Dziś biznesmenka - wczoraj traktorzystka, czyli kobieta pracująca w PRL‑u
Dzisiejsza sytuacja kobiet na rynku pracy oceniana jest nie najlepiej. Wiele osób z nostalgią zaczyna wspominać czasy socjalizmu, jako sprawiedliwszego i bardziej opiekuńczego dla pracowników, a zwłaszcza pracujących pań. Czy faktycznie w poprzednim ustroju kobiety pracujące miały lepiej?
07.03.2014 | aktual.: 07.03.2014 15:50
O sytuacji kobiet na PRL-owskim rynku pracy, branżach w jakich były zatrudniane, zarobkach i urlopach macierzyńskich, rozmawiamy z historyczką dr Natalią Jarską z IPN, autorką pracy doktorskiej o robotnicach w PRL-u i wielu publikacji dotyczących sytuacji kobiet w Polsce socjalistycznej.
- Coraz częściej z sentymentem wspominamy okres PRL-u, jako przyjaźniejszy dla pracowników niż kapitalizm, szczególnie dla pań. Mówi się o większym równouprawnieniu, łatwiejszym dostępie do żłobków czy przedszkoli, lepszej opiece socjalnej. Czy rzeczywiście pracownice w PRL-u miały łatwiejsze życie niż dzisiejsze kobiety pracujące?
- Sentyment do rynku pracy bierze się głównie z faktu, że wówczas o pracę było stosunkowo łatwo. Wynikało to przede wszystkim z cech ustroju, dla którego tzw. pełne zatrudnienie było jedną z kluczowych wartości. Co nie oznacza, że nie istniało bezrobocie. W pewnych okresach np. w latach 60. dotykało ono w szczególności pań. Kobiety - formalnie równouprawnione na rynku pracy - uważano za pracownice gorsze, gorzej przygotowane do pracy. Nie było to do końca prawdą - już w latach 60. pracujące kobiety były lepiej wykształcone od mężczyzn, jednak stereotypy związane z płcią były bardzo silne. Uważano, że zwłaszcza matki małych dzieci pracować po prostu nie powinny oraz że kobiety pracują tylko z ekonomicznego przymusu. Istniał też wyraźny podział rynku pracy na "kobiece" i "męskie" branże i zawody - okres prób likwidacji tych podziałów, przypadający na czasy stalinowskie, szybko się skończył. Początkowo Polska Republika Ludowa, tak jak inne "socjalistyczne" kraje, wyróżniała się wysokim poziomem aktywizacji
zawodowej kobiet. Gdy po II wojnie światowej w wielu zachodnich krajach kobiety wezwano do "powrotu do domu", u nas było odwrotnie. Akces kobiet do pracy był dość łatwy dzięki tej polityce. Odsetek kobiet wśród zatrudnionych wzrósł w PRL z ok. 30 do 45 proc. Polityka wzrostu zatrudnienia nie likwidowała jednak nierówności. Żłobki rzeczywiście rozwinęły się w PRL. Placówek opieki było jednak wciąż za mało. Wiele kobiet musiało pracę porzucać, by zająć się dziećmi. Stopniowo też wprowadzano coraz dłuższe urlopy macierzyńskie, żeby kobiety dłużej opiekowały się małymi dziećmi (choć przez większość PRL-u podstawowy urlop płatny wynosił jedynie 12 tygodni, w 1972 r. wydłużono go do 4 miesięcy). W latach 80. doszliśmy do trzyletniego płatnego urlopu.
Pamiętajmy jednak, że praca w PRL, szczególnie robotnicza, to także swoisty wyzysk. Wystarczy przyjrzeć się peerelowskim włókniarkom, by odkryć, że praca tych kobiet odbywała się niezmiennie w ciężkich i szkodliwych dla zdrowia warunkach, była kiepsko płatna, pracowano na trzy zmiany. Transformacja natomiast przyniosła kolejny cios - zamknięcie tych zakładów.
- Wspomniała Pani, że już w latach 60. kobiety były lepiej wykształcone od mężczyzn. Na ile ich kwalifikacje zawodowe były zbieżne z zapotrzebowaniem istniejącym na rynku pracy?
- Faktycznie pracujące kobiety były dość dobrze wykształcone w porównaniu do mężczyzn. Rzadziej jednak, wyjąwszy okres stalinizmu, zdobywały kwalifikacje do wykonywania zawodów robotniczych. Biorąc pod uwagę priorytety gospodarki socjalistycznej (rozwój przemysłu ciężkiego, górnictwa), rynek pracy w PRL był mało "kobiecy". Edukacja wielu kończyła się na maturze, wobec czego nie posiadały konkretnych umiejętności.
- Powoli zaciera się granica dzieląca zajęcia męskie od kobiecych. Dotyczy to także branż i zawodów, w których pracujemy. Nadal jednak istnieją branże sfeminizowane - np. edukacja i te, w których dominują mężczyźni - jak budownictwo. W jakich branżach, zawodach i na jakich stanowiskach dominowały panie w poprzednim systemie?
- Kobiety tradycyjnie już zarabiały jako pracownice biurowe, administracyjne. Sfeminizowane były zawód nauczycielski i pielęgniarski. Po wojnie, szybciej niż na zachodzie Europy, kobiety w Polsce zdobywały prestiżowe zawody, jak na przykład lekarz czy sędzia. Bardzo szybko po wojnie nastała równowaga płci na wyższych uczelniach. Dość typowa dla kobiet była także praca w handlu. Jeśli chodzi o przemysł, skutkiem wojny, a następnie stalinowskiej polityki zatrudnienia, robotnice zaczęły liczniej pracować w takich gałęziach jak przemysł metalowy, chemiczny, hutniczy, także jako pracownice wysoko wykwalifikowane. Jednak większość robotnic nadal pracowało we włókiennictwie, przemyśle odzieżowym i spożywczym. Branże te coraz bardziej się feminizowały. Niewiele kobiet pracowało na wyższych, kierowniczych stanowiskach.
- Dziś bardzo głośno mówi się o nierównościach w płacach mężczyzn i kobiet. Mimo że to panie są lepiej wykształcone, nadal lepiej zarabiają mężczyźni. Czy w systemie promującym bezwzględną równość istniał taki problem?
- Po wojnie lansowano hasło "równa płaca za równą pracę". Generalnie dysproporcje pomiędzy zarobkami kobiet i mężczyzn w porównaniu do okresu przedwojennego uległy zmniejszeniu. Trwały jednak nadal. Różnice istniały nawet na tych samych stanowiskach. Formalnie nie było różnych stawek za pracę kobiet i mężczyzn, faktycznie jednak na wiele sposobów zarobki kobiet obniżano. Do tego trzeba wspomnieć, że generalnie kobiety zatrudniano na stanowiskach i w sferach gospodarki, gdzie zarabiało się znacznie gorzej. W priorytetowym górnictwie zarobki dalece przewyższały te w wiecznie niedoinwestowanych zakładach włókienniczych. W najwyższych grupach zarobków, kobiet było bardzo niewiele.
- Z danych GUS wynika, że jedynie 49 proc. polskich kobiet jest aktywna zawodowo. Co oznacza, że ponad połowa kobiet z różnych przyczyn nie pracuje. Jak wyglądał odsetek zatrudnienia pań 30 - 40 lat temu?
- Współczynnik aktywności zawodowej kobiet rósł do 1970. Wynosił wówczas 68 proc. W chwili upadku komunizmu wskaźnik aktywności zawodowej kobiet wynosił 69 proc. Należy jednak pamiętać, że jako aktywne zawodowo traktowano również kobiety przebywające na urlopach macierzyńskich i wychowawczych.
*- Łączenie obowiązków domowych z pracą zawodową to właściwie praca na dwa etaty. Dziś coraz więcej panów aktywnie włącza się w prace domowe i wychowywanie dzieci, co zdejmuje z kobiet część obowiązków. Po wojnie, a nawet w latach 80. gotujący mężczyzna czy tatuś zabierający dzieci na plac zabaw był absolutnym wyjątkiem - pracującym kobietom musiało więc być trudniej niż dziś. Jaki w związku z tym stosunek do pracy miały kobiety w PRL-u? Była to dla nich ekonomiczna konieczność czy szansa na zmianę sytuacji życiowej i realizację swoich ambicji? *
- Stosunek kobiet do pracy zawodowej ewoluował i był też zależny od grupy społecznej. Jeszcze w połowie PRL-u bardzo wiele kobiet wolałoby nie pracować. Nie tylko dlatego, że faktycznie trudno im było łączyć pracę z zajmowaniem się domem, ale i dlatego, że trwał dość silnie zakorzeniony model rodziny, w której to mężczyzna miał pracować. Z drugiej strony, kobiety, które dzięki nowym możliwościom zatrudnienia wyrywały się ze wsi, uważały pracę za drogę do awansu społecznego. Już w 1960 roku, gdy przeprowadzono pierwsze badania ankietowe na ten temat, około połowa kobiet deklarowała pozytywny stosunek do pracy zawodowej. Najwyżej ceniły swoją pracę kobiety dobrze wykształcone. Niewątpliwie praca "na dwa etaty" stawała się szczególnie trudna w okresach kryzysów gospodarczych i zwiększonego niedoboru - zwłaszcza od końca lat 70.
*- Sytuacja kobiet na rynku pracy jest dynamiczna. Tak jest dziś, tak też było w Polsce Ludowej. Jakie wydarzenia z okresu PRL-u uznała by Pani za kluczowe dla kobiet-pracownic? *
- Z pewnością był to rok 1949, gdy zapoczątkowano politykę masowej aktywizacji zawodowej kobiet. W ciągu zaledwie jednego roku pracę podjęło kilkaset tysięcy kobiet. Potem polityczna odwilż, czyli lata 1955-1956, kiedy zakwestionowano dotychczasową politykę - wiele kobiet zaczęło wówczas tracić pracę, albo usuwano je z pracy w "męskich" zawodach. Kolejne ważne zmiany to wydłużanie urlopów macierzyńskich. W 1968 r. wprowadzono roczny bezpłatny urlop (po urlopie macierzyńskim), w 1972 r. wydłużono go do trzech lat, wreszcie w 1981 - wprowadzono zasiłki na okres tego urlopu (tzw. zasiłki wychowawcze, wynoszące od 50 do 100 proc. płacy minimalnej). Ta ostatnia zmiana przyniosła gwałtowny eksodus (exodus) pracownic - matek małych dzieci z pracy zawodowej.
- 8 marca - także za sprawą samych kobiet - staje się coraz mniej ważną datą w kalendarzu. Przez wielu Dzień Kobiet uważany jest za komunistyczne święto propagandy, a same panie nie chcą być doceniane tylko raz w roku. Dlaczego w PRL-u do święta kobiet przywiązywano tak duże znaczenie, szczególnie w zakładach pracy?
- Ogólnie można powiedzieć, że w PRL święto to miało inne znaczenie dla władzy, inne dla społeczeństwa. Władza starała się przede wszystkim podkreślać, że kobiety są beneficjentkami systemu "demokracji ludowej", że wszystko mu zawdzięczają: równouprawnienie, pracę, edukację, przedszkole... W stalinizmie najsilniej głoszono model emancypacji poprzez podjęcie pracy zawodowej, potem ta retoryka nieco osłabła i bardziej podkreślano role społeczne kobiet jako matek. Jednocześnie od początku lat 60. można obserwować proces oswajania Dnia Kobiet przez społeczeństwo - ludzie zaczęli obchodzić to święto prywatnie. W ten sposób stało się ono mniej polityczne i było po prostu świętowaniem kobiecości - takiej, jak ją rozumiało społeczeństwo.
GV,JK,WP.PL