GPW mocno w dół, ale bez emocji
Do południa podaż kontrolowała sytuację na GPW, a przecenie poddawano przede wszystkim spółki surowcowe. Do końca sesji trwało mozolne odrabianie strat i zmniejszanie skali przeceny.
01.06.2010 | aktual.: 01.06.2010 17:22
Pomogły w tym dane z USA publikowane o 16-tej. Dynamika inwestycji budowlanych wzrosła o 2,7 proc. (oczekiwano 0,1 proc.), a ISM dla sektora przemysłu wzrósł do 59,7 proc. (oczekiwano 58,9 proc.). Pozwoliły one zneutralizować początkowe spadki na Wall Street i podciągnąć rynki europejskie, których główne indeksy, choć traciły na ogół mniej niż WIG20 - to jednak więcej niż 1 proc.
Jeśli można doszukiwać się pozytywów w dzisiejszych notowaniach to - obok lepszej końcówki - są nimi obroty, które były co prawda nieco wyższe niż w poniedziałek, ale też znacznie niższe niż w ostatnich dniach. Wskazywałoby to nie tyle na przewagę sprzedających na GPW, ile raczej na pewną bierność strony popytowej. W istocie, jest ona zrozumiała, ponieważ rynek znalazł się w trudnym - dla inwestorów - momencie. Wzrosty z ostatnich dni mogą być przecież traktowane wyłącznie jako korekta wcześniejszych spadków (od połowy kwietnia do 21 maja WIG20 spadł o 13,7 proc.) zwłaszcza, że żadne istotne poziomy oporu nie zostały przekroczone. Po przeszło 7-proc. odbiciu na ostatnich czterech sesjach trudno znaleźć chętnych do dalszych zakupów.
Z drugiej strony WIG20 znajduje się także ok. 5 proc. nad wsparciem, które tworzą bliźniaczo położone dołki z 21 i 25 maja (okolice 2260 pkt). Trudno więc dziwić się niepewności inwestorów, ponieważ sytuacja techniczna zawiesza WIG20 niejako w próżni i łatwo można znaleźć argumenty zarówno za dalszą zwyżką (jak np. dzisiejsze dane z USA) jak i pogłębieniem spadków (stopa bezrobocia w strefie euro wzrosła do najwyższego od 12 lat poziomu 10,1 proc. mimo rozpoczęcia prac sezonowych). Ponieważ w warunkach niepewności większość inwestorów woli chronić kapitał niż stracić szanse na zysk, przewagę w takim układzie mają jednak pesymiści.
Euro spadło dziś rano do 1,211 USD, to jest najniższego poziomu od przeszło czterech lat, co było nie tyle reakcją na dane o stopie bezrobocia ile odłożoną w czasie "karą" dla euro za obniżenie ratingu Hiszpanii. Sama decyzja o obniżce została ogłoszona w piątek wieczorem, ale ze względu na święto w USA i Wielkiej Brytanii, dopiero dziś mogliśmy zobaczyć pełną reakcję na to wydarzenie. Po południu euro zręcznie odrobiło straty i kosztowało 1,223 USD. Złoty początkowo mocno tracił, a kurs dolara ponownie przekroczył 3,40 PLN, ale po raz trzeci na przestrzeni dwóch tygodni nie zdołał utrzymać tego poziomu spadając po południu do 3,346 PLN. Euro zakończyło dzień na 4,094 PLN (po tym jak kosztowało już 4,126 PLN rano), a frank w okolicach 2,89 PLN (był już o dwa grosze wyżej).
Ropa początkowo mocno taniała, ale odrobiła całość strat, miedź tylko zmniejszyła ich skalę do 1,25 proc. Na rozterkach inwestorów jak zwykle korzystało złoto, którego notowania wzrosły o 0,8 proc. do 1228 USD za uncję.
Emil Szweda, Open Finance