Dwuznaczne dane makro nie pomogły w odbiciu
W USA nastroje w środę nagle się odmieniły. W czasie całej tej korekty nawet dobre dane makro były traktowane jako dobra okazja do pozbywania się akcji, w środę dane o wątpliwej jakości były traktowane jako dobre.
05.11.2009 09:31
W USA nastroje w środę nagle się odmieniły. W czasie całej tej korekty nawet dobre dane makro były traktowane jako dobra okazja do pozbywania się akcji, w środę dane o wątpliwej jakości były traktowane jako dobre.
Raporty z rynku pracy właściwie nie powinny mieć żadnego wpływu na nastroje, ale graczom się spodobały. Raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym nie pokazał żadnych rewelacji. Według ADP ubyło 203 tysiące miejsc pracy, czyli o 13 tysięcy więcej niż oczekiwano. Publikacja indeksu instytutu ISM dla sektora usług też mogła doprowadzić do różnych reakcji. Indeks spadł z 50,9 do 50,6 pkt. Oczekiwano wzrostu. Faktem jest jednak, że poziom powyżej 50 pkt. mówi o rozwijaniu się tego sektora (ponad 80 procent całej gospodarki). Ucieszono się, że wzrósł z 54,2 do 55,6 pkt. subindeks nowych zamówień (najwyższy poziom do października 2007). Prawie nigdzie nie wspomina się o tym, że wyraźnie spadł subindeks rynku pracy (z 44,3 do 41,1 pkt.). Rynek pracy kurczy się, a przecież popyt wewnętrzny odpowiada za ponad 2/3 PKB w USA.
Jak widać mało było w tych danych czynników korzystnych dla posiadaczy akcji. Indeksy giełdowe rozpoczęły jednak dzień od szybkiego wzrostu (pomagały wzrosty cen surowców i czynniki makro), ale już po 2,5 godzinach handlu zaczęły się osuwać w oczekiwaniu na komunikat po posiedzeniu FOMC. Nie było w nim dokładnie nic nieoczekiwanego. Potem zmienność znacznie się zwiększyła, a indeksy gwałtownie spadały i znowu rosły. Tę zaciekła bitwę wygrały niedźwiedzie i sesja zakończyła się na poziomach z wtorku. W sumie było to bardzo racjonalne zakończenie, bo czynniki wymieniane jako powody wzrostu indeksów były mocno naciągane. Ostatnie 3 sesje tworzą na wykresie S&P 500 coś, co można by nazwać prospadkową flagą.
W Polsce w środę złoty od rana stabilizował się. Rynek nie zareagował na propozycje ministra finansów (przesunięcie części składki emerytalnej z OFE do ZUS). Uważam, że słusznie nie zareagował. Gracze nie zwracali uwagi na medialną ofensywę prowadzoną w obronie OFE. Sprawa wymaga szerszego omówienia - szerzej temat opiszę na kolejnym wpisie do bloga. Złoty umocnił się oddalając się bardzo od górnego ograniczenia kanału trendu bocznego, który dla kursu EUR/PLN jest na wysokości 4.30 PLN. Takie zachowanie naszej waluty pokazało, że przesadzone są opinie o dużych problemach dla naszej waluty wynikających ze zmiany w kierowaniu strumienia składki emerytalnej. W Argentynie rząd ich OFE znacjonalizował i w niczym nie zaszkodziło to ani peso ani indeksowi Merval (zachowywał się dużo lepiej niż WIG20)
.
GPW rozpoczęła sesję od zwyżki. WIG20 bardzo szybko wzrósł o blisko dwa procent i na rynku zapanowała stabilizacja. Okazało się, że nieco słabszy od oczekiwań raport BRE nie zaszkodził pozostałym bankom, a to znaczy, że prawie wszystko jest już w cenach. Kurs BRE też nawet przez długi czas nieco rósł zanim zaczął umiarkowanie spadać. Przed pobudką w USA indeksy zaczęły się powoli osuwać idąc za amerykańskimi kontraktami. Po publikacji neutralnych danych z amerykańskiego rynku pracy ruszyły znowu na północ - podobnie jak inne indeksy europejskie. Udało się zakończyć dzień wzrostem WIG20 o 2,5 procent, dzięki czemu oddaliliśmy się od dolnego ograniczenia kanału trendu wzrostowego (2.180 pkt.) i to jest jedyny plus tej sesji. Minusem był jednak bardzo mały obrót.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi