Ekonomiści: linia kredytowa z MFW droga, ale raczej potrzebna
Według ekonomistów, linia kredytowa z MFW może być traktowana jako polisa ubezpieczeniowa do wykorzystania w przypadku nieprzewidzianych turbulencji. Są też opinie, że jest ona drogim i bardzo ograniczonym stabilizatorem naszych finansów.
20.12.2016 18:50
Polska wysłała w poniedziałek wniosek do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) o odnowienie dostępu do Elastycznej Linii Kredytowej (FCL od ang. Flexible Credit Line) ) od połowy stycznia 2017 r., po wygaśnięciu obecnej umowy. Nowa linia będzie o połowę mniejsza od obecnej i wyniesie ok. 8,3 mld euro. Ministerstwo Finansów poinformowało PAP, że opłata za gotowość wyniesie rocznie 12,43 mln SDR (ok. 16 mln euro). Wniosek podpisali wspólnie wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki oraz prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.
Dariusz Filar, były członek Rady Polityki Pieniężnej uważa, że dobrze mieć takie zabezpieczenie pod ręką. "Ta linia to mechanizm przyznawany krajom, które rozważnie prowadziły politykę zaspokajania swoich potrzeb pożyczkowych, także w obliczu zawirowań na globalnym rynku finansowym - wyjaśnił Filar. "Dla inwestorów stanowi ona potwierdzenie prowadzenia odpowiedzialnej polityki w tym zakresie. Może więc być ona traktowana jako swoista polisa ubezpieczeniowa, która mogłaby zostać wykorzystana w przypadku nieprzewidzianych turbulencji - dlatego warto za nią płacić" - dodał.
W jego ocenie na świecie wciąż mamy do czynienia z wysoką zmiennością na rynkach finansowych, widać to chociażby w wahaniach głównej pary walutowej euro-dolar. "Warto więc pewne zabezpieczenie utrzymać, zwłaszcza gdy oferent - MFW - gotów jest je nadal udostępniać. A że ryzyko gwałtownych zawirowań globalnych wydaje się mniejsze niż w pierwszym okresie udostępnienia linii, to i jej wielkość może być o połowę niższa" - zaznaczył profesor.
B. wiceminister finansów, Stanisław Gomułka stwierdził, że w przeszłości ministerstwo finansów było zwykle za tym, aby taką linię utrzymywać. "NBP miało czasem wątpliwości, bo uważało, że to za duży koszt. Uzasadnieniem, aby MFW dla nas pieniądze w gotowości trzymało było i jest ryzyko, że może nastąpić atak na złotego i trzeba będzie go bronić" - powiedział
Były wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Bankowego Cezary Mech, zaznaczył z kolei, że Polska nie potrzebuje takiej linii kredytowej. "Tym bardziej, że płacimy za nią nieporównywalnie wysoką w stosunku do wysokości kredytu opłatę" - stwierdził. "Z drugiej strony kwota udostępnianego kredytu jest niska w stosunku do stanu naszych rezerw. Gdybyśmy rzeczywiście byli zmuszeni po tę pożyczkę sięgnąć, świadczyłoby to o tym, że jesteśmy w super kryzysowej sytuacji" - dodał.
"Oczywiście nikt nie chce otwarcie dopuszczać, że prawdopodobieństwo takiego ataku jest wysokie, ocena takiego ryzyka jest trudna" - ocenił Gomułka - "stąd dyskusja nad sensem utrzymywania linii".
W ocenie Mecha nie jest też prawdą, że linia stabilizuje naszą sytuację i stan finansów. "Polska polityka monetarna powinna się skupić na tym, aby zmniejszać ryzyko walutowe i aby spolonizować w jak największym stopniu zobowiązania kredytowe Polaków, zaciągnięte w walutach obcych. W ten sposób bylibyśmy w stanie najlepiej się bronić przed niekorzystnymi wahaniami kursów walut - wyjaśnił Mech. "Jeśli zobowiązania Polaków zaciągnięte w walutach obcych nadal będą wysokie, w przypadku niekorzystnych skoków kursów walut będziemy zmuszeni do interwencji walutowych, co uszczupli nasze rezerwy walutowe. Obecnie Polska jest bardziej narażona na wahania kursów walut niż Meksyk, Turcja, czy Węgry" - dodał.
Gomułka uważa także że "gdyby inwestorzy zagraniczni zaczęli się wycofywać z obligacji denominowanych w złotych i trzeba by je było zamienić na dolary lub euro, ceny złotowe tych walut zostałyby wywindowane", niemniej "minister finansów z pewnością czuje się lepiej, gdy ma dodatkowe miliardy euro do dyspozycji, które w razie czego może rzucić na rynek".
Dodaje, że byłoby lepiej, gdyby ani eksporterzy i importerzy, ani frankowicze nie musieli się liczyć z ryzykiem kursowym, ale "niestety dopóki Polska jest poza strefą euro tak nie jest i nie będzie".
MF i NBP uzasadniły prośbę o odnowienie linii kredytowej tłumacząc, że środki z MFW są ubezpieczeniem w przypadku kryzysu, Polska nie planuje ich wykorzystywać. Linia w wysokości 6,5 mld SDR, czyli ok. 8,3 mld euro, ma zostać uruchomiona na dwa lata do stycznia 2019. "Wpisuje się to w realizowaną przez nasz kraj strategię wyjścia, tj. stopniowego zmniejszania korzystania z tego instrumentu. Polska korzysta z niego od 2009 r. i traktuje go jako ubezpieczenie wobec ewentualnych szoków zewnętrznych, co oznacza, że nie wypłacała i nadal nie planuje wypłat środków z FCL" - zaznaczono w komunikacie.
Rada Wykonawcza MFW rozpatrzy wniosek prawdopodobnie w połowie stycznia 2017 r.