Europosłowie z kolejną podwyżką. "Nie jest nam koniecznie potrzebna"

Raz w roku wynagrodzenia europosłów są podnoszone automatycznie, a w czasie wysokiej inflacji - nawet dwa razy — tłumaczy "Fakt". Parlament Europejski nazywa podwyżki indeksacją.

W tym roku pierwsza indeksacja miała miejsce w styczniu, kiedy to podwyżka wyniosła 4,6 proc., a ponieważ inflacja w Unii jest wysoka, właśnie doszło do drugiej podwyżki - podaje "Fakt". Tym razem indeksacja wyniosła 1,7 proc. Wynagrodzenie europosła wzrosło tym samym z 9808,67 euro do 9975,42 euro miesięcznie. W przeliczeniu na polską walutę daje to podwyżkę z 45 187,56 zł na 45 955,76 zł, czyli o 776,2 zł. Warto podkreślić, że druga podwyżka obowiązuje wstecz, czyli od 1 stycznia 2023 r.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak się okazuje, niektórzy europosłowie nie wiedzą o powyższej podwyżce. "Fakt" zapytał o indeksacje europosłankę z PiS Annę Zalewską. Przekazała, że nie orientuje się, czy była jakaś podwyżka, ale sprawdzi.

Z kolei europoseł z ramienia PO Janusz Lewandowski przyznaje, że podwyżki w Parlamencie Europejskim nie są konieczne. Dodaje, że wynagrodzenia są i tak już wysokie.

Dla porównania - w polskim Sejmie pełna wysokość uposażenia poselskiego wynosi obecnie 12826,64 zł brutto, a dieta parlamentarna 4008,33 zł brutto. Oprócz tego posłom przysługują dodatki: przewodniczącemu komisji 20 proc. pensji, wiceprzewodniczącemu 15 proc. a przewodniczącemu podkomisji sejmowej 10 proc.

Jak wyliczył w marcu portal RMF24.pl, dodatki w wysokości od 10 do 35 proc. uposażenia pobiera 254 na 460 zasiadających w Sejmie posłów.

Ze względu na te dodatki parlamentarzyści w ubiegłym roku, wliczając dietę, zarabiali przeciętnie 19,2 tys. zł brutto - informowała w czerwcu "Rzeczypospolita", powołując się na dane NIK.