Ekspert: projekt, który ma propagować mediacje, tylko do nich zniechęci

Część środowiska mediatorów ocenia, że propozycja Ministerstwa Gospodarki, która ma rozpropagować polubowne rozwiązywanie sporów zwłaszcza w biznesie, jest chaotyczna, a proponowane rozwiązania sprzeczne z istotą mediacji i będą do niej tylko zniechęcać.

06.07.2015 07:15

Nad proponowanymi zmianami, które dotyczą przede wszystkim przepisów Kodeksu postępowania cywilnego, pracują w tej chwili posłowie.

Do przeciwników noweli w opracowanej przez korporacje prawnicze rozwiązań zalicza się m.in. Jerzy Śliwa, prezes Stowarzyszenia Zawodowych Mediatorów i zrzeszenia 50 polskich organizacji mediatorów zrzeszonych w Europejskiej Akademii Negocjacji i Mediacji ENMA. Według Śliwy tej części środowiska mediatorów nie zaproszono do współpracy na etapie projektowania rozwiązań, a zgłaszane przez nią późniejsze uwagi zostały całkowicie zignorowane.

"Cały projekt oceniam jako chaotyczny i naruszający podstawowe zasady polubownego rozwiązywania konfliktów. Dawne proste rozwiązania niepotrzebnie skomplikowano. Nasze obawy budzi kilka zasadniczych punktów noweli. Przede wszystkim chodzi o wprowadzenie przymusu dla przedsiębiorców, by brali udział w spotkaniach informacyjnych dotyczących mediacji, a jeśli tego nie zrobią, to grozi im, że sędzia nałoży na nich karę. Tymczasem to właśnie dobrowolność stanowi istotę mediacji" - powiedział PAP Śliwa.

Chodzi m.in. o propozycję, by sąd uzyskał możliwość obciążenia dodatkowymi kosztami strony, która w sposób nieuzasadniony odmówiła poddania się spotkaniu informacyjnemu i mediacji.

W jego ocenie projekt, zamiast wzmocnienia obowiązku informowania przez sąd stron o możliwości skorzystania z mediacji, koncentruje się na "nakłanianiu" do mediacji i "pouczaniu" przez sąd, szczególnie na wstępnym etapie postępowania.

Sędziowie mają oceniać, czy sprawa może zostać rozwiązana poprzez mediację oraz nakazać stronom wzięcie udziału w spotkaniu informacyjnym, podczas którego uzyskają informację na temat mediacji albo wezwać strony na posiedzenie niejawne.

To rozwiązanie nie znalazło aprobaty Śliwy, który jest wieloletnim praktykiem mediacji. "Skoro sądy miały w czasach PRL 3proc. skuteczność przy +nakłanianiu+ przy posiedzeniach pojednawczych, to dlaczego teraz ten mechanizm miałby zadziałać?" - pytał retorycznie Śliwa.

"Jeśli prawnicy-mediatorzy mają dotychczas 8,7 proc. skuteczności, a w 80 proc. spraw kierowanych przez sądy do mediacji pełnomocnicy odmawiają - to proponowane rozwiązania są chybione. Doprowadzą do frustracji sądów, stron i prawników, a co gorsze podważenia zaufania do środowiska mediatorów, których nikt nawet nie pyta o zdanie" - ocenił ekspert.

W myśl projektu skierowanie stron do mediacji będzie możliwe na każdym etapie sprawy, a także więcej niż raz w toku postępowania. Mediacja będzie mogła zostać wyznaczona na okres do 3 miesięcy, a nie jak obecnie miesiąc.

Zdaniem Śliwy wskutek tego mediacja stanie się instytucją, która powodować będzie przewlekłość postępowania sądowego. Niepotrzebnie też wprowadza się - jak mówił - dodatkowe obciążenia czynności procesowych dla sędziów i pełnomocników, powodując w efekcie dodatkowe zbiurokratyzowanie procesu sądowego.

"Kuriozalne jest także zasądzanie przez sąd dodatkowych środków dla pełnomocników za działania ugodowe, oznacza to, że strony będą musiały ponosić dodatkowe koszty tylko z tej racji, że prawnik wykaże swoje starania dotyczące podjęcia działań ugodowych" - wytykał Śliwa.

