Gdzie w Polsce bezrobocie przekracza 30 proc.?
W 11 polskich regionach jest ponad 80 powiatów, gdzie bez pracy jest co piąty dorosły mieszkaniec.
Władze samorządowe uważają, że najskuteczniejszą formą wspierania rozwoju lokalnych rynków pracy jest tworzenie specjalnych stref ekonomicznych. Specjaliści podkreślają też, że to władze regionalne – ze szczebla wojewódzkiego - powinny pomagać lokalnym samorządom w pozyskiwaniu inwestorów, którzy tworzyliby nowe miejsca pracy. Zaś powiatowe urzędy pracy mają ograniczone mechanizmy wpływania na miejscowy rynek pracy. O 70% zostały zmniejszone kwoty, jakie mają do dyspozycji powiatowe urzędy pracy na aktywizację bezrobotnych.
- To urzędy wojewódzkie najściślej współpracują z instytucjami unijnymi i dysponują środkami pochodzącymi z Unii. Dlatego to urzędy wojewódzkie powinny wspomagać szczeble powiatowe – uważa Grzegorz Jamróz, ekspert rynku pracy, który współpracuje z agencjami pracy tymczasowej i powiatowymi urzędami pracy.
Szczególnie groźne jest powstawanie tzw. wysp bezrobocia. Jeśli kilka powiatów graniczących ze sobą boryka się z gigantycznym bezrobociem, ich mieszkańcy są zmuszeni do migracji, pracy na czarno lub długotrwale korzystają z pomocy społecznej. Trudności mają już nie tylko osoby z niskimi kwalifikacjami, ale też osoby po studiach i z doświadczeniem.
- Skończyłam studia kilka lat temu, od ponad roku nie mogę znaleźć pracy już nie tylko w rodzinnym Bytowie, ale też w Słupsku i Koszalinie. Jest fatalnie, bo już nie mam prawa do zasiłku. Szukałam pracy jako kasjerka w supermarketach, ale było tak dużo chętnych że się nie załapałam. Poza tym na część miejsc kierował urząd pracy. Pierwszeństwo miały kobiety w gorszej sytuacji, np. te, które samotnie wychowują dzieci. Nie wiem co robić, nie chciałabym przenosić się do Warszawy. Myślę o zmianie zawodu, ale na studia i szkolenia nie mam pieniędzy – opowiada Joanna Rzypień, jest pedagogiem specjalnym.
Najgorsza sytuacja jest na Mazurach. W powiecie braniewskim bezrobocie sięga 30%, w bartoszyckim – 29%, w kętrzyńskim – 27%, a w węgorzewskim – 26% .
- W tym regionie rozwija się przede wszystkim turystyka, tu nie ma wielkich firm przemysłowych. Cała sztuka polega na tym, by osoby bez pracy móc zaangażować do pracy w pensjonatach, wykorzystać ich do promocji regionu. A to trudne, bo konkurencja między hotelami czy gospodarstwami agroturystycznymi jest duża. Poza tym ta branża nie zawsze daje natychmiastowe zyski. Trzeba dużo zainwestować, koszty zwracają się po kilku latach. Nie wszystkie są w stanie przetrwać rok. Potrzebne są ulgi podatkowe, musi być więcej mechanizmów wsparcia niewielkich firm. Niestety, na tym obszarze coraz częściej już całe rodziny nie mają pracy. Z pomocy społecznej korzystają rodzice oraz dorosłe dzieci. Jedynym wyjściem jest wyjazd za granicę – wyjaśnia Grzegorz Jamróz, ekspert rynku pracy.
Tymczasem, osoby zajmujące się problemem na co dzień, widzą też inny powód wzrostu bezrobocia. Dyrektor powiatowego Urzędu Pracy w Nysie wskazuje na łamach czerwcowej Polityki na bezsilność systemu, który nie zachęca do podejmowania pracy, a wręcz zniechęca. Wskazuje na konieczność poszukiwania nowych rozwiązań – pracowników zakopanych w papierkach należałoby przeszkolić do pracy z ludźmi, a wynagrodzenie uzależnić od efektów pracy. Przykładowo, New Deal to brytyjski program wprowadzający prywatnych doradców zawodowych do obsługi najtrudniejszych przypadków trwale bezrobotnych.
Są to doradcy osobiści, wgłębiający się w sytuację uchylającego się od pracy, łączący w sobie cechy menadżera i psychologa. Mają pół roku czasu i cały arsenał środków oraz programów do wykorzystania. Personalni doradcy rozliczani są wyłącznie z efektów przywracalności do pracy, i co najważniejsze – pod opieką mają 15 osób, a nie kilkadziesiąt czy kilkaset.
- Oczywiście to dobre rozwiązanie pod warunkiem, że są pieniądze na aktywizację. Może warto byłoby wprowadzić taki system na mniejszą skalę, w regionach z najwyższym bezrobociem. To nie musi być ogólnopolski mechanizm. Równocześnie należałoby się zastanowić nad istnieniem urzędów pracy w obecnej formie. Trzeba policzyć czy opłaca się utrzymywać urzędy – molochy czy wynajmować agencje pomagające w szukaniu pracy. No i muszą powstawać miejsca pracy. Jak aktywizować bezrobotnych, po co kierować ich na szkolenia, jeśli brakuje firm, w których mogliby potem znaleźć zatrudnienie - Grzegorz Jamróz, ekspert rynku pracy.
Oto gdzie bezrobocie jest najwyższe (według "Rzeczpospolitej"):
- Powiat Szydłowiecki – 34,4 proc.,
- Powiat braniewski – 30,8 proc.,
- Powiat Piski – 30,7 proc.,
- Powiat Bartoszycki – 29,4 proc.,
- Powiat Łobeski – 29,1 proc.,
- Powiat Radomski – 28,6 proc.
Dodajmy też, że według najnowszych informacji GUS stopa bezrobocia w całym kraju wyniosła 12,2 proc. – w maju, zaś w kwietniu wyniosła ona 12,6 proc. Najwyższe bezrobocie utrzymywało się w województwach: warmińsko-mazurskim (19,5 proc.), zachodnio-pomorskim (17,1 proc.), kujawsko-pomorskim (16,5 proc.), lubuskim i podkarpackim (po 15,3 proc.) oraz świętokrzyskim (14,6 proc.). Najniższe było w województwach: wielkopolskim (9,1 proc.), mazowieckim (9,6 proc.), śląskim (10,1 proc.) i małopolskim (10,3 proc.).
(ak)