Ekonomiści: rząd dopuszcza wysoki deficyt budżetu
W przyjętych we wtorek dokumentach dotyczących kondycji finansów publicznych w najbliższych latach wynika, że rząd dopuszcza wysoki deficyt budżetu - uważają ekonomiści, z którymi rozmawiała PAP. Ich zdaniem prognozy MF dla gospodarki są optymistyczne.
30.04.2013 | aktual.: 30.04.2013 18:36
Rząd przyjął we wtorek m.in. Aktualizację Programu Konwergencji i Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2013-2016. Przewiduje w tych dokumentach, że w 2013 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 3,5 proc. PKB, w 2014 r. - 3,3 proc. PKB, w 2015 r. - 2,7 proc. PKB, a w 2016 r. - 1,6 proc. Założono, że PKB w br. wzrośnie o 1,5 proc., w 2014 r. PKB urośnie o 2,5 proc., a w 2015 - 3,8 proc. i 4,3 w 2016 r.
Maksymalny deficyt budżetu państwa w 2013 r. określono w wysokości 35,6 mld zł, w 2014 r. - 55 mld zł, w 2015 r. - 56,7 mld zł i w 2016 r. - 42,7 mld zł. Rząd przewiduje, że państwowy dług publiczny (liczony według metodologii krajowej) wyniesie w 2013 r. 52,7 proc. PKB, w 2014 r. - 52,5 proc. PKB, w 2015 r. - 52,4 proc. PKB i w 2016 r. - 51 proc. PKB. Zapowiedziano utrzymanie obecnych stawek VAT do 2016 r. Założono, że w 2013 r.
Główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki powiedział PAP, że z dokumentów przyjętych przez rząd wynika, iż resort finansów nie jest nadmiernie przywiązany do ograniczania deficytu budżetu państwa, zależy mu natomiast na niepogarszaniu perspektyw wzrostu gospodarczego, aby uniknąć grożącej polskiej gospodarce stagnacji.
- Z drugiej strony planuje się obniżenie deficytu sektora finansów publicznych do poziomu 3,3 proc. PKB w przyszłym roku (...), co oznacza, że ministerstwo liczy na transfer środków z OFE. W efekcie poprawi się bardzo mocno wynik Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który jest jednostką sektora finansów publicznych, choć deficyt budżetowy będzie wyższy. Łączny deficyt sektora finansów publicznych jednak nadal trzymałby się na ścieżce spadkowej - ocenił ekonomista.
Jego zdaniem planowany transfer środków z OFE nie powinien być zaskoczeniem, bowiem przeniesienie z OFE kapitału osób, które mają przejść na emeryturę i tak musi nastąpić.
- Co prawda resort finansów mówi, że transfer ten ma być rozłożony na 10 lat (MF proponuje, by na 10 lat przed przejściem na emeryturę kapitał zgromadzony w OFE był stopniowo przekazywany do ZUS - PAP), ale w pierwszym transferze w 2014 r. może być więcej środków. Znajdą się w nim bowiem pieniądze osób, które do emerytury mają mniej niż 10 lat (...) - powiedział.
Jego zdaniem założenia dotyczące wzrostu gospodarczego Polski są dość optymistyczne, zwłaszcza na lata 2015-2016. - Bardziej pragmatyczne byłoby założenie troszkę niższego wzrostu. Musimy mieć świadomość, że wzrost w UE nie będzie zbyt wysoki, więc nie mamy pewności, że będziemy w stanie rozpędzić polską gospodarkę tak bardzo, jak przed kryzysem - uważa ekonomista. Zaznaczył, że rząd mógł jednak przyjąć, iż w 2015 r. pełną parą ruszą środki unijne z przyszłego budżetu UE.
Główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka zwrócił uwagę, że może być trudne zrealizowanie prognozy rządu dotyczącej wzrostu gospodarczego w tym roku. Według Gomułki jest za wcześnie, by teraz ocenić realność ustawy budżetowej. - To, co rząd zakłada w odniesieniu do 2013 roku, jest słabo uzasadnione - ocenił. Dodał, że w drugim kwartale okaże się, jak mocno realizacja budżetu odbiega od założeń.
Gomułka zwrócił uwagę, że rząd przewiduje stabilizację relacji długu publicznego - liczonego według definicji Eurostatu - do PKB na poziomie około 55,7 proc. do 2015 roku. Dopiero w 2016 roku ta relacja wyraźnie maleje. - To świadczy o tym, że trudna sytuacja budżetowa będzie się utrzymywać przez kolejne lata. O tym świadczy też zakładany dość wysoki deficyt budżetowy - powiedział.
Według ekonomisty rząd zakłada stosunkowo niskie tempo wzrostu gospodarczego w przyszłym roku. - To założenie wydaje się dość realistyczne. Dopiero w 2015 i 2016 roku możemy oczekiwać wyższego tempa wzrostu, pozwalającego na zmniejszenie stopy bezrobocia i na poprawę stanu finansów publicznych - dodał.
Dyrektor Biura Polskiego Związku Funduszy Pożyczkowych Piotr Rogowiecki zwrócił natomiast uwagę, że zapowiedź pozostawienia obecnych stawek VAT do końca 2016 r. oznacza w rzeczywistości podwyżkę podatku. Według Związku decyzja pozostawienie stawek na obecnym poziomie z jednej strony wspiera stabilność finansów publicznych, jednak z drugiej - będzie mieć negatywny wpływ na wzrost gospodarczy, a więc także popyt przedsiębiorstw na finansowanie zewnętrzne.
- Oczywiście ta decyzja jest lepsza niż ewentualny krach finansów publicznych. Powstaje jednak pytanie, czy nie można było podjąć jej np. pół roku wcześniej i poinformować o tym podatników. Nie wydaje się, aby przez ostatnie sześć miesięcy doszło do wydarzeń, które przesądziły o tym, że stawki VAT od przyszłego roku nie spadną. Wcześniejsze podjęcie decyzji pozwoliłoby przedsiębiorcom na wprowadzenie stosownych korekt do swoich planów biznesowych - uważa Rogowiecki.
- Oznacza to, że czeka nas nowelizacja ustawy o podatku od towarów i usług. Z punktu widzenia zaufania obywatela do państwa dużo lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby rząd podnosząc podatek powiedział - i zapisał w ustawie - że stawki VAT wrócą do poprzedniego poziomu wtedy, gdy pozwolą na to uwarunkowania makroekonomiczne. Trudno teraz oczekiwać od podatników, że uwierzą w to, iż stawki VAT spadną 1 stycznia 2017 r. - ocenił Rogowiecki.