Giełdy bez rozstrzygnięć, inwestorzy skazani na dalsze czekanie
Czekanie na bardzo ważne dane, mogące zmienić „losy” giełdowej koniunktury, raz jeszcze okazało się czekaniem „na próżno”. Informacje z amerykańskiego rynku pracy były trochę dobre, trochę złe, a jeśli nałożyć na to rachuby w kwestii, jak na to zareaguje Fed, nie spowodowały wielkiego poruszenia na rynku.
08.10.2010 16:52
Stopa bezrobocia, wynosząca 9,6 proc. okazała się nieco niższa, niż się obawiano, za to liczba etatów zmniejszyła się o 95 tysięcy, podczas gdy spodziewano się, że pozostanie bez zmian. Indeksy na Wall Street w pierwszych minutach handlu zareagowały niezdecydowaniem i niewielkimi zmianami. Znów pozostaje czekanie na Fed.
Polska GPW
Główne indeksy na warszawskiej giełdzie zaczęły dzisiejszą sesję od niewielkich wzrostów. WIG20 zyskiwał na otwarciu 0,4 proc. i dość szybko próbował wyjść jeszcze wyżej, ale niewiele z tego wyszło. Początkowo zachowywał się wyraźnie lepiej, niż wskaźniki na głównych europejskich parkietach, ale też miał co odrabiać, bo w czwartek sporo stracił, wyróżniając się tym dość wyraźnie od innych. Ta niezależność nie trwała jednak zbyt długo i jeszcze przed południem nasz indeks największych spółek spadł pod kreskę, choć skala osłabienia była niewielka. Podobnie, jak to miało miejsce w poprzednich dniach, także i dziś indeks miał swych „obrońców” ale i „przeciwników”. Do tej pierwszej grupy na początku handlu należały papiery Telekomunikacji Polskiej, rosnące o 1,8 proc. i trochę im ustępujące akcje PZU i PKN Orlen.
Rolę bohatera negatywnego odgrywały dziś walory KGHM, które traciły momentami ponad 2,5 proc. Pod koniec dnia „na placu boju” zostały wyróżniające się walory telekomunikacyjne i „miedziowe”, stojące nadal po przeciwnych stronach, choć skala tych przeciwieństw nieco się zmniejszyła. Po danych z amerykańskiego rynku pracy i WIG20 i WIG jednym skokiem wyszły na niewielki plus, jednak radość trwała krótko. Ostatecznie WIG20 stracił 0,66 proc., WIG zniżkował o 0,5 proc. mWIG40 o 0,21 proc. a sWIG80 o 0,23 proc. Obroty wyniosły prawie 2 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Wall Street dostała wczoraj lepsze informacje z rynku pracy i po krótkotrwałym niewielkim wzroście indeksy poszły w dół. Pewnie dlatego, że osłabły nadzieje na to, że Fed wkrótce pospieszy z pomocą. Końcówka sesji była już nieco lepsza, ale ostatecznie S&P500 stracił niecałe 0,2 proc. Wciąż trzyma się jednak blisko 1160 punktów, i pewnie jeszcze trochę w tych okolicach pomarudzi. Oczekiwanie na posiedzenie amerykańskiego banku centralnego urozmaici z pewnością rozpoczęty właśnie sezon publikacji wyników finansowych spółek zza oceanu.
W Azji po raz kolejny przeważały spadki, choć poza Malezją i Japonią, nie były one zbyt pokaźne. Nikkei stracił dziś 1 proc., co można znów zrzucić na karb mocnego jena. Po niemal tygodniowej przerwie do gry wrócili Chińczycy. Shanghai B-Share zwiększył swoją wartość o ponad 2 proc. a Shanghai Composite o 3,1 proc. Ten skok trudno interpretować inaczej, jak tylko jako „nadrabianie” zaległości. W skali tygodnia po około 2 proc. zyskały też choćby Hang Seng, czy Nikkei.
Dzień na głównych giełdach europejskich rozpoczął się od niewielkich spadków indeksów. I tak już zostało aż do wczesnego popołudnia. Ta sesja była niczym poczekalnia, w której inwestorzy cierpliwie spoglądali na zegarki. Oczywiście chodziło o czekanie na najważniejsze dziś dane z amerykańskiego rynku pracy. W naszym regionie było nieco bardziej nerwowo. Wskaźniki w Moskwie i Sofii od rana były na sporym minusie. Przed południem zniżkowały po ponad 1,2 proc. Praga wyraźnie im ustępowała, ale i tam indeks tracił ponad 0,7 proc. Po okresie dość zadziwiającej siły, dziś dość zdecydowanie traciły na wartości indeksy w Atenach i Madrycie. Tam zniżki sięgały przed południem 0,7-0,8 proc. Pewnym urozmaiceniem oczekiwania na Stany Zjednoczone było południowe pogorszenie się nastrojów, w wyniku którego indeks we Frankfurcie zniżkował o 0,5 proc. a w Paryżu tracił 0,8 proc., po czym nastąpiło mozolne odrabianie strat. Radość po publikacji danych zza oceanu była niewielka i krótkotrwała. Po krótkim wyskoku nad kreskę
indeksy powróciły na niższe poziomy. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 tracił 0,3 proc., FTSE spadał o 0,4 proc. a DAX rósł o niecałe 0,1 proc.
Waluty
Wczorajszy atak wspólnej waluty na poziom 1,4 dolara, sprowokował silniejszą korektę. W końcu dolar nie może sobie pozwolić na takie traktowanie, bez żadnej reakcji obronnej. Jeszcze wczoraj wieczorem sprowadziła ona kurs euro do 1,385 dolara. Dziś rano wspólna waluta próbowała jeszcze iść w górę, ale szybko dała za wygraną i znów nieznacznie traciła. Do czwartkowego „dna” jednak przed południem nie dała się zepchnąć. Osłabły wobec „zielonego” także wczorajsi rekordziści, czyli frank i jen.
Dolar drożał także u nas. W czwartek wieczorem trzeba było płacić za niego ponad 2,87 zł. o 5 groszy drożej, niż rano. Dziś rano handel rozpoczął się z poziomu 2,84 zł, jednak szybko znów kurs dolara poszedł w górę, do ponad 2,96 zł.
Podsumowanie
Wszystko wskazuje na to, że jednak czeka nas dziwny czas trudnych do odgadnięcia interpretacji danych makroekonomicznych. Lepsze informacje nie cieszą, bo odsuwają nadzieję na wspomaganie gospodarki przez Fed. Złe dane te nadzieje podsycają, pchając indeksy w górę. Dzisiejsze dane z amerykańskiego rynku pracy już same w sobie ni były zbyt jednoznaczne. A więc i reakcja była niewspółmierna, do związanych z nimi oczekiwań. Czynnikiem, który może wprowadzić trochę logiki w poczynania inwestorów, może być rozpoczynający się właśnie sezon publikacji wyników finansowych przez amerykańskie spółki. Może on choć trochę odwrócić uwagę od przeliczania potencjalnie drukowanych dolarów i skłonić do spojrzenia na kondycję firm. Może.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.