W ocenie Śliwy to działanie kontrproduktywne, które będzie jeszcze bardziej odstręczało przedsiębiorców od mediacji. "Mówimy o zmianie kulturowej: bo słowo +zaufanie+ odmienia się przez wszystkie przypadki, a my wprowadzamy rygorystyczne przepisy, które mają przymuszać przedsiębiorców. A ci na to nie pójdą, bo liczą pieniądze. Jak ktoś im każe dodatkowo zapłacić, to będą jeszcze bardziej sfrustrowani wymiarem sprawiedliwości" - skomentował ekspert.

"Przymus i karanie, dodatkowa biurokracja, przewlekłość jeszcze bardziej będą odstręczać od mediacji. Przygotowano przepisy, które +nie trzymają się kupy+. Nie da się zmusić Polaków, żeby wzięli udział w mediacji. Każda rozsądna osoba skorzysta z niej, jeśli oceni, że jej się to opłaci" - dodał.

Zdaniem eksperta do mediacji o wiele lepiej zachęciłoby zwolnienie z połowy opłaty sądowej od pozwu w przypadku złożenia wraz z pozwem wniosku o skierowanie stron do mediacji. Dodatkowym wparciem - jak mówił - jest istniejący już w prawie zwrot trzech czwartych wpisu w przypadku zawarcia ugody, a podjęta w takich warunkach mediacja, zakończona ugodą, zwiększy skalę zwróconych stronom środków, a w przypadku braku ugody - opłaty i tak zostaną rozliczone w końcowym orzeczeniu sądu.

W jego ocenie, warto też rozważyć rozwiązanie, by w przypadku wniosku o mediację w pozwie (przy zwolnieniu z połowy opłaty), gdy druga strona decyduje się na proces zamiast mediacji - obciążać tę stronę drugą połową opłaty sądowej.

"To nadzwyczaj prosty mechanizm, który nie powoduje żadnych kosztów ze strony państwa, a przyniesie ewidentną zmianę. Jeśli ktoś się rozwodzi i słyszy, że zamiast płacić 600 zł, zapłaci tylko 300 zł, jeżeli spróbuje u mediatora, to jestem przekonany, że wielu Polaków na to pójdzie. Podobnie, jeżeli przedsiębiorca, którego nie stać na opłacenie wysokiego wpisu, będzie wiedział, że w sytuacji, w której nie może wyegzekwować należności od dłużnika, pójdzie do mediacji, to opłaca mu się nie tylko przystąpić do mediacji, ale także dogadać, bo w obecnej sytuacji wielu przedsiębiorców będzie wolało mieć połowę pieniędzy teraz, niż nie wiadomo co, po trzyletnim procesie" - ocenił.

Śliwa krytycznie odnosi się także do pomysłów Ministerstwa Gospodarki na uregulowanie zawodu mediatora. "Mediatorzy mają narzędzia, służące rozwiązywaniu konfliktów. Trzeba ich uwierzytelnić w procesie prowadzenia mediacji. Tymczasem nowela przepisów wcale temu nie służy. Zbyt łatwo wpisuje się na listy mediatorów, wymagania są zbyt niskie. Po weekendowym kursie nie powinno się być mediatorem. Największy problem polega na tym, że nie ma w ogóle myślenia o standardach i nie ma myślenia o rękojmi" - podkreślił.

Według eksperta podstawowym zadaniem powinno być wypracowanie odpowiednich standardów prowadzenia mediacji. Chodzi funkcjonowanie ośrodków mediacji, współpracę między nimi, prace trenerów czy system szkoleń. "Na rynku mediacji funkcjonuje co najmniej 12 standardów. To jest wolna amerykanka. Ministerstwa Gospodarki i Sprawiedliwości nie chcą o tym rozmawiać i boimy się, że swoimi działaniami zniszczą to, co wypracowaliśmy przez ostatnie kilkanaście lat" - wyraził obawę.

Ekspert negatywnie ocenił także pozalegislacyjne działania resortu gospodarki, mające na celu propagowanie mediacji. "Pieniądze publiczne, przeważnie unijne, przeznaczone na rozwój mediacji trafiają do agencji reklamowych, agencji badawczych, korporacji prawniczych, a nie do mediatorów" - mówił.

Skrytykował także utworzenie przez MG centrów arbitrażu i mediacji, zarzucając, iż "13 mln zł przeznaczonych na ich utworzenie trafiło do tylko kilku wybranych organizacji i osób, a nie na rynek mediacji".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)