Ekspert: Irlandczycy nie chcą pomocników w walce z kryzysem

Irlandczycy woleliby uporać się z finansowym kryzysem we własnym zakresie, ale nie ma pewności, czy pomoc z zewnątrz nie okaże się niezbędna - powiedział we wtorek PAP szef działu zagranicznego dziennika "Irish Times" Denis Staunton.

16.11.2010 | aktual.: 16.11.2010 14:03

- Żaden kraj nie chce być postrzegany jako niezdolny do poradzenia sobie z własnymi problemami i zmuszony do wyciągania ręki po prośbie. Taka sytuacja to cios dla jego reputacji - zaznaczył Staunton.

- Jeśli miałoby się okazać, że Irlandia będzie musiała wystąpić o pomoc do UE, to rolą rządu będzie wyjaśnienie opinii publicznej, iż nie jest to upokorzeniem, lecz ruchem technicznym - skorzystaniem z formalno-prawnej możliwości, którą Irlandia ma jako członek eurostrefy - dodał.

Najważniejszą kwestią jest, zdaniem Stauntona, odpowiedź na pytanie: Czy Irlandia potrzebuje pomocy już teraz, a jeśli nie, to czy powinna ją przyjąć dlatego, że inni ją do tego nakłaniają? Staunton wskazuje, że nie ma w tej sprawie jednomyślności, ani w UE, ani w samej Irlandii.

Według niego Irlandia nie jest w tym samym "stadium ostrego kryzysu", co Grecja w maju br. Irlandia ma zapewnione pokrycie swoich potrzeb finansowych na najbliższe 6-7 miesięcy.

Inny jest też charakter kryzysu w obu państwach. W Grecji był to dług publiczny, nad którym rząd stracił kontrolę, w Irlandii są to toksyczne aktywa banków, czyli dług prywatny spowodowany zbyt szybką ekspansją budownictwa mieszkaniowego.

Z drugiej strony irlandzki sektor bankowy po kryzysie z 2008 r. nie w pełni stanął na nogi. Jeśli miałoby się okazać, że będzie wymagał dokapitalizowania w większym zakresie niż dotychczas sądzono, to wówczas rząd znów stanie pod ścianą. Tzw. czarny scenariusz Dublina zakłada, że koszt ratowania irlandzkich banków, faktycznie znacjonalizowanych, nie przekroczy 50 mld euro (ok. 1/3 PKB) - tłumaczy redaktor "Irish Timesa".

- Jeśli sektor bankowy sprawi kolejną przykrą niespodziankę, to rządowi Briana Cowena będzie trudno utrzymać dyscyplinę finansów publicznych bez uzyskania pomocy z zewnątrz - mówi.

Staunton zauważa też, że założenia budżetu mogą się wywrócić, jeśli tempo ożywienia gospodarki irlandzkiej okaże się niemrawe, niższe od rządowych prognoz. W 2011 roku rząd Irlandii spodziewa się niewielkiego wzrostu PKB, na poziomie 1,75 proc. wobec 0,25 proc. w br. Deficyt finansów publicznych wyniesie 9,25-9,5 proc. PKB.

Do końca 2011 roku rząd spodziewa się zrealizowania 2/3 pakietu dostosowawczego na łączną sumę 15 mld euro rozłożoną na lata 2011-14.

Perspektywa dla rynku pracy jest negatywna - rząd ostrzega, że przez najbliższe 12 miesięcy liczba bezrobotnych utrzyma się na poziomie powyżej 400 tys.

Osobna kwestia, na którą nie ma odpowiedzi, w ocenie Stauntona dotyczy konsekwencji udzielenia Irlandii pakietu finansowej pomocy z europejskiego funduszu stabilizacyjnego: czy uspokoi to maklerów handlujących rządowymi obligacjami dłużnymi eurostrefy, czy też skoncentrują oni uwagę na innych państwach postrzeganych jako słabe ogniwa.

Redaktor "Irish Timesa" sądzi, że bez względu na to, czy Irlandia zgodzi się na pakiet pomocy, czy nie, działania rządu w polityce gospodarczej i finansowej zasadniczo się nie zmienią. W kwestii konieczności uzdrowienia finansów publicznych i konsolidacji fiskalnej panuje w Irlandii dość szeroki konsensus.

- Z pomocą UE, lub bez niej Irlandię tak, czy inaczej czekają trudne lata. Irlandczycy woleliby uniknąć pomocy z zewnątrz, ale pomoc taka może się okazać niezbędna". - Sądzę, że Irlandia nie jest już dłużej dla Polski modelem rozwoju - powiedział Staunton.

Andrzej Świdlicki

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)