Dziesiątki tysięcy osób zebrało się w Kairze i Aleksandrii (synteza)
04.02. Kair (PAP) - Dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się w piątek kolejny dzień z rzędu na placu Tahrir w centrum Kairu. Także w Aleksandrii demonstrują przeciwnicy rządzącego w...
04.02.2011 | aktual.: 04.02.2011 18:53
04.02. Kair (PAP) - Dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się w piątek kolejny dzień z rzędu na placu Tahrir w centrum Kairu. Także w Aleksandrii demonstrują przeciwnicy rządzącego w Egipcie od 30 lat prezydenta Hosniego Mubaraka.
Premier Donald Tusk zaapelował do Polaków, aby wstrzymali się z wyjazdami do Egiptu. Swoich dziennikarzy wycofały z Egiptu TVP i TVN.
Przywódcy państw Unii Europejskiej zebrani na szczycie w Brukseli zaapelowali o natychmiastowe rozpoczęcie przekazywania władzy w tym kraju.
"Egipskie władze powinny odpowiedzieć na aspiracje egipskiego narodu reformami politycznymi, a nie represjami. Wszystkie strony powinny się powstrzymać od stosowania przemocy i rozpocząć spokojne przekazywanie władzy rządowi opartemu na szerokich podstawach. Rada Europejska podkreśla, że ten proces musi się zacząć teraz" - głosi przyjęta deklaracja.
Dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się na kairskim placu Tahrir. Organizatorzy protestów obawiają się ponownie agresywnych działań ze strony zwolenników Mubaraka.
Kilkadziesiąt tysięcy osób demonstruje przeciwko rządom Mubaraka również w Aleksandrii na północy kraju. Manifestanci - w większości zwolennicy głównej siły opozycyjnej Egiptu, Bractwa Muzułmańskiego - skandują: "Precz z Mubarakiem, precz z reżimem".
Na placu Tahrir po zmierzchu znowu doszło do starć między przeciwnikami a zwolennikami Mubaraka. Nadal dochodzi do plądrowania i podpaleń.
W Kairze atakowani byli również zagraniczni dziennikarze. Według telewizji Al-Arabija i Al-Dżazira zwolennicy Mubaraka atakowali nawet hotele, ścigając zagranicznych reporterów i korespondentów.
Premier Donald Tusk zaapelował do Polaków, aby wstrzymali się z wyjazdami do Egiptu. Jak podkreślił, w "chwili krytycznej" duża liczba turystów może bardzo utrudnić skuteczną ewakuację z tego kraju.
"Dzisiaj chcę już nie językiem dyplomatycznym, tak jak to robią Ministerstwa Spraw Zagranicznych, także nasze, ale bardzo otwarcie powiedzieć, że sytuacja jest groźna. Wyjeżdżanie dzisiaj do Egiptu pozbawione jest sensu. Nie możemy zapewnić wszystkim ewakuacji w sytuacji, kiedy każdego dnia wybierają się do Egiptu kolejne grupy polskich turystów" - powiedział Tusk w Brukseli.
Z powodu niestabilnej sytuacji w Egipcie TVP i TVN zdecydowały, że ich dziennikarze wrócą do kraju. W czwartek dwie ekipy TVP zostały zatrzymane. Pierwszej zniszczono sprzęt, druga była przetrzymywana na posterunku niemal przez cały dzień. Oprócz tego inny dziennikarz TVP Robert El Gendy razem z reporterami z innych krajów przez dwa dni nie mógł opuścić budynku otoczonego przez zwolenników Mubaraka.
Rzecznik MSZ Marcin Bosacki poinformował, że w najbliższych dniach z Egiptu wrócą co najmniej trzy tysiące Polaków. Dodał, że resort szacuje, iż od niedzieli będzie tam przebywać jeszcze około tysiąca polskich turystów. Powtórzył, że MSZ stanowczo odradza w tej chwili podróże do Egiptu.
Także Organizacja Narodów Zjednoczonych rozpoczęła ewakuację z Egiptu dużej części swoich pracowników i ich rodzin.
Tymczasem sekretarz generalny Ligi Arabskiej, były egipski minister spraw zagranicznych Amr Musa nie wykluczył wysunięcia swej kandydatury na stanowisko prezydenta Egiptu po Mubaraku. Zdaniem Musy obecny prezydent zostanie na stanowisku do końca kadencji, która wygasa w sierpniu.
Ambicji, by ubiegać się o prezydenturę w Egipcie, nie ma natomiast Bractwo Muzułmańskie, o czym zapewnił jego czołowy przedstawiciel Mohammed al-Beltagi.
W Egipcie ma wkrótce stanąć przed sądem kilku ministrów poprzedniego, odwołanego w sobotę rządu, którym zarzuca się korupcję. Ministrom zamrożono konta bankowe i zabroniono wyjazdów.
Zdaniem socjologów przyczyną rewolty w krajach arabskich jest chęć modernizacji.
"W Egipcie powstała nowa generacja, świadoma tego, co się dzieje w demokratycznych krajach, ale żyjąca w systemie autorytarnym, prawie dynastycznym. Jedną nogą to społeczeństwo stoi w średniowieczu, a drugą - w systemie globalnym" - uważa prof. Bohdan Michalski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Zdaniem socjologa prof. Andrzeja Rycharda ze Szkoły Nauk Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, w Egipcie rewoltę umożliwiło istnienie stosunkowo miękkiej dyktatury.
"Wcześniej Egipcjanie, przy panującym w tym kraju systemie władzy, nie mieli możliwości wyrażania tego niezadowolenia" - skomentował.
Natomiast według przywódcy duchowo-politycznego Iranu ajatollaha Alego Chameneiego rewolty w Tunezji i Egipcie to znak islamskiego przebudzenia. Uważa on, że jeśli antyrządowe wystąpienia osiągną swój cel, to USA staną w obliczu klęski na Bliskim Wschodzie.
Jak podaje ONZ, w starciach w Egipcie zginęło dotąd około 300 osób, a tysiące odniosły obrażenia. Bank inwestycyjny Credite Agricole oszacował, że kryzys polityczny kosztuje Egipt co najmniej 310 milionów USD dziennie. (PAP)
mw/ mc/