Gminy walczą o podatki z kieszeni mieszkańców
Miasta kuszą przywilejami tych, którzy zechcą w nich nie tylko pracować, ale też płacić podatki. Może to jednak prowadzić do nieuzasadnionego zróżnicowania praw obywateli.
16.09.2009 06:58
To egoistyczne podejście, bo ościenne gminy są dużo mniejsze, a przecież muszą sobie jakoś radzić. To zresztą problem nie tylko Warszawy – mówią samorządowcy z innych części kraju.
_ Zamożniejsi mieszkańcy wyprowadzają się pod miasto. Tam też trafiają podatki od dochodów, które osiągają w mieście, z kolei my musimy utrzymać chociażby szkoły czy przedszkola, do których uczęszczają ich dzieci _– mówi Andrzej Czapski, prezydent Białej Podlaskiej. Podatkowa przynęta
Gminy mają procentowy udział w dochodach z PIT. Jest też system dofinansowania samorządu terytorialnego, tzw. subwencja wyrównawcza, przez gminy zwana janosikowym (bo duże, a co za tym idzie bogatsze gminy wpłacają pieniądze, które potem minister finansów dzieli między uboższe), ale nie sprawdza się i czas pomyśleć o czymś innym.
Radni stolicy wiedzą, jak pozyskać pieniądze dla miasta. Inicjatywa sprowadza się do trzech magicznych słów: warszawska karta podatnika. Osoby ją posiadające mogłyby liczyć na szczególne traktowanie. Wśród preferencji autorzy pomysłu wymieniają m.in. zniżki na żłobki i przedszkola oraz pierwszeństwo w przyjęciu do nich, zniżki, a kto wie, może nawet darmowe przejazdy komunikacją miejską, upusty w teatrach miejskich i obiektach sportowych, wprowadzenie bezpłatnego parkowania w dni wolne od pracy, a i rabatów w restauracjach czy instytucjach kultury, które w ten sposób mogłyby zareklamować się hasłem: “U nas podatnik warszawski płaci taniej”. Rozważane są nawet programy zdrowotne tylko dla płacących podatki w Warszawie. Stwarza to jednak problem nierówności w dostępie mieszkańców rodzimych i napływowych do tych dóbr.
Jest o co walczyć, bo miasto ma 1,7 mln mieszkańców, a ci niezameldowani są szacowani na kolejne 0,5 mln. Dla stolicy to byłyby wymierne korzyści – nawet kilkaset milionów złotych wpływów z PIT. Na przełomie roku ma ruszyć kampania informacyjna. Zgodnie z ustawą o PIT podatnik ma się rozliczyć z uzyskanych dochodów w urzędzie skarbowym według miejsca zamieszkania na 31 grudnia.
Choć przepis nawet słowem nie wspomina o zameldowaniu, to i tak część osób pracujących w stolicy płaci podatki u siebie. To zrozumiałe, jeśli chodzi o osoby, które pracują w stolicy, ale mieszkają w gminach podwarszawskich. Oferta radnych wydaje się więc adresowana tylko do tych, którzy za pracą przyjechali z innych części kraju.
_ Wrocław rozważa wprowadzenie podobnych do warszawskich rozwiązań _– mówi Paweł Czuma, rzecznik prezydenta miasta.
_ Chodzi o to, by uświadomić tym, którzy poza Wrocławiem praktycznie tylko nocują, że ich podatki poprawią infrastrukturę, z której korzystają. Ma do tego zachęcić m.in. tzw. kryterium PIT przy naborze do przedszkoli. To działa: w pierwszym kwartale ubiegłego roku zwabiło to 500 rodzin, a w tym samym okresie bieżącego roku już 1500. _
Jak radzą sobie inni
Inne podejście do sprawy mają np. na Śląsku.
_ Staramy się o to, aby obecni i przyszli mieszkańcy chcieli u nas mieszkać i identyfikować się z naszym miastem. Katowice wychodzą z szeroką ofertą kulturalną, sportową, promocją zdrowia, dbają również o inwestycje rozwojowe i zachęty dla inwestorów _ – podkreśla Danuta Kamińska, skarbnik miasta Katowice, a zarazem przewodnicząca Komisji Skarbników Unii Metropolii Polskich. I dodaje:
_ Obecny system subwencji wyrównawczej jest na pewno krzywdzący dla tzw. bogatych miast i rodzi niepotrzebne konflikty, które niczemu nie służą. _
Dlatego Unia Metropolii Polskich podczas prac w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu od dłuższego czasu zabiega o zmiany tych zasad.
Grażyna J. Leśniak
współpraca Michał Cyrankiewicz, Jarosław Kałucki