pokazem dla dzieci prezentowane są takie, które ze względu na swoją formę i zawartość nie nadają się dla tej grupy wiekowej. Widać już pierwsze oznaki sprzeciwu przeciwko takim praktykom ze strony widzów. Ci w ramach protestu przychodzą na seans "po czasie". Zazwyczaj spóźniają się 20 minut.

Problem dostrzegają nie tylko widzowie, ale także Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Rzecznik KRRiT Katarzyna Twardowska przyznaje, że ta sprawa wymaga regulacji. Jednak rada nie ma takich kompetencji, które pozwoliłyby jej na karanie kin za zbyt długi czas emisji reklam, czy nieodpowiednie treści w stosunku do emitowanego filmu.

- Niewątpliwie najprostszym rozwiązaniem, ułatwiającym walkę z przypadkami rażącego wydłużenia bloków reklamowych przed seansami kinowymi, byłoby uregulowanie prawne, pozwalające w łatwiejszy sposób uznać takie działania za bezprawne - powiedział dla "DGP" Piotr Łaboń, adwokat w kancelarii Nowakowski i Wspólnicy.

Zdaniem rzeczniczki KRRiT takie kompetencje mógłby mieć Polski Instytut Sztuki Filmowej, który zajmuje się wspieraniem produkcji filmowej oraz działa w dziedzinie kinematografii. Jednak nawet brak sprecyzowanych przepisów nie wyklucza możliwości pociągnięcia kin do odpowiedzialności.

dsh0hx8

Zdaniem radcy prawnego, dr. Piotra Cybuli, praktyka ta nie tylko narusza dobre obyczaje, ale jest także sprzeczna z prawem. Jego zdaniem, jeśli seans w kinie zaczyna się z 45 minutowym opóźnieniem od zapowiedzianego czasu emisji, to jest to wprowadzanie klienta w błąd. W jego opinii pozwalałoby to organizacji zajmującej się ochroną konsumentów uznanie takiej działalności za praktyką naruszającą zbiorowe interesy konsumentów, zgodnie z Ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów, co pozwala na podjęcie odpowiednich działań. Nie zgadza się z nim mec. Łaboń, który zauważa, że w obecnym stanie prawnym, gdy nie ma żadnych uregulowań, tak jak w przypadku telewizji, powołanie się na tę przesłankę może być trudne.

Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów odwoływał się już w swoich decyzjach do naruszenia norm, co do zasady pozaprawnych, mających postać klauzuli dobrych obyczajów. Takie orzeczenia następowały chociażby w stosunku do praktyk firm windykacyjnych, które w korespondencji z klientami używały treści mających na celu zastraszenie.

Jednak zdaniem Łabonia problem polega też na tym, że w teorii seanse reklamowe można uznać za działania prokonsumenckie, ponieważ dzięki reklamom bilety w kinach są tańsze. - Nie można jednak wykluczyć, iż w przypadku rażącego wydłużenia czasu reklam, niewspółmiernego do czasu emisji samego filmu, takie działanie mogłoby zostać uznane za sprzeczne z dobrymi obyczajami - zaznacza w rozmowie z "DGP" Łaboń.

Na razie żadna formalna skarga do UOKiK nie wpłynęła, więc ciężko mówić o tym, jak wyglądałoby postępowanie tego urzędu wobec takich praktyk. Niektóre kina zabezpieczają się już i podają w regulaminach, że godzina rozpoczęcia seansu określa czas rozpoczęcia emisji bloków reklamowych, po których nastąpi emisja filmu.

dsh0hx8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dsh0hx8