Dobre informacje nie pomogły zbytnio rynkom
W dzisiejszym głównym komentarzu FX zwracaliśmy uwagę, iż dynamika obserwowanego w ostatnich dniach ruchu, może ulec wyczerpaniu. I tak aprecjacja złotego była już minimalna – w zasadzie EUR/PLN zaczyna się opierać na wsparciu w rejonie 4,32, a USD/PLN krąży wokół poziomu 3,35.
19.01.2012 17:54
Nie pomogły słowa Witolda Kozińskiego, którego zdaniem nasza waluta ma jeszcze przestrzeń do ruchu, a NBP może w tym pomóc (to nic nowego, biorąc pod uwagę wcześniejsze słowa wiceprezesa NBP), czy też wypowiedź Adama Glapińskiego z Rady Polityki Pieniężnej (chociaż to chyba najbardziej „jastrzębia” wypowiedź na przestrzeni ostatnich 2 tygodni). Padają w niej wyraźne sugestie, iż RPP powinna podnieść stopy procentowe, jeżeli inflacja nie obniży się poniżej poziomu 4 proc. r/r do końca marca (w grudniu wskaźnik CPI spadł do 4,6 proc. r/r z 4,8 proc. r/r, ale członkowie RPP wyrażali swój niepokój, iż w kolejnych miesiącach inflacja może opadać zbyt wolno – głównie przez czynniki zewnętrzne). Brak wyraźniejszej reakcji rynku na tą wypowiedź można jednak wiązać z tym, że wydaje się być wątpliwe, aby w RPP znalazła się większość skłonna poprzeć taki wniosek.
Koronnym argumentem przeciw jest to, że za wzrost cen odpowiadają czynniki niezależne od polityki banku centralnego, a także groźba zaszkodzenia gospodarce (gdyby podwyżka nałożyła się na gwałtowne pogorszenie nastrojów w strefie euro, czego przecież nie możemy wciąż wykluczyć). Złoty nie zareagował też na nieco lepsze dane GUS – dynamika produkcji przemysłowej wzrosła w grudniu o 7,7 proc. r/r – to wprawdzie lepiej, niż szacowano (6,85 proc. r/r), ale gorzej, niż w listopadzie (8,7 proc. r/r). Inwestorzy mają jednak świadomość, że kolejne miesiące będą słabsze, o czym świadczy chociażby konsekwentnie obniżający się wskaźnik PMI dla Polski – grudniu spadł do 48,8 pkt. Chociaż resort gospodarki zaskoczył dzisiaj stwierdzeniem, iż dynamika wzrostu produkcji może przekroczyć w styczniu poziom 10 proc. r/r.
Brak ruchu na złotym można przypisać „pewnej dezorientacji” na rynku EUR/USD, a także nieznacznie słabnącemu forintowi (mimo, że spora część ankietowanych spodziewa się podwyższenia stóp procentowych przez bank centralny Węgier podczas poniedziałkowego posiedzenia – do 7,50 proc. z obecnych 7,0 proc.). Co ciekawe wspólnej walucie nie pomogły zbytnio zapewnienia Mario Draghiego (szefa ECB), który podczas konferencji prasowej w Abu Dhabi dawał do zrozumienia, że sytuacja w sektorze bankowym zaczyna się poprawiać i najpewniej popyt na pożyczki LTRO podczas zaplanowanego na koniec lutego kolejnego przetargu będzie niższy, niż w grudniu (489 mld EUR), a bank centralny widzi też pierwsze sygnały stabilizowania się sytuacji gospodarczej – czy te słowa zostały wygłoszone tylko po to, aby zachęcić arabskich inwestorów do większego zaangażowania się we wsparcie MFW, który planuje pożyczać więcej pieniędzy Europie? Zresztą temat pozyskania środków przez MFW będzie trudny, na co zwracałem uwagę w głównym raporcie dnia.
Stąd też w najbliższych tygodniach można będzie się spodziewać większej ilości „stricte PR-owych” wypowiedzi europejskich oficjeli, którym będzie bardzo zależeć na szybkim odbudowaniu „pro-reformatorskiego” wizerunku. Wracając do dzisiejszych danych – wspólna waluta teoretycznie otrzymała wsparcie w lepszych przetargach hiszpańskich (sprzedano papiery za 6,41 mld EUR wobec oferowanych 4,5 mld EUR) i francuskich obligacji. Z kolei z USA wsparcie mogły stanowić dane o cotygodniowym bezrobociu – nieoczekiwany spadek liczby wniosków do 352 tys. potwierdzający pozytywną tendencję), chociaż to za mało. Nieco rozczarowały informacje o liczbie wydanych pozwoleń na budowy, czy też rozpoczętych budów, a także odczyt indeksu Philly FED (7,3 pkt. w styczniu). Czy, zatem inwestorzy coraz bardziej obawiają się kwestii greckiej, na którą coraz częściej „wyczulam” w ostatnich komentarzach? Dzisiaj agencje opublikowały słowa tamtejszego ministra finansów, który dał do zrozumienia, że porozumienie z prywatnymi wierzycielami
powinno zostać osiągnięte do północy z piątku na sobotę, tak, aby jego wyniki można było przedstawić zbierającym się w poniedziałek ministrom finansów państw strefy euro. Czy to się uda? Mocno wątpliwie. Kilka dni temu premier Lukas Papademos mówił o 2-3 tygodniach. Rośnie też ryzyko, iż Grecy zdecydują się na desperacki krok, przyjmując ustawę zmuszającą wierzycieli do akceptacji ich warunków, co może nikomu nie wyjść na dobre i nie oddali Grecji od perspektywy bankructwa w marcu…
Marek Rogalski
Dom Maklerski BOŚ